Temat wpływu unijnych umów o wolnym handlu na sektor rolniczy stanął na poniedziałkowym spotkaniu szefów resortów rolnictwa państw UE na wniosek Francji. Pod koniec ubiegłego roku Komisja Europejska przedstawiła raport w tej sprawie, który pokazuje jak przywileje, które strona unijna daje państwom trzecim, wpływają na ceny produktów europejskich farmerów.

Polska jeszcze przed poniedziałkowym spotkaniem wystosowała pismo do Rady UE, w którym zwrócono uwagę na negatywne konsekwencje przyszłej umowy o wolnym handlu między UE i Nową Zelandią, zwłaszcza dla producentów nabiału.

Wprawdzie rokowania w tej sprawie jeszcze się nie zaczęły, ale sygnalizowanie potencjalnego problemu już na tym etapie może pozwolić na zawężenie mandatu do rozmów dla Komisji Europejskiej, by handel we wrażliwym sektorze był ograniczony.

Import z Nowej Zelandii do Polski rośnie w ostatnich latach bardzo dynamicznie. Z danych ministerstwa rozwoju wynika, że w 2015 roku w porównaniu z poprzednim jego wartość wzrosła o 120 proc. Więcej niż połowa sprowadzanych z tego wyspiarskiego państwa do Polski towarów to produkty rolnicze. Najszybciej rośnie wartość importu produktów mlecznych.

Reklama

"Tamtejszy rynek jest dużo bardziej rozwinięty i konkurencyjny niż nasz. 90 proc. produkcji trafia na eksport" - powiedział PAP jeden z polskich dyplomatów. Nowa Zelandia opiera swój model gospodarki na handlu międzynarodowym. Producenci z tego liczącego nieco ponad 4 mln mieszkańców krajów są w dużej mierze nastawieni na eksport.

Jak poinformowało PAP polskie źródło dyplomatyczne, Jurgiel podczas swojego wystąpienia na zamkniętym dla mediów spotkaniu ministrów rolnictwa zwrócił uwagę na problem, jaki mogłaby stworzyć umowa o wolnym handlu UE z Nową Zelandią dla unijnych producentów nabiału.

W piśmie wystosowanym przed posiedzeniem Polska podkreśliła, że w UE jest 12 tys. zakładów przetwórstwa mlecznego, a sektor nabiałowy tworzą głównie małe i średnie przedsiębiorstwa.

Nasz rząd przedstawił wniosek, by ten dział produkcji był wyłączony z planowanych rozmów na temat liberalizacji handlu pomiędzy UE a Nową Zelandią.

O tym, że sprawa ta może mieć duże znaczenie, mogą świadczyć losy negocjowanej przez kilka lat umowy między UE a Kanadą (CETA). Porozumienie omal nie trafiło do kosza, bo liczący niewielki ułamek unijnej ludności francuskojęzyczny region Walonia chciał ją zablokować, właśnie z obawy o interesy swoich rolników.

UE i Nowa Zelandia mają od 1999 r. umowę, która ułatwia handel między nimi, ale nie jest to porozumienie o wolnym handlu. Rozmowy w tej sprawie mają się jednak zacząć wkrótce, co ustalono na najwyższym politycznym poziomie. Unia, zaraz po Australii, jest drugim najważniejszym partnerem handlowym dla Nowej Zelandii. Z kolei Nowa Zelandia jest dla UE 50. partnerem gospodarczym. Roczna wymiana sięga 8,1 mld euro. Eksport z państwa wyspiarskiego na stary kontynent to głównie produkty rolne.

Według danych polskiego ministerstwa rozwoju w 2015 r. obroty handlowe między Polską a Nową Zelandią wynosiły 460 mln zł. Umowa o wolnym handlu z tym państwem może być bardzo korzystna dla Polski, ponieważ nasz eksport znacznie przewyższa import z tego kraju. W 2015 r. jego wartość wynosiła 282 mln zł, natomiast wartość importu sięgała 177 mln zł.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)