Berlin, pomimo wyników greckiego referendum, zmusił Grecję do kapitulacji. W efekcie Niemcy, wbrew swojej początkowej woli, dość jednoznacznie ożywiły ideę, że są jedynym i dominującym suwerennym państwem w Europie, które jest w stanie narzucić swoją wolę innym państwom - pisze George Friedman z ośrodka Stratfor.

W ostatnim czasie byliśmy świadkami desperackiej walki, w której naprzeciw siebie stanęły Niemcy i Grecja. Oba te kraje te grały o najwyższą stawkę. Na podstawie podpisanego porozumienia można stwierdzić, że Niemcy zmusiły Grecję do kapitulacji. Nie mniej jednak nie ma pewności, że Grecja wdroży wynegocjowane ustalenia, czy też, że w Grecji istnieje narodowa wola polityczna, aby realizować umowę. Nie jest także jasne, jakimi alternatywami dysponują Ateny, szczególnie w świetle faktu, że Grecy wcześniej zapędzili Niemców do narożnika w taki sposób, że jednym wyborem dla Berlina było zaryzykowanie wszystkiego. To nie było dobre posunięcie ze strony Aten, a Niemcy w odwecie i w poczuciu zemsty odpowiedziały Grecji.

Kluczowym wydarzeniem było w tym przypadku greckie referendum ws. realizacji oszczędnościowych żądań Unii Europejskiej w zamian za przesłanie kolejnych transz pieniędzy do greckiego systemu bankowego. Rządząca Syriza rozpisała referendum, aby wzmocnić swój głos w negocjacjach z Unią Europejską. Z punktu widzenia greckiego rządu pomoc udzielona na europejskich warunkach uratowałaby Grecję od bezpośredniej katastrofy w krótkim terminie, ale uniemożliwiłaby ożywienie w dłuższej perspektywie. Stając przed wyborem katastrofy systemu bankowego w krótkim terminie lub nędzy w długiej perspektywie, Grecy zobaczyli, że są w beznadziejnym położeniu.

W szachach, gdy czyjaś pozycja jest beznadziejna, jednym z rozwiązań jest wywrócenie szachownicy. Grecy próbowali tego dokonać za pomocą referendum. Jeśli Grecy zagłosowaliby za reformami, wówczas Ateny mogłyby przystać na niemieckie propozycje, tłumacząc to wolą narodu. Ale w sytuacji, gdy obywatele w referendum opowiedzieli się przeciw propozycjom europejskich kredytodawców, grecki rząd uzyskał mandat, aby zasiąść ponownie do stołu negocjacyjnego i negocjować poluzowanie oszczędności w imieniu swoich obywateli.

Unia Europejska została zbudowana na wspólnocie narodów, które zdecydowały się na połączenie, ale przy zachowaniu swojej narodowej suwerenności. Grecji zademonstrowali i wyrazili narodową wolę, która – w przekonaniu Aten – miała stworzyć nowa sytuację negocjacyjną i otworzyć nową partię szachów. Zamiast tego jednak Niemcy zdecydowały, że zaczną domagać się cesji istotnej części suwerenności Grecji poprzez stworzenie kadry europejskich biurokratów, mających nadzorować wdrażanie warunków porozumienia i mających kontrolować sprzedaż narodowych zasobów w celu pozyskania pieniędzy.

Reklama

Szczegóły w tym przypadku są mniej ważne od kluczowego faktu, że Grecy powołali się na swoje suwerenne prawo do samostanowienia, zaś Niemcy odpowiedziały na to stworzeniem porozumienia, które zmusiło Greków do scedowania suwerennych uprawnień.

Niemieckie motywy działań

Niejednokrotnie omawiałem już niemiecki lęk. Niemcy są potęgą eksportową, która zależy od europejskiej strefy wolnego handlu. Niemcy mogą się pochwalić rekordowym dodatnim saldem handlowym za ostatni miesiąc. Niezwykle istotną częścią tego handlu były relacje handlowe zarówno w obrębie strefy euro jak i w obrębie całej Unii Europejskiej. Rozwiązanie Unii Europejskiej dla Niemców wiązałoby się z bezpośrednim zagrożeniem interesu narodowego. Grecka pozycja – szczególnie w kontekście wyników referendum – mogłaby w niedalekiej przyszłości spowodować właśnie rozwiązanie Unii Europejskiej.

Grecka pozycja przeraziła Niemców z dwóch powodów. Po pierwsze, Ateny w oparciu o narodową suwerenność próbowały nakłonić Unię Europejską, aby umożliwić Grecji uniknięcie bólu oszczędności. W efekcie doprowadziłoby to do przesunięcia ciężaru greckiego długu na Unię Europejską, czyli na Niemcy. Dla Berlina z kolei UE była instrumentem wzrostu gospodarczego. Jeśli Niemcy zaakceptowałyby sytuację, w której przejmują odpowiedzialność za problemy finansowe poszczególnych krajów, musiałyby zgodzić się na nadużycie swoich zasobów i podważenie głównego powodu istnienia Unii Europejskiej – przynajmniej z punktu widzenia Berlina. Jeśli Grecy pokazaliby, że są w stanie zmusić Niemców do przejęcia odpowiedzialności za swój dług w dłuższej perspektywie, nie wiadomo, dokąd mogłoby to wszystkich zaprowadzić.

Z drugiej strony, jeśli Grecy opuściliby Unię Europejską, mogłoby to stworzyć precedens, który w końcu podważyłby spójność całego bloku. Jeśli Unia Europejska, używając słów Goethego, byłaby rodziną z wyboru, do której można wejść, a potem ją opuścić, wówczas długoterminowa żywotność bloku zostałaby poważnie podważona. I nie ma przy tym żadnego powodu, dla którego wątpliwości te miałyby nie dotyczyć także strefy wolnego handlu. Jeśli państwa mogłyby opuścić Unię Europejską i tworzyć bariery handlowe, wówczas Niemcy musiałyby mierzyć się z taryfami celnymi. A to – z punktu widzenia Niemiec - byłby koszmarny scenariusz.

Greckie referendum zepchnęło Berlin do narożnika. Niemcy nie mogły zaakceptować greckich żądań. Nie mogły także ryzykować, że Grecja opuści Unię Europejską. Nie mogły również pokazać, że boją się wyjścia Grecji z UE oraz nie mogły być elastyczne. W Niemczech rozważano przez jakiś czas pomysł czasowego opuszczenia strefy euro przez Grecję. Grecja jest obciążona olbrzymim długiem i musi odbudować swoją gospodarkę. Nie jest jasne, co to ma wspólnego z członkostwem w strefie euro lub używaniem własnej waluty. Nie jest także jasne, w jaki sposób miałoby to pomóc Europie lub rozwiązać problem bankowy. Grecy mają poważne problemy – nie mają euro, aby spłacać kredyty bankowe, nie mają też pieniędzy, aby zapewnić płynność w systemie bankowym. To samo miałoby miejsce w sytuacji, gdyby Ateny opuściły Unię Europejską. Sugerowanie, że Grecja powinna czasowo wyjść ze strefy euro jest aktem pozbawionym znaczenia – brawurowym zachowaniem ze strony Niemców. Jeśli ktoś w czasie negocjacji desperacko boi się czegoś, nie ma lepszej strategii niż domagać się tego, co już w istocie ma miejsce.

>>> Czytaj też: Wolny handel nie jest dobry dla wszystkich. Zobacz, jak rosła potęga Niemiec i jak zniszczono Grecję

Odrodzenie się niemieckiego pierwszeństwa

W swoich analizach zamiast Unii Europejskiej, pisałem o Niemcach jako o partnerze negocjacyjnym wobec Grecji. Niemcy przez długi czas były zauważalne jako podmiot kontrolujący Unię Europejską. W ostatnim czasie nie było najmniejszych wątpliwości, że tak jest. Berlin nie stwarzał również żadnych pozorów, że jest łagodny. W efekcie Niemcy podniosły hasło niemieckiego pierwszeństwa, niemieckiego interesu narodowego oraz niemieckiej chęci spacyfikowania opozycji. Między innymi Francuzi i Włosi kwestionowali publicznie niemiecką pozycję. W końcu jednak nie miało to większego znaczenia. Choć Berlin konsultował się z tymi oraz innymi krajami mi, to ostatecznie Niemcy decydowały o pozycji negocjacyjnej. Pomimo, ze negocjacje obywały się w kontekście Unii Europejskiej, to w gruncie rzeczy były to niemieckie negocjacje.

Poprzez takie działania Berlin zrobił coś, czego zrobić nigdy nie chciał: wskrzesił dość jednoznacznie ideę, że to Niemcy są suwerennym i dominującym państwem w Europie, które ma władzę i chęć, aby jednostronnie narzucić swoją wolę innym państwom. Oczywiście przestrzegano pewnych subtelności związanych z głosowaniem przez ministrów finansów i premierów europejskich państw, ale w istocie to Niemcy były tym krajem, który prowadził negocjacje i który narzucił swoją wolę Grecji.

Historyczna pozycja Niemiec w Unii Europejskiej polegała na tym, że był to jeden spośród wielu krajów na Starym Kontynencie. Jednym z głównych celów integracji europejskiej było umieszczenie Niemiec w wielonarodowym podmiocie tak, aby Niemcy mogły rozwinąć się gospodarczo, ale aby nie mogły grać takiej roli, jaką odgrywały w latach 1871-1945. Kluczem do tego było dążenie do tego, aby Niemcy i Francja były zupełnie sprzymierzone. Obawiano się, że niemiecki wzrost gospodarczy doprowadzi do stworzenia unilateralnej siły politycznej po stronie Berlina. Aby tego uniknąć, zakładano, że trzeba umieścić połączone Francję i Niemcy w multilateralnej organizacji – bez ryzykowania wzrostu znaczenia niemieckiej potęgi.

To właśnie Niemcy chciały, aby system ten zadziałał, a wiele niemieckich działań miało na celu uratowanie ponadnarodowego organizmu, jakim jest Unia Europejska. Ale podczas swoich działań mających na celu ratowanie Unii Berlin przekroczył dwie granice. Pierwszą z nich był fakt, że Francja i Niemcy nie występowały razem w trakcie negocjacji z Grecją – pomimo, że ich pozycje nie były aż tak bardzo rozbieżne. Drugą i znacznie ważniejszą granicą, którą przekroczyły Niemcy, były finałowe negocjacje z Grecją oraz zademonstrowanie i nałożenie jednostronnej niemieckiej władzy. Wiele krajów wspierało niemiecką pozycję negocjacyjną od samego początku – szczególnie chodzi o kraje Europy Wschodniej, które oprócz tego, że sprzeciwiały się łożeniu europejskich pieniędzy na Grecję, to dodatkowo odnosiły się z dużą nieufnością do relacji Grecji z Rosją. Niemcy zatem miały sojuszników. Berlin miał także oponentów wśród największych krajów Unii, ale te zostały odsunięte z pola negocjacji.

Te potężne państwa zostały odsunięte szczególnie jeśli chodzi o dwie kwestie. Jedną z nich był jakikolwiek czasowy zastrzyk pieniędzy dla greckich banków. Druga sprawa to niemieckie żądanie, znacznie bardziej ekstremalne niż wcześniej, aby Grecy oddali fundamentalną suwerenność nad własną gospodarką i w efekcie nad samą Grecją. Berlin domagał się, aby Grecja poddała się kontroli i nadzorowi europejskiej władzy, która – jak okazało się podczas ostatnich negocjacji – koniec końców byłby niemiecką władzą.

Niemcy nie chciały tego robić, ale to co dany naród chce zrobić i to, co faktycznie robi, to dwie różne kwestie. To co Niemcy chciały osiągnąć, to wprowadzenie przez Grecję większych oszczędności w zamian za finansowe wsparcie dla greckiego systemu bankowego.

To nie pozycja greckiego rządu przyprawiła Niemcom najwięcej problemów, ale greckie referendum. Jeśli bowiem Berlin zmusiłby grecki rząd do kapitulacji, byłoby to elementem konwencjonalnych negocjacji międzynarodowych. Berlin jednak zmusił do kapitulacji grecki rząd, który miał bezpośredni i silny mandat narodu, to pod wieloma względami było odebrano jako atak na narodową suwerenność. Niemcy zatem nie skonfrontowały się ze swoją polityczną, międzynarodową opozycją, ale bezpośrednio z greckim elektoratem. Niemcy zaś nie mogły po prostu uznać wyników referendum, musiały bowiem odpowiedzieć poprzez domaganie się ustępstw i zmniejszenia greckiej suwerenności.

Oczywiście to nie koniec. Teraz od greckiego rządu zależy, czy wdroży warunki porozumienia. Sytuacja w Grecji jest krytyczna ze względy na kondycję systemu bankowego. Był to jeden z punktów nacisku, jakiego użył Berlin do wymuszenia greckiej kapitulacji. Grecja dziś musi mierzyć się nie tylko z polityką oszczędności, ale także obcym zarządzaniem. Niemiecka pozycja polega dziś na tym, że Berlin nie ufa Grekom. Nie chodzi tu o grecki rząd, ale grecki elektorat. Zatem Berlin chce monitorować i kontrolować sytuację w Grecji. Choć pozycja taka wydaje się uzasadniona w punktu widzenia Niemiec, to może być mieszanką wybuchową dla Greków.

>>> Czytaj również: Zielonka: Unię Europejską czeka rozpad, ale Europa nie jest skazana na zagładę

Potencjał europejskiego niepokoju

W czasie II wojny światowej Niemcy okupowały Grecję. Tak jak w wielu państwach Europy, pamięć o tej okupacji wpisana jest w narodowe DNA Greków. Obecne rozwiązanie będzie postrzegane jako powrót niemieckiej okupacji, zaś przeciwnicy porozumienia Grecji z Unią z pewnością będą używali tego argumentu. Sposób, w jaki osiągnięto porozumienie oraz zapewnienie sobie przez Niemców kontroli nad Grecją będą wskrzeszały historyczną pamięć o niemieckiej okupacji. To już się zaczęło. Agresywny brak elastyczności ze strony Berlina może być rozumiany jako postawa motywowana niemieckim lękiem, ale Niemcy zawsze były wystraszonym krajem, który odpowiadał brawurą i pewnością siebie.

Problem nie został rozwiązany i to nie jest jego koniec – nie tylko dlatego, że grecka odpowiedź jest nieprzewidywalna. Bieda w konfrontacji z utratą suwerenności to poważna sprawa, szczególnie w sytuacji, gdy Grecy pozostaną zarówno biedni, jak i pozbawieni części suwerenności. Niemcy już raz dały przykład podobnych działań na przykładzie Cypru, a teraz na przykładzie Grecji. Wiodąca potęga Europy nie daruje długów bankrutującym dłużnikom. Berlin będzie żądał politycznej podległości w zamian za pomoc. Europa to widzi i zapamięta – bez względu na to, jak silne są dziś antygreckie nastroje.

Ta sytuacja jest bardzo odległa od tego, co Niemcy chciały osiągnąć. Ale Grecja nie może żyć z niemieckimi żądaniami, tak samo jak Niemcy nie mają żyć z żądaniami Aten. Kryzys bankowy dał Niemcom narzędzie władzy nie do odparcia. Obecne warunki wymagają, aby Grecja zaakceptowała teraz politykę oszczędności i przetransferowała kluczowe elementy suwerenności do instytucji, które znajdują się pod kontrolą lub silnym wpływem Niemiec.

Co jeszcze mogą zrobić Niemcy? Co jeszcze może zrobić Grecja? Tragedia geopolitycznej rzeczywistości polega na tym, że to co się wydarzy będzie miało niewiele wspólnego z tym, czego życzyliby sobie na początku politycy.

Tekst ukazał się za zgodą ośrodka Stratfor.

"An Empire Strikes Back: Germany and the Greek Crisis" is republished with permission of Stratfor.