Czarne chmury zbierają się nad jedną z ostatnich zielonych wysp wzrostu w Europie.
Pod wpływem potężnych protestów społecznych bułgarski premier Bojko Borysow zdymisjonował w poniedziałek wieczorem ministra finansów Simeona Djankowa. To właśnie ten ostatni – uważany za fiskalnego jastrzębia – w ciągu niespełna czterech lat praktycznie zlikwidował deficyt budżetowy kraju.
Protesty, jakich w Bułgarii nie było od wielu lat, wywołała podwyżka cen elektryczności, zresztą wprowadzona przez czeski koncern CEZ. Aby uspokoić nastroje, Borysow, którego w lipcu czekają wybory parlamentarne, zdecydował się poświęcić szefa resortu finansów. Szczególnie że jest on bardziej ceniony w Brukseli niż na ulicach Sofii czy Warny, gdzie cieszył się najmniejszym zaufaniem ze wszystkich członków gabinetu. A ponieważ to nie wystarczyło i demonstranci domagają się teraz ustąpienia całego rządu, wczoraj premier zaproponował od marca 8-proc. obniżkę cen energii, a nawet zapowiedział odebranie CEZ-owi licencji na sprzedaż energii w Bułgarii.
To zapowiada, że tracący na popularności Borysow może w czasie kampanii poświęcić dyscyplinę fiskalną i zdecydować się na bardziej populistyczne kroki. Tym bardziej że jego centroprawicową partię GERB, która dochodząc do władzy w 2009 r., cieszyła się prawie 50-proc. poparciem, dziś popiera tylko 19,3 proc. Bułgarów, czyli mniej niż lewicową opozycję. Tyle że ucieczka w populizm oznaczać będzie, iż cztery lata dyscypliny finansowej poszłyby na marne. – Djankow był osobą, która symbolizowała dyscyplinę fiskalną i finansową. Cała polityka gospodarcza była oparta na tych priorytetach. Teraz pewne zmiany kursu gospodarczego wydają się nieuchronne – mówi dziennikowi „The Wall Street Journal” Daniel Smiłow, analityk z sofijskiego Centrum na rzecz Strategii Liberalnych.
Reklama
42-letni Djankow, który przed objęciem resortu finansów przez wiele lat pracował w Banku Światowym, sprowadził deficyt budżetowy z 4,7 proc. PKB w 2009 r. do zaledwie 0,5 proc. w roku ubiegłym. Bułgaria znalazła się zatem na najlepszej drodze, by w tym roku osiągnąć nadwyżkę w kasie państwa. W sytuacji gdy większość państw Unii ma problem z zejściem poniżej 3 proc., jest to godne uznania. Szczególnie że Bułgarii udało się to osiągnąć, utrzymując cały czas wzrost gospodarczy. W IV kw. zeszłego roku wyniósł on 0,5 proc. w stosunku rok do roku, co oznacza dziesiąty kwartał z rzędu, w którym bułgarska gospodarka się rozwija. A poza tym Bułgaria w odróżnieniu od innych państw regionu Węgier i Rumunii wyszła z kryzysu bez uciekania się do pomocy Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Z drugiej strony ekonomiczna stabilizacja odbyła się kosztem spadku poziomu życia Bułgarów, który i tak jest najniższy w UE. Średnie miesięczne wynagrodzenie w Bułgarii nie przekracza 350 euro.
Następcą Djankowa został Tomisław Donczew, który do tej pory odpowiadał w rządzie za wydawanie funduszy unijnych.