W ostatnich dwóch tygodniach bardzo nasiliły się oczekiwania, że Grecja będzie musiała zrestrukturyzować swój dług. Oznaczałoby to częściowe bankructwo. Bez względu, czy doszłoby do obniżenia nominalnej wartości obligacji, wydłużenia terminu ich spłaty, czy zmiany oprocentowania, wielu wierzycieli poniosłoby w takiej sytuacji poważne straty. To dlatego oprocentowanie dwuletnich papierów skarbowych Grecji wzrosło od połowy kwietnia z 13,4 do 24,6 proc., co oznacza równocześnie gwałtowny spadek ceny (cena i rentowność obligacji poruszają się w odwrotnych kierunkach).

>>> Czytaj też: Osiem punktów zapalnych, które zagrażają globalnej gospodarce

A w kolejce stoją Portugalia i Irlandia. Ostatnio na bardzo dalekim horyzoncie pojawił się nawet temat wypłacalności Stanów Zjednoczonych, kiedy agencja Standard & Poor’s obniżyła perspektywę ratingu (ocena wiarygodności kredytowej) tego kraju. O ile jednak ryzyko częściowego bankructwa Grecji oceniane jest przez rynek na ponad 60 proc., to w przypadku USA wciąż nie przekracza 1 proc.

Gdyby jednak ktoś mógł dokładnie określić ryzyko bankructwa, sporo zarobiłby na takiej wiedzy. Na przykład, gdyby uznał, że rynek poważnie przecenia owo niebezpieczeństwo, mógłby kupić obligacje danego kraju, a gdyby uznał, że rynek znacząco niedocenia zagrożenia, mógłby zagrać na spadki cen obligacji.

Reklama

Kłopot w tym, że bardzo trudno jest ocenić prawdopodobieństwo bankructwa. Problem mają z tym nawet instytucje, które fachowo zajmują się tematem. Wiele badań pokazało, że agencje ratingowe słabo wypadają w przewidywaniu kryzysów finansowych. Na przykład Carmen Reinhart (2002) wskazała, że agencje „wyłapują” z wyprzedzeniem zaledwie co trzeci kryzys, a mają też na koncie pokaźną liczbę fałszywych alarmów.

Różni ekonomiści od wielu lat trudzą się nad znalezieniem zestawu wskaźników, które najlepiej sygnalizują nadejście kryzysu i bankructwa. W mediach bardzo często można spotkać analizy wskazujące na ogromne ryzyko związane z zadłużeniem publicznym niektórych krajów w relacji do ich PKB. To prawda, że stosunek długu publicznego do PKB pomaga określić prawdopodobieństwo niewypłacalności. W końcu mówimy o zawieszeniu lub restrukturyzacji spłaty długu publicznego. Jednak czynniki determinujące owo prawdopodobieństwo są bardziej skomplikowane. Gdyby opierać się jedynie na wskaźniku „dług publiczny/PKB” trudno byłoby zrozumieć, dlaczego inwestorzy podejrzliwie traktują Hiszpanię, której dług publiczny sięga 60 proc. PKB, a ufają wciąż Japonii, gdzie ów dług zbliża się do 200 proc. PKB.

Pełna treść artykułu: Ekonomia dla bankrutujących