Barack Obama proponuję wpompowanie w gospodarkę kolejnych 50 mld dolarów przez kolejne sześć lat oraz powołanie banku zajmującego się inwestycjami infrastrukturalnymi. W planach administracji jest remont 240 tys. km dróg oraz budowa i naprawa prawie 6,5 tys. km torów kolejowych, a także pasów startowych o długości 240 km.

- To wszystko stworzy nie tylko miejsca pracy, ale poprawi funkcjonowanie gospodarki w w długim okresie. To taki plan, o którym historia mawia, że może i powinien zdobyć poparcie obu partii - powiedział Obama na wiecu w Milwaukee.

Administracja zamierza współpracować z Republikanami, aby przegłosować ustawę, a dodatkowo motywujące są zbliżające się wybory do Kongresu, w których Demokraci mogą stracić większość w Izbie Reprezentantów.

Poparcie Partii Republikańskiej dla planu jest jednak wątpliwe, gdyż opozycja po prostu nie wierzy w skuteczność tego typu rozwiązań. – Programy infrastrukturalne są zawsze popularne jako bodźce w rozmowach o ożywieniu gospodarki, ale rozczarowujące w praktyce – twierdzi Douglas Holtz-Eakin, były doradca Johna McCaina.

Reklama

Największe wątpliwości wzbudza fakt, że tak duży wydatek może zwiększyć i tak już ogromny deficyt budżetowy, szacowany na 1,3 bln dolarów. Z tego powodu również w samej partii demokratycznej pojawiają się głosy sprzeciwu, choć jak zapowiada Obama, plan nie zwiększy deficytu, bo zostanie sfinansowany przez zmniejszenie ulg dla firm naftowych.

Wielkie roboty publiczne mają szansę poprawić kondycję kulejącego sektora budowlanego, w którym od początku kadencji prezydenta Obamy zatrudnienie spadło o 950 tys. osób.

>>> Zobacz, jak wyglądało siedem największych reform gospodarczych świata