Dotąd większość brazylijskich mediów spekulowała, że dochodzenie w tej kwestii jest celowo odwlekane, aby prezydent zdążył spokojnie dokończyć kadencję.

Podejrzenia pod adresem urzędującego szefa państwa dotyczą kampanii przed wyborami prezydenckimi z 2014 roku, w których czołowy działacz największego brazylijskiego ugrupowania politycznego, konserwatywnej Partii Demokratycznego Ruchu Brazylijskiego (PMDB), startował wraz z centrolewicową prezydent Dilmą Rousseff, ubiegającą się jako szefowa państwa o drugą kadencję.

Temer, który dotąd odrzucał z oburzeniem podejrzenia wobec jego osoby jako całkowicie nieuzasadnione, oświadczył w czwartek w wypowiedzi dla brazylijskiej rozgłośni Radio Bandeirantes: "Nie mają absolutnie nic przeciwko mnie, więc będzie najlepiej, aby wszystko to jak najszybciej się wyjaśniło".

W toku procesu, do którego nawiązał szef państwa, badane są ewentualne naruszenia prawa, do jakich mogło dojść podczas wyborów, w których Temer startował jako wiceprezydent i został ponownie wybrany na to stanowisko, a pani Rousseff zyskała przedłużenie mandatu prezydenckiego.

Reklama

Sprawa toczy się przed Najwyższym Trybunałem Wyborczym, który postanowił zbadać niewyjaśnione "dotacje" na kampanie Dilmy Rousseff i Michela Temera przed wyborami 2014 roku, co do których istnieje podejrzenie, że w istocie były to łapówki wręczane w ramach słynnej na cały świat afery korupcyjnej wokół państwowego giganta naftowego, koncernu Petrobras.

Adwokaci prezydenta Temera, który objął to stanowisko po odsunięciu od władzy Dilmy Rousseff (której był zastępcą) pod zarzutem przekroczenia uprawnień w dysponowaniu środkami budżetowymi, domagają się obecnie, aby "sprawa prezydenta Temera była rozpatrywana oddzielnie".

Sam Temer powiedział w cytowanym czwartkowym wywiadzie radiowym, że nie prowadził wspólnych rachunków z Rousseff i oddzielnie zbierał pieniądze na swą kampanię oraz działał "całkowicie legalnie".

Dochodzenie w sprawie urzędującego prezydenta jest prowadzone w znacznej mierze na podstawie zeznań 77 byłych wyższych urzędników brazylijskiego koncernu budowlanego Odebrecht (od nazwiska właściciela, Marcelo Odebrechta skazanego za łapówki na 19 lat pozbawienia wolności), działającego na całym kontynencie, którzy w zamian za obietnice zredukowania kar za łapownictwo złożyli zeznania dotyczące polityków zamieszanych w aferę łapówkową wokół Petrobrasu.

Firma Odebrecht, będąca wielkim konglomeratem przedsiębiorstw budowlanych działających w całej Ameryce Łacińskiej, uzyskiwała zamówienia od Petrobrasu w zamian za łapówki dla polityków i członków administracji państwowego koncernu.

Były wiceprezes firmy Odebrecht do spraw stosunków z administracją państwową Claudio Melo Filho zeznał, że "podarował 10 milionów brazylijskich reali (niecałe trzy miliony dolarów) na kampanię wyborczą Temera w zamian za "pewne usługi polityczne". (PAP)