- Książki to ostatni bastion analogowej rzeczywistości; to technologia, która ma 500 lat i bardzo mocno opiera się cyfryzacji. Problem polega na tym, że jest to przedmiot trudny do zastąpienia, doskonale przystosowany do pełnionej funkcji. Jak można coś takiego udoskonalić? – pytał w listopadzie 2007 r. Jeff Bezos, prezes i założyciel Amazona, największej księgarni internetowej na świecie. Wypowiedź padła podczas konferencji, na której zaprezentowano rewolucyjny czytnik e-książek – Kindle.
Hossa na czytniki trwa dalej, chociaż nie sprzedają się one już tak dobrze, jak 2–3 lata temu, bo są wypierane z rynku przez smartfony i tablety. Za to e-booki czeka świetlana przyszłość. PwC szacuje, że wartość sprzedanych książek papierowych i elektronicznych w USA zrówna się już na przełomie 2016 i 2017 r. Przy czym elektronicznych egzemplarzy będzie się sprzedawało więcej, bo w ich przypadku niższe są koszty produkcji i logistyki.
Z takimi perspektywami niecałe pół roku temu zaczęła działalność 88em. Mała, warszawska firma zajmująca się tworzeniem e-książek. Dwuosobowy zespół tworzą Michał Nakoneczny, rocznik 1988, i Magdalena Wojtas, rocznik 1985. Pomimo że działają od niedawna, udało im się nakłonić do współpracy znane marki z branży, w tym wydawnictwo Albatros, dla którego przygotowują elektroniczne wersje m.in. dzieł Stephena Kinga, Johna Grishama i Harlana Cohena, oraz Egmont Polska, dla którego konwertują utwory autorki powieści młodzieżowych Ewy Nowak. Rosnące grono klientów zapewniło im dochody od pierwszego miesiąca, a chcą pracować dla jeszcze większej liczby wydawnictw, także technicznych.
Reklama

Mole książkowe rozwijają technologie

Założyciele firmy sami siebie określają mianem moli książkowych. Do branży wydawniczej trafili różnymi drogami. Ona, z wykształcenia polonistka i kulturoznawczyni, wcześniej współpracowała z wydawnictwami przy „analogowych” publikacjach, by po jakimś czasie zainteresować się technologiami wykorzystywanymi przy tworzeniu stron internetowych. On, filozof z wykształcenia i pasji oraz programista (tylko z pasji), natknął się kiedyś na ogłoszenie o pracy łączącej znajomość języka z umiejętnościami technicznymi. To była właśnie firma zajmująca się przygotowaniem e-książek, w której poznał Magdalenę Wojtas.
Oboje zwrócili uwagę na to, że polskie wydawnictwa często są zainteresowane nie tylko usługą konwersji książki na format elektroniczny, lecz także przygotowaniem jej do druku. W ten sposób odkryli rynkową niszę i postanowili stworzyć własną kompleksową ofertę. Podstawową zaletą przekazania obydwu czynności jednemu zespołowi jest ich zdaniem to, że przygotowując książkę do druku, mają już na uwadze, że potem trzeba będzie ją jeszcze przerobić na e-book. W ten sposób oszczędzają mnóstwo czasu, wiedzą bowiem, co można, a czego nie można robić przy pliku posyłanym do drukarni, aby potem oszczędzić sobie pracy, przygotowując wersję elektroniczną.
Wydawnictwa, które pracują w rytmie typowo „analogowym”, nie mają często takiej świadomości. Przykładem elementów, które inaczej zachowują się w e-książce, a inaczej na papierze, są wszelkiego typu formy graficzne, tj. obrazki, ryciny, wykresy. – W druku obrazek zawsze będzie tego samego rozmiaru i będzie się znajdował w tym samym miejscu, bez względu na to, który egzemplarz weźmiemy do ręki. Ale w e-booku, w którym tekst można powiększać i pomniejszać, obrazek będzie się przemieszczał – tłumaczy różnicę Nakoneczny.
88em za swój firmowy atut uznaje także posiadanie własnego oprogramowania, które w kilka miesięcy napisał Nakoneczny. – Nie ma czegoś takiego, jak jeden program do konwersji, taki Photoshop do e-booków, zainstalowany na każdym komputerze w każdej firmie zajmującej się e-książkami. Każde wydawnictwo radzi sobie z konwersją na własną rękę lub zleca taką usługę na zewnątrz – wyjaśnia Wojtas.

Własne oprogramowanie ułatwia rozwój

Dzięki swojemu oprogramowaniu 88em jest np. w stanie konwertować do e-booków archaiczne pliki programu Cyfroset, dzisiaj tworzone na pecetach, a kiedyś na specjalnym urządzeniu PolType z 1987 r., służącym do składu tekstu. Wciąż zdarza się bowiem, że wydawnictwa chcą publikować takie książki, przechowywane jeszcze na 5,25-calowych dyskietkach. – Dzisiaj 88em zamienia te dyskietkowe archiwa w nowoczesne zasoby na serwerach w chmurze – wyjaśnia Nakoneczny.
Własne oprogramowanie pozwala również dwójce przedsiębiorców na pracę z dowolnego miejsca na ziemi, o ile to miejsce jest podłączone do internetu. Dlatego 88em, chociaż mają dostęp do powierzchni biurowej w Akademickich Inkubatorach Przedsiębiorczości w Warszawie, nie korzystają z niej. Bo nie muszą.
– Kilka miesięcy temu pilne zlecenie złapało mnie w trakcie podróży po Indiach. Po powrocie do hotelu zalogowałem się do naszego systemu i szybko byłem w stanie zrobić, co trzeba – mówi Nakoneczny. Firma planuje w przyszłości uruchomienie usługi, w ramach której wydawnictwa same mogłyby po zalogowaniu do ich systemu tworzyć e-książki – oczywiście odpłatnie.
System, który pozwala na zdalną pracę, spełnił ich podstawowe marzenie, jakie wiązali z własnym biznesem – nieograniczoną swobodę działania. – Jesteśmy mali, więc nie musimy miesiącami czekać na akceptację naszych pomysłów przez przełożonych. Docelowo chcemy tę elastyczność utrzymać i nie zamienić się nigdy w firmę, w której klient wisi godzinami na infolinii – zaznacza Nakoneczny.
Wartość sprzedaży książek papierowych i elektronicznych w USA ma się zrównać już pod koniec 2016 roku

Cyfrowa książka, realne pieniądze. Choć na razie niewielkie

Według Biblioteki Analiz polski rynek e-booków w 2013 r. wart był 53,7 mln zł. Chociaż dynamika sprzedaży elektronicznych wydań jest ogromna (w ub.r. było to 28 proc.), to ich sprzedaż stanowi zaledwie ułamek kwot, jakie Polacy wydają na książki drukowane. W zeszłym roku branża wydawnicza zainkasowała z tego tytułu 2,6 mld zł. Dlatego nierealne wydaje się osiągnięcie pułapu, jaki dla polskiego rynku e-booków na przełomie 2011 i 2012 r. wróżyła firma PwC. Jej eksperci podali wtedy, że wartość rynku w 2016 r. przekroczy 300 mln zł.
Charakterystykę polskich e-czytelników starało się wskazać badanie „Czytnikoliczenie”, w którym wzięło udział 5,5 tys. osób. Zgodnie z jego wynikami 44 proc. użytkowników e-booków to osoby w wieku od 25 do 35 lat, a 23 proc. stanowią czytelnicy w wieku od 35 do 45 lat. Zaledwie 2 proc. ankietowanych przyznało, że zaczęli korzystać z e-książek przed 2009 r. Dla 4 proc. moment pierwszego zetknięcia się z tą technologią przypadł na 2010 r., dla 10 proc. – na 2011 r., 29 proc. – na 2012 r., a dla 39 proc. – na 2013 r. Mniej niż co szósta osoba, która wzięła udział w badaniu, wyposażyła się w czytnik e-booków w pierwszej połowie tego roku.
Badanie miało także na celu ustalenie, z jakiego urządzenia najchętniej korzystają Polacy. 73 proc. ankietowanych wskazało na czytnik Kindle. Rodzimy czytelnik najczęściej zaopatruje się w czytniki w Amazonie (41 proc.), na Allegro (25 proc.) lub w innym sklepie internetowym (20 proc.). Do połowy 2014 r. w wersji cyfrowej dostępnych na polskim rynku było ok. 35 tys. tytułów. Według raportu firmy Virtualo tylko ok. 30 proc. polskich wydawców regularnie wydaje nowe publikacje w wersji elektronicznej. Dla porównania w Niemczech robi tak aż 84 proc. z nich.