Premier Jose Socrates będzie dziś forsował w parlamencie czwarty w minionych 12 miesiącach pakiet oszczędnościowy, który ma przekonać rynki finansowe, że ograniczenie w tym roku deficytu budżetowego kraju do 4,6 proc. PKB jest realne. Żadna z agencji ratingowych nie wierzy jednak w ten scenariusz. Socrates składa zresztą kolejne obietnice socjalne. Z kolei jego minister finansów sugeruje, że Lizbona wkrótce zwróci się po unijny bailout.
Przed kluczowym głosowaniem w sprawie cięć socjalistyczny rząd nie ma w parlamencie większości. A lider prawicowej opozycji Pedro Passos Coelho zapowiedział, że jego ugrupowanie odrzuci rządowy plan. Polityk dodał, że konieczne są przedterminowe wybory, co jeszcze bardziej pogłębia zamieszanie wokół Portugalii. Przeciwko planom Sokratesa są też portugalskie związki zawodowe. W sobotę na ulice Lizbony wyszło ponad 600 tysięcy ludzi protestujących m.in. przeciwko projektowi obcięcia emerytur i płac w sektorze rządowym przekraczających 1,5 tys. euro miesięcznie, podwyższenia podatku VAT o 2 pkt proc. (do 23 proc.), zniesienia dopłat do mieszkań socjalnych i ograniczenia zatrudnienia w administracji.
Zdaniem wysokiej rangi urzędnika KE cytowanego przez agencję Dow Jones Portugalia będzie musiała wystąpić o pomoc przed bankructwem do Unii i MFW najdalej w czerwcu. Tak się stanie, bo bez rządowego planu oszczędnościowego nie uda się obniżyć rentowności portugalskich obligacji, które utrzymują się na bardzo wysokim poziomie (7 proc.) i nie pozwalają władzom w Lizbonie na obsługę długu. Do grudnia portugalskie władze będą musiały znaleźć nabywców na obligacje o wartości przynajmniej 20 mld euro. Jose Socrates powiedział wczoraj, że w tym roku dług Portugalii osiągnie 87,9 proc. PKB.
Reklama
Zdaniem analityków kondycja finansowa Portugalii byłaby o wiele gorsza, gdyby nie interwencja Europejskiego Banku Centralnego, który od kilku miesięcy zasila portugalski sektor bankowy preferencyjnymi kredytami. EBC jest jednak coraz częściej krytykowany za taką strategię w Niemczech. Berlin uważa, że bank powinien się skoncentrować na swoim podstawowym celu: walce z inflacją.
Wiadomość o coraz bardziej prawdopodobnym bankructwie Portugalii nie wywołała jednak wczoraj zdenerwowania na rynkach finansowych. Przeciwnie, kurs euro do dolara umocnił się powyżej 1,42 dol.
W zeszłym roku bankructwo Grecji, a potem Irlandii wywołało panikę na rynkach, bo analitycy nie byli pewni, czy przywódcy największych państw strefy euro będą mieli wystarczającą determinację, aby zachować unię walutową. Teraz takich obaw już nie ma, a kryzys w Portugalii jest uważany za izolowany przypadek – twierdzi w opublikowanym wczoraj komentarzu analityczka Rabobanku Jane Foley.
Potwierdzeniem tezy, że Portugalia nie wywołuje paniki na rynkach, są wyniki wczorajszej sprzedaży przez rząd Hiszpanii wartych ponad 2 mld euroobligacji. Ich rentowność spadła o 10 pkt bazowych w stosunku do poprzedniej aukcji w lutym. Inwestorom spodobał się sposób, w jaki rząd w Madrycie uzdrawia obciążone złymi kredytami banki. W poniedziałek Rosja ponownie wpisała Hiszpanię na listę krajów, w których może nabywać aktywa państwowy fundusz inwestycyjny.
Analitycy są o wiele bardziej sceptyczni co do zdolności Portugalii do wyjścia z kłopotów finansowych, bo kraj ma od dawna problemy ze wzrostem gospodarczym. W ostatnich 10 latach średnie tempo wzrostu wyniosło tu zaledwie 1 proc., zaś w tym roku kraj ponownie wejdzie w recesję, a jego PKB zmniejszy się o 0,9 proc. To powoduje, że mimo kolejnych planów oszczędnościowych rząd nie potrafi skutecznie załatać dziury budżetowej, bo ma coraz mniejsze dochody podatkowe. Z tego powodu 15 marca amerykańska agencja Moody’s obniżyła wycenę ryzyka zakupu portugalskiego długu o dwa szczeble (do Aa3) i zapowiedziała, że obniży tę ocenę jeszcze bardziej, jeśli portugalski parlament nie przyjmie planu naprawy finansów publicznych.
Lider opozycji Pedro Passos Coelho zgadza się, że redukcja deficytu jest konieczna, ale jego zdaniem sposób, w jaki planowana operacja zostanie przeprowadzona, musi być ustalony przez nowy, większościowy rząd. Sondaże na razie dają mu zdecydowane zwycięstwo w ewentualnych wyborach.