Nie widzimy obecnie żadnego bezpośredniego zagrożenia atakiem wojskowym na którykolwiek z krajów NATO - powiedział PAP w piątek sekretarz generalny Sojuszu Jens Stoltenberg. Jednocześnie przyznał, że NATO uważnie przygląda się agresywnym poczynaniom Rosji.

"Ze strony Rosji obserwujemy powtarzający się schemat nieodpowiedzialnych zachowań. Aneksja Krymu, destabilizowanie wschodniej Ukrainy, współodpowiedzialność za strącenie malezyjskiego samolotu, ingerowanie w wewnętrzne procesy polityczne (innych krajów), ataki cybernetyczne, czy wreszcie użycie (chemicznego) środka bojowego przeciwko obywatelom brytyjskim w Salisbury" - wyliczał.

Jak zaznaczył, takie zachowania to jeden z wielu powodów, dla których NATO dostosowało się do nowej sytuacji, m.in. przez największe od czasów zimnej wojny wzmocnienie swoich zdolności obronnych.

"Zwiększamy swoją obecność we wschodniej części Sojuszu poprzez stacjonowanie grup bojowych w Polsce czy zwiększając liczbę ćwiczeń i ilość sprzętu w Europie. Wszystko to robimy, by zapewnić, że w razie potrzeby jesteśmy w stanie działać szybko, a także po to, by odstraszać potencjalnych przeciwników. Dodatkowo wzmacniamy też swoje zdolności obrony przed atakami cybernetycznymi, inwestujemy w środki obrony, polepszamy zdolności wywiadowcze, orientację sytuacyjną" - dodał.

Mówiąc o zagrożeniach hybrydowych ze strony Rosji, Stoltenberg przypomniał, że zagrożenia takie to cały szereg działań o charakterze zarówno czysto wojskowym, jak i cywilnym, operacji tajnych i jawnych - od inwazji "zielonych ludzików" przez propagandę po ataki cybernetyczne. Dlatego też środki odpowiedzi na tego rodzaju zagrożenia muszą być różne. Najważniejszym z nich jest, jego zdaniem, wzmocnienie obecności wojskowej NATO w krajach na wschodniej flance.

Reklama

"Wojska NATO są tam, by zapewnić, że to, co wydarzyło się na Krymie, nie zdarzy się w żadnym z krajów członkowskich Sojuszu" - podkreślił. Inne środki przeciwdziałania metodom hybrydowym, które wymienił, to m.in. wzmacnianie obrony cyfrowej i zwalczanie dezinformacji.

Szef NATO zaznaczył przy tym, że głównymi narzędziami w walce z dezinformacją powinny być fakty i prawda, albowiem "prawda zwycięży". "Dlatego potrzebujemy wolnej i niezależnej prasy, która będzie zadawać trudne pytania, weryfikować źródła i sprawi, że Rosji czy innemu krajowi będzie bardzo trudno manipulować i używać dezinformacji jako narzędzia podminowującego procesy demokratyczne" - argumentował.

Odwołując się do słów ukraińskiego premiera Wołodymyra Hrojsmana, który w piątek powiedział w Brukseli, że planowany nowy gazociąg Nord Stream 2 jest w istocie nową bronią hybrydową Rosji, szef NATO powiedział, że jakkolwiek członkowie Sojuszu różnią się w ocenie tego projektu, to istnieje między nimi zgoda co do tego, że należy chronić infrastrukturę energetyczną krajów NATO. "Ważne jest, by zapewnić dywersyfikację dostaw. Z drugiej strony dobrze byłoby zainwestować więcej w odnawialne źródła energii. Tego rodzaju źródła to zazwyczaj źródła lokalne i jako takie zmniejszają uzależnienie od importu" - zauważył.

Pytany o ocenę sytuacji na wschodzie Ukrainy, Stoltenberg powiedział, że stanowisko NATO pozostaje w tej sprawie niezmienne: Sojusz domaga się przestrzegania postanowień porozumień z Mińska, w tym natychmiastowego zawieszenia broni i wycofania ciężkiego sprzętu wojskowego oraz zapewnienia międzynarodowym obserwatorom pełnego, niczym nieskrępowanego dostępu do rejonu walk. Przypomniał jednocześnie, że NATO udziela Ukrainie pomocy zarówno politycznej, jak i praktycznej, a niektóre kraje sojusznicze dostarczają też pomocy dwustronnej. "Pomoc ta ma wesprzeć Ukrainę w reformowaniu sił zbrojnych i w ewentualnym przygotowaniu do integracji euroatlantyckiej" - wyjaśniał.

Zdaniem szefa NATO obecnie Ukraina powinna skupić się na reformach, natomiast perspektywa ewentualnego przyjęcia do Sojuszu jest kwestią przyszłości. Podkreślił jednak, że to sprawa jedynie między NATO i Ukrainą i żadna inna strona nie może uzurpować sobie prawa głosu w tej sprawie.

"Nasze przesłanie brzmi następująco: suwerennym prawem każdego państwa jest decyzja o tym, jaką ścieżkę chce obrać, w tym także jak chciałoby się zabezpieczyć i do jakiego sojuszu wojskowego należeć. (...) Rosja nie ma tu nic do powiedzenia. Nie uznajemy idei stref wpływów, według której silne kraje mają prawo decydować o tym, co ich sąsiedzi mogą lub czego nie mogą robić" - podsumował.

W poniedziałek Jens Stoltenberg weźmie udział w posiedzeniu odbywającej się w Warszawie wiosennej sesji Zgromadzenia Parlamentarnego NATO, spotka się też z prezydentem Andrzejem Dudą i ministrem obrony narodowej Mariuszem Błaszczakiem.

>>> Czytaj też: Putin: Sankcje hamują rozwój, ale gospodarka Rosji się ustabilizowała