Administracja prezydenta USA Donalda Trumpa naciska na swoich europejskich sojuszników, by nałożyli ostrzejsze sankcje na Rosję m.in. w celu zwalczania rosyjskiej kampanii dezinformacyjnej i cyberataków - pisze w czwartek "Financial Times".

Wbrew wrażeniom, że Trump jest "miękki wobec Kremla", amerykańscy urzędnicy chcą, by Europejczycy podjęli skoordynowane działania przeciwko "państwowym i niepaństwowym podmiotom" stojącymi za cyberprzestępczością oraz podjęli nowe antykorupcyjne działania na poziomie krajowym - czytamy w artykule zamieszczonym na portalu "FT".

W tym celu delegacja Departamentu Stanu USA spotyka się w tym tygodniu z europejskimi dyplomatami w Brukseli i Londynie. Jak wskazuje "FT", strona amerykańska ma świadomość, że Rosja może próbować wykorzystywać rosnące różnice między USA i UE dotyczącymi porozumienia nuklearnego z Iranem oraz nowych planów Waszyngtonu w sprawie ceł.

"Musimy pracować z europejskimi partnerami, by robić więcej przeciwko szkodliwemu rosyjskiemu działaniu i powstrzymać Rosję przed wykorzystywaniem jakichkolwiek dostrzeganych prześwitów między Europą i USA" - przekazał anonimowo jeden z amerykańskich urzędników brytyjskiemu dziennikowi. Z kolei źródło "FT" w Kongresie przyznało, że Europejczycy "prawdopodobnie pozostaną niewzruszeni stosunkowo niskim szczeblem delegacji USA, do której wejdą techniczni eksperci (...)".

"Unia Europejska jest podzielona w sprawie perspektywy nałożenia ostrzejszych sankcji na Rosję" - zauważa "Financial Times". Wskazuje, że "kilka europejskich państw zdenerwowały" działania USA wymierzone w rosyjskich oligarchów, z którymi prowadzą one interesy.

Reklama

Amerykańska administracja "stara się pokazać, że podchodzi do zagrożenia ze strony Rosji poważnie, mimo niejasnego własnego stanowiska Trumpa wobec Moskwy" - odnotowuje "FT". Jak utrzymuje amerykańskie źródło gazety "nie ma sprzeczności w tym, że Trump proponował w marcu szczyt z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, jednocześnie nakładając ostrzejsze sankcje".

Od początku urzędowania Trumpa w Białym Domu jego administracja nałożyła sankcje na 205 podmiotów związanych z Rosją - pisze "FT", powołując się na uzyskany wewnętrzny amerykański dokument. Brytyjski dziennik podkreśla zarazem, że w kwietniu w Waszyngtonie anulowano potencjalny nowy pakiet sankcji.

Europejscy dyplomaci przyznają, że państwa UE mogą "nie nadążyć" za bardziej agresywnym podejściem USA wobec Rosji. Jak przekazał "FT" europejski dyplomata, Stary Kontynent "jest za bardzo podzielony". Drugi z dyplomatów oświadczył z kolei, że Waszyngton próbuje wymusić na Europejczykach "dobrowolne poddanie się". "I tak pójdziecie za nami" - charakteryzuje podejście przedstawicieli USA.

W środę w Brukseli David Tessler z Departamentu Stanu USA wywierał presję na UE, by ta podjęła restrykcyjne kroki przeciwko rosyjskiemu cyberzagrożeniu - czytamy w "FT". Z kolei w czwartek ten dyplomata ma w Londynie naciskać na państwa G7, by przyjęły sankcje w związku z prawem Mangnitskiego.

W liście Departamentu Stanu do Kongresu USA, do którego dostęp uzyskał "FT", prawo Magnitskiego nazwano "głównym narzędziem amerykańskiej polityki zagranicznej". W liście stwierdzono, iż USA "aktywnie naciskają" na kilku członków grupy G7 w sprawie przyjęcie tego prawa. Jak przypomina "FT", m.in. Francja, Niemcy oraz Włochy nie podjęły działań w tym kierunku.

Brytyjski dziennik zaznacza, że podział między UE a USA następuje, gdy Waszyngton próbuje "uspokoić napięcie" po wycofaniu się Stanów Zjednoczonych z układu nuklearnego z Iranem. Według źródeł dyplomatycznych "FT" proces formowania się rządu we Włoszech z udziałem Ligi, która jest krytykiem sankcji UE wobec Rosji, "czyni ostrzejsze środki na poziomie europejskim mniej prawdopodobnymi".