Benzyna może potanieć o 7 proc., mieszkania w dużych miastach o około 12 proc., za to o około 10 proc. może zdrożeć wódka, o 20 proc. komercyjny najem mieszkań, zaś żywność - o około 3 proc. Tak mogą wyglądać ceny w 2009 roku. O ile złoty nie zacznie gwałtownie tracić na wartości.

Najmniej powinniśmy się martwić o ceny żywności

Dla wskaźnika inflacji kluczowe są ceny żywności. Te mogą w pierwszej połowie roku wzrosnąć o 3-3,5 proc., jednak jak twierdza ekonomiści, ich dynamika nie będzie duża, w skali całego roku może wynieść… 0 proc. Potwierdzają to wypowiedzi przedstawicieli branży.

Oczywiście jak zawsze o cenach chleba, mięsa czy warzyw zdecydują zbiory w drugim półroczu, a wpływ na nie ma mnóstwo czynników, z których najważniejszy to pogoda.

Reklama

- Co prawda w niektórych kategoriach będziemy notowali wzrost cen – dotyczy to np. mięsa wieprzowego, czy warzyw – jednak żywność nie będzie głównym czynnikiem zwiększającym inflację. Stabilne powinny być np. ceny pieczywa. Spodziewamy się natomiast, że potanieją owoce - mówi Ewa Rosiak z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. - Generalnie żywność nie powinna być w ciągu całego przyszłego roku czynnikiem mającym szczególny wpływ na inflację. Można wysnuć taki wniosek na podstawie kształtowania się cen np. zbóż – dodaje Ewa Rosiak.

Będzie miło na stacjach paliw

Umiarkowanymi optymistami mogą być także kierowcy. Średnie ceny benzyny powinny być niższe, niż średnie ceny z tego roku.

- W połowie przyszłego roku średni poziom cen benzyny i oleju napędowego może kształtować się na poziomie 4 zł – ocenia Dorota Gudaś z firmy Reflex monitorującej rynek paliw. - Zakładamy, że złoty będzie stabilny wobec dolara. Trudno jednak szacować, jaki ten kurs dolara będzie Tak jak w lipcu, gdy ropa kosztowała 150 dolarów za baryłkę, parasolem ochronnym dla cen detalicznych był mocny złoty, tak teraz jego osłabienie ogranicza nam obniżki cen na stacjach – dodaje Gudaś.

Ekonomiści jednak zalecają ostrożność w szacowaniu cen paliw w przyszłym roku. Po pierwsze, nie sposób ocenić, jak będzie kształtował się kurs złotego wobec dolara i euro. Prognozy są bardzo różne. Po drugie, wiele zależy od kształtowania się globalnych tendencji na rynku.

- Kluczowe znaczenie dla kształtowania się cen ropy ma wskaźnik wzrostu gospodarczego w Chinach. To właśnie Chiny do tej pory napędzały wzrost cen ropy. Chiny są drugim po USA konsumentem ropy na świecie. Jeżeli ten wskaźnik wzrostu gospodarczego Chin będzie niski nie będzie bodźca, żeby rosły ceny ropy – mówi Gudaś. - Z drugiej strony niebawem powinna zapaść decyzja państw zrzeszonych w OPEC o poziomie wydobycia. Szacuje się, że producenci podejmą decyzję w sprawie cięcia limitów produkcji. Jej wielkość może zostać zmniejszona do poziomu 2,5 mln baryłek dziennie – dodaje Gudaś.

Gorzej będzie w sklepie monopolowym

Jedną z nielicznych kategorii, która może w przyszłym roku podrożeć, są wyroby spirytusowe. Podwyżka akcyzy, którą zamierza wprowadzić rząd może oznaczać wzrost cen detalicznych wódki.- Podwyżka akcyzy o około 10 proc. spowoduje, że ceny wyrobów spirytusowych znacznie wzrosną. Nie będzie to 1 zł na butelce najbardziej popularnego alkoholu – jak wyliczył premier – ale co najmniej 1,5 zł. Trzeba przecież doliczyć wzrost marż pośredników i VAT. Mówiąc krótko butelka popularnej wódki, która dziś kosztuje około 16,5 zł będzie kosztowała 18 zł. Wzrost cen wódki przełoży się na wyższą inflację, to pewne – ocenia Leszek Wiwała, prezes zrzeszającej producentów alkoholi organizacji Polski Przemysł Spirytusowy.

Jest też zła wiadomość dla wynajmujących mieszkania

Podwyżki nie ominą także najemców mieszkań. Zaostrzenie polityki kredytowej banków znacznie ograniczyły sprzedaż mieszkań, więc potencjalni klienci szukają są zmuszeni do wynajmowania lokali. Ceny najmu mogą wzrosnąć w dużych miastach o około jedną piątą.

…ale lepsza dla kupujących własne „m”

Co innego ceny samych mieszkań. - Popyt na mieszkania zmalał, bo kredyty stały się mniej dostępne. Poza tym na innych rynkach, choćby w Europie Zachodniej, widać spadek cen nieruchomości. Inwestorzy mogą zakładać, że podobny trend będzie wyraźny także u nas, więc wstrzymują się z decyzją o kupnie.

Zresztą ceny już zaczęły spadać, widać to najbardziej w cenach mieszkań. W Warszawie w niektórych dzielnicach ten spadek wyniósł nawet 2 tys. za metr. Np. na Saskiej Kępie jeszcze w 2007 roku było mnóstwo transakcji, gdzie cena wynosiła 10-11 tys. zł za metr kwadratowy. Teraz oferty to 9,5-8,5 tys. zł – mówi Artur Salach, rzeczoznawca majątkowy z firmy Estim Consulting

- Trend spadkowy widać od maja tego roku. Głębszego spadku można się spodziewać w 2009 roku. Będzie mniejszy popyt, a podaż jest taka, jaka jest. Potencjalni kupujący będą mieli problem z uzyskaniem kredytów. A deweloperzy będą chcieli upłynnić to, co wybudowali. Pamiętajmy, że cena nie odzwierciedlała kosztu budowy, w niektórych przypadkach zysk sięgał kilkudziesięciu procent. Firmy mają więc jeszcze miejsce na obniżanie cen. I o ile średnia cena metra kwadratowego w Warszawie to około 8 tys. zł, o tyle w przyszłym roku może ona spaść do 7-7,5 tys. zł – dodaje Salach.