Producenci drewna zacierają ręce. Wzrost cen surowca trwający od września 2015 r. w pierwszych tygodniach nowego roku jeszcze przyspieszył. Za 1 m sześc. tarcicy z dostawą w maju trzeba zapłacić ponad 600 zł, o 15 proc. więcej niż w grudniu. Na szczęście nie są to ceny obowiązujące w kraju – tyle za surowiec wykorzystywany przede wszystkim w budownictwie płacą Amerykanie. Zwyżka cen jest odzwierciedleniem oczekiwanego wzrostu inwestycji po objęciu urzędu prezydenta przez Donalda Trumpa. W Europie i Polsce jest inaczej.
– Drewna nie opłaca się przewozić na większe odległości, więc cena surowca kształtuje się na rynkach lokalnych – mówi Rafał Karcz, dyrektor administracyjny w Pfleiderer Group, czołowym europejskim producencie materiałów na bazie drewna.
To nie znaczy, że ceny nie rosną. Na polskim rynku są wyższe niż w 2016 r. o ok. 3,5 proc. Kupując 1 m sześc. drewna, trzeba się liczyć z wydatkiem rzędu 200 zł, chociaż ceny są bardzo zróżnicowane w zależności od gatunku. W przypadku najwyższej jakości dębiny kupowanej na aukcjach, na których wygrywa ten, kto da najwięcej, mogą przekraczać nawet 3 tys. zł. Ale według takich zasad sprzedawana jest tylko niewielka część surowca, którego 90 proc. dostarczają Lasy Państwowe. Większość drewna oferowana jest po cenach ustalanych przez dyrekcję generalną firmy.
– Bierzemy pod uwagę wiele czynników, na przykład poziom cen na rynkach Europy Zachodniej. Ale nie koncentrujemy się na maksymalizacji zysków. Uwzględniamy także potrzeby krajowego przemysłu, żeby jego produkcja była konkurencyjna – zapewnia Leszek Banach, szef regionalnej dyrekcji Lasów Państwowych w Zielonej Górze.
Reklama
Za pośrednictwem prowadzonego przez Lasy portalu przedsiębiorcy składają zamówienia na drewno po cenach, które mogą się odchylać o 2 proc. od ustalonego poziomu. Ten, kto zaoferuje najwyższą dopuszczalną cenę, kupi tyle surowca, ile potrzebuje.
– Będzie także mógł odebrać surowiec z wybranego przez siebie punktu. Dzięki temu zaoszczędzi na kosztach transportu. Przedsiębiorcy, którzy zaproponują najniższą cenę, nie odejdą z kwitkiem, ale muszą się liczyć z redukcją zamówienia – wyjaśnia Banach.
Aukcje, na których przedsiębiorcy składali zamówienia na dostawę surowca na ten rok, odbyły się jesienią. Kto nie kupił wystarczającej ilości, będzie mógł to zrobić na aukcjach dodatkowych. Żeby jednak nie zostać na lodzie i nie być zmuszonym do ograniczenia produkcji, tym razem zaproponuje zapewne wyższą cenę. W ten sposób drewno robi się coraz droższe. Mimo że jego podaż rośnie. W ciągu 25 lat Lasy podwoiły dostawy i w tym roku planują sprzedać 40,5 mln m sześc. drewna. Ponad 80 proc. trafi do przedsiębiorstw, przede wszystkim tartaków, firm papierniczych czy wytwórców płyt. Ważnym końcowym odbiorcą półproduktów z drewna jest przemysł meblarski. Pozostałą część surowca kupują gospodarstwa domowe na cele opałowe.
– Popyt na surowiec rośnie, bo firmy meblarskie coraz więcej sprzedają w kraju i za granicą. Producenci próbują poradzić sobie z drożejącym surowcem, dokonując m.in. zmian w technologii wytworzenia swoich wyrobów. Lite drewno zastępują cienkim fornirem, szukają lżejszych płyt, poszukują nowych materiałów, co pomaga też przy stale rosnącym eksporcie. Niegdyś popularne półki o grubości 21 mm są zastępowane cieńszymi 18 mm, a w designerskich wyrobach nawet 12 mm – mówi Tomasz Wiktorski odpowiedzialny za program „Polskie Meble” w Polskim Funduszu Rozwoju.
Nie wszystkie jednak działające w branży firmy odczuwają zwyżkę cen.
– Jest możliwe, że wzrosły ceny niektórych gatunków czy klas jakościowych drewna, np. dębiny, jednak cena sosny tartacznej i średniowymiarowej, którą kupuje w Polsce Ikea, utrzymuje się na podobnym poziomie co rok temu – zapewnia Wojciech Chlubek, business development manager, odpowiedzialny w firmie za zakup surowca.
Ikea znalazła się w grupie przedsiębiorstw, które na razie nie kupiły jeszcze wystarczającej ilości surowca. Firmy niedobory drewna na rynku krajowym uzupełniają importem z Białorusi, Ukrainy czy Słowacji. Ale i tak płacą coraz drożej, podnosząc także ceny finalnych produktów.
– Drożeje nie tylko drewno, lecz także stal, którą również na dużą skalę wykorzystujemy w naszej produkcji, zwłaszcza mebli biurowych. W ubiegłym roku podwyżki nie miały dużego wpływu na nasze wyniki finansowe, choć z ich powodów skurczyła się nasza marża. W tym roku zadecydowaliśmy o podwyżce cen naszych wyrobów o 3–8 proc. w zależności od rynku. Z naszych obserwacji wynika, że tą drogą podąża większość firm meblowych nie tylko w kraju, ale i na świecie – ocenia Roman Przybylski, członek zarządu Grupy Nowy Styl.
Wzrostowy trend cen drewna mogłyby zapewne zatrzymać Lasy, zwiększając dostawy surowca na rynek. Ale firma uznała, że potrzeby środowiska naturalnego i przemysłu będą zrównoważone, jeśli każdego roku przeznaczy do wyrębu 65 proc. przyrastającej w lasach masy drewna. W ten sposób zasoby surowca wciąż się powiększają, a jednocześnie wzrost cen z roku na roku jest umiarkowany.