Wystarczy, że nie chcesz obciążać państwa….

Ta historia może zdarzyć się każdemu, kto postanowił nie obciążać państwa i po utracie pracy nie rejestrować się jako bezrobotny. Albo temu, kto wrócił do Polski i przez kilka miesięcy rozkoszował się życiem bez pośpiechu. Albo komuś, kto z zyskiem sprzedał firmę za granicą, jeszcze nie przeszedł na emeryturę i postanowił wydać swoje pieniądze w Polsce.

Kiedy jednak miną trzy miesiące…

Mijają trzy miesiące zmagań z polską rzeczywistością, szoku po utracie pracy, szukania mieszkania i delikwent postanawia wykupić dobrowolne ubezpieczenie zdrowotne. Z prawem do pobytu w szpitalu i refundacji leków. Udaje się więc do oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia, a tu go czeka przykra niespodzianka.

Reklama

…płacisz karę

Dowie się bowiem, że zgodnie z artykułem 68 ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, musi zapłacić nie tylko składkę, ale także 638,07 zł dodatkowej opłaty, bo minęły ponad trzy miesiące od opłacenia ostatniej składki. Jeśli minął rok - 1595,18 zł. A jeśli minęło 10 lat – można zbankrutować. Karna opłata wynosi 6380,70 zł.

To samo dotyczy naiwnego przedsiębiorcy

Ten sam przepis dotyczy jednak nie tylko naiwnego bezrobotnego czy Polaka z cudzoziemskimi zaszłościami. Także właściciel firmy, który stwierdzi, że już się dorobił, może żyć z odsetek i sprzeda firmę powinien po zapłaceniu ostatniej składki na NFZ w związku z prowadzoną działalnością gospodarczą natychmiast wykupić przymusowe dobrowolne ubezpieczenie zdrowotne u państwowego monopolisty.

Jeśli przegapi trzy miesiące, również musi zapłacić karne 638 zł i 7 groszy – potwierdza Forsalowi.pl Magdalena Stawarska, rzecznik NFZ.

Pracodawcy i zakonnicy są uprzywilejowani

Ale w ustawie jest niekonsekwencja. Jeśli bowiem ktoś po wielu miesiącach utrzymywania się na własny koszt, a nie na koszt państwa (ale bez płacenia składek na NFZ), znajdzie pracę w dowolnej firmie, to pracodawca nie musi zapłacić karnej składki. „Zgodnie z ustawą o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, przy obowiązkowym ubezpieczeniu zdrowotnym nie ma opłaty dodatkowej” – potwierdza Magdalena Stawarska.

Krótko mówiąc – uczciwy i naiwny Polak, który przegapi trzy miesiące bez dobrowolnego ubezpieczenia, ale potem chce je kupić, musi zapłacić frycowe. Nie wiadomo za co, bo firma, która by go zatrudniła – po takim samym czasie nieopłacania składki – już dodatkowych pieniędzy nie musi wyjmować z kieszeni.

Prawo uprzywilejowuje też cudzoziemców: karnej opłaty nie zapłacą m.in. zagraniczni studenci i uczestnicy studiów doktoranckich, odbywający kursy przygotowawcze do podjęcia nauki w języku polskim oraz zakonnice i zakonnicy czy postulanci zakonów.

Wygląda na to, że jeszcze nikt się nie skarżył na nierówne traktowanie obywateli. W biurze Rzecznika Praw Obywatelskich poinformowano Forsal.pl, że o ile zdarzają się skargi związane z ubezpieczeniami zdrowotnymi, o tyle dotychczas nikt nie zakwestionował karnej opłaty.

Wróciłeś z Londynu? Biegnij do NFZ.

Dla wracających obecnie z Wielkiej Brytanii i innych krajów UE, o ile tam pracowali legalnie i mają na to dokumenty, NFZ ma nieco lepsze wiadomości. „Osoba, która przebywała w Wielkiej Brytanii i miała tam prawo do świadczeń zdrowotnych oraz posiada potwierdzone okresy ubezpieczenia na formularzu E104 nie musi płacić żadnych dodatkowych opłat. Ten okres traktuje się tak samo jakby osoba była ubezpieczona w Polsce np. przy ubezpieczeniu dobrowolnym (art. 18 Rozporządzenia Rady (EWG) nr 1408/71)” – wyjaśnia Magdalena Stawarska. Z przepisów wynika jednak, że i tak trzymiesięcznego terminu trzeba pilnować.

Czy NFZ sprzedaje ubezpieczenie?

Karne opłaty budzą tym większe zdziwienie, im dokładniej czyta się np. kodeks cywilny w części dotyczącej ubezpieczeń. „Istotą umowy ubezpieczenia jest to, że składka płacona jest za okres, w którym udzielona jest ochrona ubezpieczeniowa. Płacę składkę za gotowość udzielenia świadczeń” – wskazuje mecenas Aleksander Daszewski z biura Rzecznika Ubezpieczonych. Nie ma znaczenia, czy to ubezpieczenie dobrowolne, jak komunikacyjne AC, czy ubezpieczenie obowiązkowe, jak komunikacyjne OC. Relację ubezpieczyciela i jego klienta określa art. 805 Kodeksu cywilnego: „Przez umowę ubezpieczenia ubezpieczyciel zobowiązuje się, w zakresie działalności swego przedsiębiorstwa, spełnić określone świadczenie w razie zajścia przewidzianego w umowie wypadku, a ubezpieczający zobowiązuje się zapłacić składkę”.

Aleksander Daszewski wskazuje, że możliwe jest zapłacenie składki wstecznie. „Jednak retroakcja jest możliwa wówczas, gdy za składkę pojawia się ochrona – na przykład wtedy, gdy operował mnie lekarz, ja nic nie wiem o ewentualnej szkodzie, ale wolę się ubezpieczyć na taki wypadek” – wyjaśnia.

To dlatego, że zgodnie z art. 806 Kodeksu cywilnego „objęcie ubezpieczeniem okresu poprzedzającego zawarcie umowy jest bezskuteczne, jeżeli w chwili zawarcia umowy którakolwiek ze stron wiedziała lub przy zachowaniu należytej staranności mogła się dowiedzieć, że wypadek zaszedł lub że odpadła możliwość jego zajścia w tym okresie. Istotą umowy ubezpieczenia jest przeniesienie ryzyka na ubezpieczyciela, a za to rzeczywiste przeniesienie ryzyka trzeba zapłacić. Dobrze to pokazuje przypadek umowy komunikacyjnego OC, jeśli klient podpisał umowę, ale np. nie zapłacił drugiej kwartalnej składki. „I tak ubezpieczyciel obejmuje nas ochroną. Ale ma prawo domagać się zapłacenia składki za ten okres” – podkreśla mecenas Daszewski.

Co prawda rzecznik ubezpieczonych nie zajmuje się obowiązkowymi ubezpieczeniami zdrowotnymi i NFZ, ale – jak wskazuje Aleksander Daszewski – można popatrzeć na ubezpieczenia medyczne jak na umowę ubezpieczenia.

Tym bardziej można, że o ubezpieczeniu prawo mówi wprost. Zgodnie z art. 2 ustawy określającej zasady działania NFZ, „do korzystania ze świadczeń opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych na zasadach określonych w ustawie mają prawo: osoby objęte powszechnym - obowiązkowym i dobrowolnym ubezpieczeniem zdrowotnym, zwane dalej "ubezpieczonymi”.

Owszem, można sobie wyobrazić, że Kowalski po zdiagnozowaniu jakiejś choroby postanawia zacząć korzystać z NFZ i dlatego – za czas przeszły – musi zapłacić składkę. Tyle, że zgodnie z art. 806 k.c. nie można skutecznie podpisać umowy ubezpieczenia wstecz, jeśli przynajmniej jedna ze stron wiedziała o zajściu wypadku. Zaś art. 58 tego samego k.c. stanowi, że czynność prawna sprzeczna z ustawą albo mająca na celu obejście ustawy
jest nieważna. To by zaś oznaczało, że Kowalski chcąc wykupić potencjalne przyszłe świadczenia w związku z chorobą, o której wie, podpisuje umowę ubezpieczenia, która od początku jest nieważna.

Prywatny ubezpieczyciel mniej chciwy od NFZ

Ubezpieczenia zdrowotne są – poza NFZ – oferowane też przez prywatnych ubezpieczycieli. Dają dostęp do pewnych świadczeń i biorą za to ciężkie pieniądze. Ale nie mają pomysłów, by uzależnić podpisanie umowy od opłacenia dodatkowych „zaległych” składek. Po prostu indywidualnie szacują ryzyko.

„Co do założeń oceny ryzyka w indywidualnych ubezpieczeniach zdrowotnych to o ile ubezpieczyciel bierze na siebie ryzyko kosztów leczenia wcześniej występujących chorób tj. takich, które zostały zdiagnozowane przed początkiem odpowiedzialności towarzystwa ubezpieczeniowego w zakresie ochrony ubezpieczonego, to musi to wkalkulować w płaconą przez ubezpieczającego składkę” – mówi Forsalowi.pl Paweł Kalbarczyk, dyrektor Biura Ubezpieczeń Zdrowotnych PZU Życie. Może być więc tak, że składka dla konkretnej osoby będzie wyższa niż standardowa. Ale nie jest to tak jak w NFZ, gdzie – czy to zdrowy czy to chory – za przerwę w płaceniu składek i tak zapłaci.

„Towarzystwa ubezpieczeniowe mogą także wkalkulować z góry wyższe ryzyka i objąć ochroną każdego ze wszystkimi obciążeniami zdrowotnymi, z którymi przychodzi do ubezpieczenia. Taki model jest jednak stosowany raczej w ubezpieczeniach grupowych, a nie indywidualnych. W ubezpieczeniach indywidualnych takie podejście mogłoby być nieatrakcyjne dla osób zdrowych i być jednocześnie zbyt atrakcyjne cenowo dla osób chorych i tym samym ryzykowne biznesowo dla ubezpieczyciela” – dodaje dyrektor Kalbarczyk.

Ubezpieczyciel może zrobić jeszcze jedną rzecz – wykluczyć wcześniej występujące choroby z odpowiedzialności. Paweł Kalbarczyk wyjaśnia, że wówczas płaci się tylko standardową składkę, a w przypadku leczenia choroby, która była zdiagnozowana przed dniem rozpoczęcia ochrony ubezpieczeniowej, koszty leczenia takiej choroby nie są ponoszone przez ubezpieczyciela. Płaci za to sam ubezpieczony.

Nie wiadomo więc, za co płaci się karną opłatę przy dobrowolnym ubezpieczeniu zdrowotnym w NFZ. Szczęśliwcami są tylko emeryci, którzy postanowili spędzić w Polsce czas emerytury. NFZ wyjaśnia, że jeśli są to emeryci „unijni”, otrzymują pełne świadczenia zdrowotne na terenie państwa zamieszkania. Jeśli emerytura przychodzi spoza UE – do ZUS zgłosi takiego emeryta np. bank przekazujący świadczenie. Ale lepiej nie być zbyt przedsiębiorczym, żyć z odsetek i zwalniać państwo na dłużej niż trzy miesiące z objęcia nas ubezpieczeniem zdrowotnym. Słono się za to płaci.