Dotychczas kandydatka radykalnej prawicy Marine Le Pen unikała prezentowania założeń budżetowych, co jest sygnałem, że jej obóz nie czuje się pewnie na tym polu. Jedyne opublikowane szacunki wskazują, że zbyt optymistycznie oceniają sytuację ekonomiczną, a ich prognozy nie mają pokrycia w rzeczywistości.

We francuskiej kampanii prezydenckiej najbardziej rzuca się w oczy fakt, że większość kandydatów (zwłaszcza François Fillon i Emmanuel Macron) zaprezentowała całkiem ostrożne założenia budżetowe na kolejnych pięć lat. Z pewnością wyciągnęli oni wnioski z ery Françoisa Hollanda, który podczas kampanii w 2012 roku zaprezentował zbyt optymistyczne prognozy ekonomiczne - okazały się one być błędne i niosły za sobą istotne gospodarcze konsekwencje. Prezydent założył wtedy w swoim programie, że od 2014 r. wzrost PKB znajdzie się na poziomie 2%. W rzeczywistości wzrost ten wyniósł jednak tylko 0,9% w latach 2014 - 2016. Co do deficytu, celem było osiągnięcie 0% w 2017 r., natomiast jak wskazują oficjalne prognozy osiągnięto poziom 2,7%, W wyniku mylnej oceny warunków gospodarczych, François Hollande zaczął wdrażać błędne działania gospodarcze, aby w końcu zostać zmuszonym do znacznej podwyżki podatków przez Komisję Europejską.

Podobnej negatywnej sytuacji można spodziewać się po programie ekonomicznym Marine Le Pen. Dotychczas kandydatka radykalnej prawicy unikała prezentowania założeń budżetowych, co jest sygnałem, że jej obóz nie czuje się pewnie na tym polu. Jedyne opublikowane szacunki wskazują, że zbyt optymistycznie oceniają sytuację ekonomiczną, a ich prognozy nie mają pokrycia w rzeczywistości. Według Frontu Narodowego, w przyszłym roku wzrost PKB wyniesie 2% oraz 2,5% na koniec pięcioletniego okresu. Dosyć trudno jest sobie wyobrazić, jak państwo mogłoby osiągnąć tak wysoki pozom wzrostu PKB, nawet zakładając planowane wydatki na poziomie 86,5 miliarda euro. Nie słychać bowiem na razie o żadnych propozycjach reform, które mogłyby wesprzeć wzrost (na przykład dotyczących wzrostu wydajności). W okresie kolejnych pięciu lat, wzrost PKB będzie prawdopodobniej dużo niższy. Według prognoz Senatu, jego średnia dynamika w okresie 2015-2021 może wynieść 1,2%.

Dodatkowo, w budżecie nie wzięto pod uwagę kilku kluczowych wydatków (na przykład, redukcja o 10% podatku dochodowego, redukcja podatku mieszkaniowego oraz zwiększenie renty dla niepełnosprawnych pełnoletnich osób). Front Narodowy próbuje oddalić krytykę, twierdząc, że skupi się na walce z unikaniem podatków oraz oszustwami podatkowymi. W 2014 r., działania w tym zakresie przyniosły francuskiemu rządowi dodatkowych 20 miliardów euro, a w roku 2015 – dodatkowych 21 miliardów euro. To istotna kwota, ale stanowi tylko 1/20 obecnych potrzeb wydatkowych państwa. Nawet w najbardziej optymistycznym scenariuszu nie umożliwi ona Frontowi Narodowemu sfinansowania wszystkich zaplanowanych wydatków. Dlatego też, biorąc pod uwagę spodziewane spowolnienie wzrostu, prawdopodobne jest, że deficyt sektora publicznego wzrośnie o jeden punkt procentowy w pierwszym roku pięcioletniego okresu, aby dopiero później zacząć się obniżać i osiągnąć poziom w 1,3% w 2022 r. Ponowne obniżenie wieku emerytalnego do 60 lat (z obecnego poziomu 62 lat) jest działaniem, które będzie miało najsilniejszy negatywny wpływ na wydatki publiczne. Może on doprowadzić do rozpoczęcia przez Komisję Europejską procedury nadmiernego deficytu wobec Francji.

Brak umiejętności oszacowania wpływu ekonomicznego wyjścia ze strefy euro

Reklama

Dla ekonomisty największym problemem jest to, że nie ma możliwości oszacowania wpływu programu ekonomicznego Frontu Narodowego. Koszt wyjścia nie jest możliwy do oszacowania, ponieważ takie wydarzenie nie miało jeszcze miejsca w historii. To co jest pewne to fakt, że po wyjściu zadłużenie państwa zostałoby przewalutowane z euro na franka. Dotyczy to w mniejszym stopniu zadłużenia sektora publicznego a w większym prywatnego zadłużenia gospodarstw domowych i firm, które sięga 150% PKB (wyższy poziom niż w przypadku zadłużenia sektora publicznego). Oczywistym jest fakt, że zagraniczni pożyczkodawcy łatwo nie zaakceptują redukcji zadłużenia oraz przyjęcia nowej waluty. Doprowadziłoby to do wielu międzynarodowych rozpraw sądowych i w znacznym stopniu zatrzymało napływ kapitału do Francji.

Dodatkowo wyjście ze strefy euro nie przyniesie Francji niezależności. Marine Le Pen kilkukrotnie podkreśliła, że kurs nowego franka charakteryzowałby się zakresem odchyleń, tak jak ma to miejsce w europejskim systemie monetarnym. Jednak jeśli rynek doszedłby do wniosku, że kurs waluty nie odzwierciedla sytuacji ekonomicznej państwa, to inwestorzy mogliby zaatakować walutę, tak jak miało to miejsce w przypadku funta w 1992 r. W takiej sytuacji prawdopodobne byłoby osłabienie nowego franka o przynajmniej 20%. Francja okazałaby się zupełnie bezbronna – nie mogłaby liczyć na pomoc ECB oraz nie miałaby żadnych narzędzi w walce z międzynarodowymi ruchami spekulacyjnymi.
Gdy przedstawiciele Frontu Narodowego pytani są o dewaluację waluty, zazwyczaj stwierdzają, że pomoże to w odzyskaniu konkurencyjności. Partia jest zdania, że dobrym rozwiązaniem byłoby uniknięcie spadku płac, jak miało to miejsce w przypadku Portugalii i Hiszpanii. Jednak osłabienie waluty przyniosłoby oddech i wsparłoby gospodarkę tylko w krótkiej perspektywie (ponieważ przyniosłoby także zwiększenie kosztów importu, zwłaszcza związanych z produktami naftowymi, co miałoby negatywny wpływ na całą ekonomię).

Obecnie państwo nie zmaga się z presją inflacyjną, lecz osłabienie waluty z pewnością doprowadziłoby do wyższych cen konsumpcyjnych. Paradoksem Frontu Narodowego jest fakt, że chce on „bronić siły nabywczej Francuzów”, lecz wychodząc ze strefy euro doprowadzi do wprost przeciwnej sytuacji – obniżenia siły nabywczej z powodu przyspieszającej inflacji.

“Protekcjonizm rozwiązaniem”

Protekcjonizm nie jest nowym punktem programu Frontu Narodowego. Marine Le Pen nie jest w błędzie, twierdząc, że w tym obszarze stała się inspiracją dla Donalda Trumpa. Przez wiele lat protekcjonizm był wymieniany jako najlepsze rozwiązanie, aby zatrzymać proces dezindustrializacji we Francji (udział przemysłu w PKB państwa spadł od 25% do 10% od połowy lat 60-tych). To co jest nowe to fakt, że partia postrzega protekcjonizm jako narzędzie do sfinansowania działań na polu polityki społecznej, proponując dwie reformy:

Podatek związany z nowymi umowami podpisanymi przez zagranicznych pracowników w celu sfinansowania zasiłków dla bezrobotnych. Nie jest to nowy pomysł, głosiło go już kilka francuskich partii politycznych (od lewej do prawej strony), które krytykowały dyrektywę Bolkesteina i mobilność związaną z pracą w UE. Na przykład, wielu polityków z « Les Républicains » (prawica) wspiera legislację (nazwaną „klauzulą Molière’a”), która nakazuje pracownikom na budowach posługiwanie się językiem francuskim albo używanie przez administratorów takich budów tłumaczy jęz. francuskiego, co automatycznie zwiększyłoby koszty pracy. Jednak propozycje Frontu Narodowego są błędne z dwóch powodów. Po pierwsze, napływ zagranicznych pracowników powinien być postrzegany jako znak atrakcyjności gospodarki. Po drugie, Francja musi radzić sobie z niedostatkiem siły roboczej w wielu sektorach. Według szacunków Medef (francuskiego stowarzyszenia pracodawców), niemal jedna trzecia firm w sektorze przemysłowym ma problemy ze znalezieniem pracowników. Celem (lub błędem) Francji było wyedukowanie wielu profesorów, psychologów a nawet ekonomistów, podczas gdy państwo potrzebuje inżynierów, programistów IT oraz spawaczy. Jeśli firmy nie mogą znaleźć takiego typu pracowników na lokalnym rynku, to normalnym jest, że zaczynają ich szukać zagranicą.

Podatek od importu produktów i usług, na poziomie 3%, dotyczący państw, które nie respektują standardów społecznych. Można wymienić tu na przykład Chiny. Front Narodowy ma nadzieję, że przychody z tego tytułu wyniosą 15 miliardów euro i zostaną użyte w celu zwiększenia niskich pensji oraz zasiłków. Jak to zazwyczaj ma miejsce w przypadku Frontu Narodowego, taki podatek będzie wymagać renegocjacji umów handlowych i celnych na poziomie europejskim. Ponadto taki krok będzie nieść za sobą dwie negatywne konsekwencje. Państwo, wobec którego zostanie użyty taki podatek, będzie mogło odpowiedzieć podobnymi działaniami, co utrudni relacje handlowe Francji. Dotyczy to zwłaszcza Chin. Dodatkowo koszty związane z podatkiem zostaną przeniesione na konsumentów, co osłabi pozytywny wpływ takiej reformy na klasę pracującą i siłę nabywczą osób znajdujących się na emeryturze.

Autor: Christopher Dembik, dyrektor ds. analiz makroekonomicznych w Saxo Banku