Sięgnięcie po informacje z naszego telefonu, w przeciwieństwie np. do włączenia podsłuchu, nie wymaga zgody sądu. Wystarczy, że funkcjonariusz policji, ABW, AW, SKW, SWW, CBA, celnik lub agent Wywiadu Skarbowego zwróci się o te dane do operatora telekomunikacyjnego. W sumie to grupa, która liczy kilkadziesiąt tysięcy – wszyscy, którzy prowadzą śledztwa.
– To powszechna praktyka, oszczędza nam wiele wysiłku – tłumaczy doświadczony policjant. Przekonuje, że skutecznie pomaga łapać przestępców. – Jeśli sprawca wypadku samochodowego ucieknie z miejsca i później tłumaczy, że ukradziono mu samochód, pierwsze, co robią koledzy z drogówki, to sprawdzają, gdzie logował się jego telefon w chwili wypadku – tłumaczy.
Jak wczoraj napisaliśmy, rządowe Kolegium ds. Służb Specjalnych chce, aby Polska straciła pozycję europejskiego lidera w inwigilowaniu obywateli. W tym celu powstał projekt, który ma ograniczyć sprawy, w których funkcjonariusze mogą zwracać się o billingi, wyłącznie do przestępstw zagrożonych karą ponad trzech lat pozbawienia wolności.
Reklama
Jednak celnicy i agenci Wywiadu Skarbowego żądają, aby nowe regulacje ich nie obejmowały. – Przestaniemy być skuteczni, gdyż większość spraw, którymi się zajmujemy, jest zagrożona karą do trzech lat i wysokimi grzywnami – przekonują.
Według zwalczających nadużycia służb ekspertów, m.in. Katarzyny Szumielewicz z Fundacji Panoptykon, celnicy powinni wcześniej uzyskać zgodę prokuratury lub sądu. Jednak i te środowiska są takiemu pomysłowi przeciwne. – Liczba takich wniosków sparaliżowałaby naszą pracę. I uczyniła ją fikcją, gdyż nikt nie byłby w stanie zagłębić się w te dokumenty – przekonywała niedawno Barbara Piwnik, sędzia, była minister sprawiedliwości.