Wydany przez sąd zakaz ma być traktowany jako zabezpieczenie złożonego tego dnia przez resort pozwu o uznanie za nieważną umowy między Naftohazem a rosyjskim Gazpromem, która przewiduje tranzyt błękitnego paliwa po cenie 1,6 dol. za tysiąc metrów sześc. na 100 kilometrów.



Zgodnie z umową powyższa stawka powinna obowiązywać do 2010 r. Sąd przystąpi do rozpatrzenia pozwu 9 stycznia - podano.

"Podstawą uznania umowy za nieważną jest to, że została ona podpisana przez byłego zastępcę prezesa zarządu Naftohazu Ihora Woronina, który nie był do tego upoważniony przez Radę Ministrów Ukrainy" - czytamy w oświadczeniu ministerstwa paliw i energetyki w Kijowie.

Reklama

Decyzja Sądu Gospodarczego to kolejna odsłona trwającego piąty dzień ukraińsko-rosyjskiego konfliktu gazowego. 1 stycznia rosyjski monopolista Gazprom odciął dostawy gazu dla Ukrainy, gdyż nie doszedł do porozumienia z Naftohazem w sprawie ceny paliwa, ani stawek za jego tranzyt przez Ukrainę w rozpoczynającym się roku.

Gazprom chciał początkowo, by w 2009 r. Ukraina płaciła 250 dolarów za tysiąc metrów sześciennych gazu, podczas gdy w roku ubiegłym Kijów kupował go za prawie 180 dolarów.

W tym samym czasie, za tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę Kijów pobierał od Rosjan 1,6 dol. za tysiąc m sześc. na 100 km. Moskwa chciała, by mimo podwyżki ceny gazu stawka tranzytowa pozostała na ubiegłorocznym poziomie.

Według Kijowa uzasadnioną gospodarczo dla Ukrainy ceną gazu w 2009 r. jest 201 dolarów za tysiąc m sześc., a stawka za tranzyt nie powinna być niższa niż 2 dolary za tysiąc m sześc. na 100 km.

Fiasko dotychczasowych rozmów między Kijowem i Moskwą o dostawach i tranzycie gazu przez obszar Ukrainy doprowadziło do ograniczenia dostaw surowca, przesyłanego z Rosji do państw UE.

Spadek ilości otrzymywanego gazu odczuły m.in. Polska, Węgry, Rumunia, Czechy i Bułgaria. Gospodarka tej ostatniej jest w 95 proc. uzależniona od rosyjskiego gazu, a paliwo z Bułgarii płynie dalej do Macedonii, Grecji i Turcji.

Gazprom utrzymuje, że dzieje się tak z winy Naftohazu, który nielegalnie podbiera gaz, przeznaczony dla odbiorców w UE. Naftohaz z kolei uznaje te oświadczenia za prowokację i mówi o celowym zmniejszeniu przez Gazprom o prawie 7 proc. tłoczenia tranzytowego gazu.