Unijny negocjator Brexitu Michel Barnier i pełnomocnik PE ds. Brexitu Guy Verhofstadt przyjęli piątkowe wystąpienie brytyjskiej premier Theresy May z ostrożną aprobatą, zastrzegając, że potrzeba więcej jasności co do tego, co oznaczały jej deklaracje.

W pisemnym oświadczeniu opublikowanym po wystąpieniu May we Florencji Barnier z uznaniem odnotował chęć rządu w Londynie do osiągnięcia postępu w rozmowach. Przypomniał przy tym, że "czas ma ogromne znaczenie" i jeśli W. Brytania ma wyjść z Unii Europejskiej w marcu 2019 r. na zasadzie porozumienia, jego warunki muszą zostać uzgodnione do jesieni 2018 r.

“Wypracowanie warunków ambitnego partnerstwa na przyszłość jest również celem Unii Europejskiej – napisał Barnier. - Z satysfakcją odnotowujemy fakt, że rząd Wielkiej Brytanii ma świadomość, iż opuszczając Unię Europejską nie może zatrzymać dla siebie wszystkich korzyści płynących z członkostwa i mieć jednocześnie mniej zobowiązań”.

Podsumowując najważniejsze punkty wystąpienia brytyjskiej premier, Barnier przypomniał, jak w każdym z nich wygląda unijne stanowisko.

Propozycje w kwestii praw obywateli UE w W. Brytanii i Brytyjczyków w Unii nazwał „krokiem naprzód”, ale zaznaczył, że propozycje te muszą zostać „przełożone na konkretne zapisy negocjacyjne brytyjskiego rządu”.

Reklama

W kwestii granicy irlandzkiej przypomniał, że celem Komisji Europejskiej jest zachowanie postanowień Porozumienia Wielkopiątkowego „we wszystkich jego wymiarach” oraz dbanie o jednolitość wspólnego rynku i unii celnej. Jego zdaniem propozycje Theresy May nie precyzują, jak W. Brytania chce zadbać o utrzymanie pokoju na wyspie.

Z rezerwą odniósł się też do oświadczenia May w kwestii uregulowania finansowych zobowiązań W. Brytanii wobec 27 państw pozostających w Unii. “W. Brytania przyznaje, że żadne z państw członkowskich nie powinno na skutek Brexitu płacić więcej lub otrzymywać mniej. Jesteśmy gotowi do przedyskutowania konkretnych implikacji tego zobowiązania. Na podstawie zobowiązań podjętych przez wszystkie 28 państw członkowskich ocenimy, czy obejmuje ono wszystkie zobowiązania wynikające z członkostwa W. Brytanii w Unii Europejskiej” - oświadczył.

Odnotowując brytyjską propozycję wprowadzenia dwuletniego okresu przejściowego po Brexicie, główny negocjator UE zaznaczył, że tego rodzaju rozwiązanie będzie wymagało przedłużenia istniejących unijnych regulacji, zarówno prawnych, jak i finansowych przez cały wynegocjowany okres.

W podsumowaniu brytyjskich propozycji Barnier przypomniał, że dopóki kwestie praw obywatelskich, granicy irlandzkiej i zobowiązań finansowych nie zostaną rozwiązane, strona unijna nie będzie podejmować rozmów na temat przyszłych stosunków.

W podobnym tonie ostrożnej aprobaty wypowiedział się o wystąpieniu brytyjskiej premier Guy Verhofstadt, pełnomocnik Parlamentu Europejskiego ds. Brexitu.

"Sześć miesięcy po uruchomieniu art. 50 W. Brytania zdaje się zajmować bardziej realistyczne stanowisko. Rząd brytyjski przyznał w końcu (...) że okres przejściowy jest konieczny" - zaakcentował.

Verhofstadt zaznaczył jednak, że w okresie tym muszą w obowiązywać "acquis communautaire" (prawa Unii) i nie ma mowy o wybieraniu tego, co wygodne. Podobnie jak Michel Barnier wezwał rząd Theresy May do przedstawienia bardziej konkretnych propozycji w poruszonych kwestiach.

"Jeśli chodzi o przyszłe relacje - napisał na swoim koncie na Facebooku Verhofstadt - wiele słyszałem o tym, czego W. Brytania nie chce (wspólny rynek, unia celna, Europejski Obszar Gospodarczy). Mam nadzieję, że niedługo usłyszę, jak wyobrażają sobie to +głębokie i specjalne partnerstwo z UE+. Przypomnę, że naszym zdaniem najlepszą formą przyszłych stosunków byłaby umowa stowarzyszeniowa".

W. Brytania zdecydowała o wyjściu z Unii Europejskiej w referendum 23 czerwca 2016 r. Rozmowy o warunkach wyjścia rozpoczęły się 29 marca br. Zgodnie z art. 50 Traktatu Lizbońskiego oznacza to, że muszą się one zakończyć w przeciągu dwóch lat, czyli do 29 marca 2019 r., kiedy to W. Brytania przestanie być członkiem Unii.

W tym czasie obydwie strony mają zdecydować, czy Brexit odbędzie się w sposób „miękki”, czyli z utrzymaniem niektórych związków z Unią (np. dostępu do wspólnego rynku, swobody przepływu osób), czy też „twardy” – bez zawarcia kompromisu. W tym drugim wariancie stosunki między W. Brytanią i Unią Europejską będą - przynajmniej na początku - regulować jedynie ogólne międzynarodowe umowy, jak np. uzgodnienia w ramach Światowej Organizacji Handlu.

W kwietniu br. strona unijna postanowiła, że w pierwszej fazie negocjacji muszą zostać rozwiązane trzy podstawowe kwestie: praw obywateli UE w W. Brytanii po Brexicie i vice versa, wzajemnych rozliczeń finansowych oraz granicy pomiędzy Irlandią i Irlandią Północną. Dopiero po ich rozwiązaniu Komisja Europejska gotowa jest podjąć rozmowy na temat przyszłych stosunków.

W ramach pierwszej fazy odbyły się dotychczas trzy czterodniowe rundy negocjacyjne. Nie przyniosły one jednak znaczących postępów.

Od początku sierpnia br. Londyn zaczął przedstawiać pakiety propozycji dotyczących głównie uregulowania kwestii granicy i praw obywatelskich, a także po części kwestii celnych. Propozycje te rząd Theresy May określił mianem odważnych, niekonwencjonalnych i nastawionych na przyszłość.

W Brukseli spotkały się one z chłodnym przyjęciem. Większość komentatorów uznała je za niewystarczające i mało realistyczne, niektórzy wręcz ocenili, że to rodzaj zasłony dymnej, która ma odwrócić uwagę od zasadniczej kwestii, jaką pozostają wzajemne rozliczenia finansowe.

Zakończenie pierwszej fazy rozmów planowano na koniec października. W Brukseli coraz częściej słyszy się jednak, że z powodu braku postępów mogą zostać przedłużone do grudnia.

Kolejna tura pierwszej fazy rozmów rozpocznie się w poniedziałek.

Z Brukseli Grzegorz Paluch (PAP)

gpal/ az/ mc/