Jak twierdzi brytyjski tygodnik "The Economist", Zełenski może podjąć ważne decyzje personalne w najbliższych dniach.

Z Enerhoatomu wyprowadzono co najmniej 100 mln dolarów

Nadużycia ujawniło niedawno Narodowe Biuro Antykorupcyjne Ukrainy (NABU). W toku trwającej 15 miesięcy operacji o kryptonimie "Midas" ustalono, że z państwowego koncernu Enerhoatom "wypompowano" co najmniej 100 mln dolarów.

Głównym podejrzanym w sprawie jest Timur Mindicz, były partner biznesowy i bliski współpracownik prezydenta. NABU nie udało się go jednak zatrzymać. Uciekł z kraju kilka godzin zanim służby wkroczyły do jego domu – najpewniej ktoś "z góry" go ostrzegł. Co ważne, część wyprowadzonych przez niego pieniędzy miała trafić do Moskwy. Obok niego kluczową w procederze miał odgrywać m.in. Ołeksij Czernyszow, były wicepremier Ukrainy w latach 2024-25.

W związku ze sprawą stanowiska stracili już minister energii Swietłana Hryńczuk i minister sprawiedliwości Herman Hałuszczenko. Jednak, jak twierdzą źródła „The Economist”, wkrótce może potoczyć się więcej głów.

Sprawa głęboko bulwersuje coraz bardziej zmęczonych wojną Ukraińców. Z ujawnionych nagrań z podsłuchów wynika, że gdy oni cierpieli kryjąc się przed rosyjskimi dronami i rakietami, podejrzani urzędnicy narzekali, że bolą ich plecy od noszenia ciężkich toreb z gotówką po Kijowie. Mało tego, gdy latem tego roku uczestnicy procederu zorientowali się, że są na celowniku NABU, rozpoczęli kontratak. Najpierw kilku antykorupcyjnych detektywów zostało zatrzymanych przez służby bezpieczeństwa. A następnie, pod naciskiem kancelarii prezydenta Zełenskiego, w lipcu przez parlament przepchnięto ustawę odbierającą NABU i SAPO (specjalna prokuratura zajmująca się sprawami korupcyjnymi) niezależność operacyjną. Decyzję tę cofnięto dopiero po masowych protestach i presji partnerów Kijowa z Zachodu.

– Gdyby nie wycofano tamtej ustawy, nie moglibyśmy dokończyć śledztwa – przyznaje w rozmowie z brytyjskim tygodnikiem Ołeksandr Kłymeko, szef SAPO.

Czy Zełenski wiedział? Pomoc dla Ukrainy zagrożona

Źródła zbliżone do śledztwa mówią, że nie ustalono jeszcze, kto z najważniejszych ukraińskich polityków wiedział o łapówkarskim procederze w Enerhoatomie. Podkreślają, że prezydent nie mógł znać pełnej skali procederu, bo jest za bardzo skupiony na kwestiach wojennych.

Gdyby Zełenski wiedział, jak wielkie były to nadużycia, nigdy nie cofnąłby lipcowej ustawy – mówi "Economistowi" współpracownik NABU. Z kolei oficer ukraińskiego wywiadu uważa, że było to "uderzenie o sile bomby atomowej" w otoczenie prezydenta, które może poważnie zagrozić przyszłości politycznej Zełenskiego.

Obserwatorzy uważają, że afera wokół Enerhoatomu wypłynie na efektywność walki Ukrainy z Rosją na dwa sposoby. Może pogłębić zniechęcenie społeczeństwa do wojny, a także jeszcze mocniej nasilić falę dezercji. A poza tym może skłonić Zachód do ograniczenia pomocy finansowej dla Kijowa, szacowanej na około 100 mld dolarów rocznie. Jak pisze „Economist”, kilku ambasadorów państw europejskich wyraziło obawy o polityczne skutki afery.

Skandal może pogrzebać karierę Jermaka

W sprawie Enerhoatomu zatrzymano już pięć osób i odwołano dwoje ministrów. Śledztwo wkroczyło w kolejną fazę, która może potrwać kolejny rok. Tak więc prezydent i rząd nie mogą liczyć, że presja organów antykorupcyjnych spadnie. Dlatego zapowiedziano już audyt w spółkach państwowych. Ale to może nie wystarczyć, by ugasić wizerunkowy pożar.

Wielu komentatorów wskazuje, że kozłem ofiarnym afery może zostać Andrij Jermak, szef kancelarii Zełenskiego. Dlaczego? Ponieważ jest uważany za architekta całego systemu władzy wokół prezydenta. Poza tym ma wielu wrogów – zarówno w obozie sojuszników, jak i przeciwników obecnego przywódcy Ukrainy – zazdrosnych o jego wysoką pozycję.

Dramatyczny wybór Zełenskiego

Przedstawiciele ukraińskich organów antykorupcyjnych nie ukrywają, że od lata znajdują się na kolizyjnym kursie z rządem i administracją prezydenta. Nerwowość w tych kręgach ma narastać w związku z faktem, że NABU bierze teraz na celownik sektor obronny.

Część polityków z obozu Zełenskiego twierdzi w rozmowie z "Economistem', że nadszedł czas, by prezydent oczyścił swoje najbliższe otoczenie ze skompromitowanych osób, bo mogą one pociągnąć go na dno.

– Zełenski stoi przed dramatycznym wyborem. Albo odetnie chorą kończynę, albo zakażenie ogarnie cały organizm i ten organizm umrze – mówi tygodnikowi jeden z wysokich kijowskich urzędników.