Na globalnym rynku emisji obligacji w tym roku będzie wyjątkowo ciasno. Recesja w krajach Unii Europejskiej i w USA i związane z tym programy pomocowe dla gospodarek oznaczają na ogół drastyczny wzrost wydatków budżetowych. A te muszą być czymś finansowane. Według niektórych szacunków europejskie rządy w tym roku będą próbowały pozyskać środki, emitując dług wart około 1 bln dol., zaś USA - 2 bln dol.
Ministerstwo Finansów na razie wstrzymuje się z przedstawieniem swojej oferty.
- Chcemy zobaczyć, jak kraje z lepszym ratingiem wypadną na początku roku. Państwa ze strefy euro utorują drogę, a my uzyskamy punkt odniesienia - mówi wiceminister finansów Katarzyna Zajdel-Kurowska.
- Zazwyczaj dokonujemy takich emisji na początku roku, żeby zgromadzić środki na zaspokojenie potrzeb pożyczkowych w walutach obcych. W tym roku jest to około 4 mld euro. Ale część środków już mamy, przed końcem 2008 roku podpisaliśmy umowę na pożyczkę z Banku Światowego na około 1 mld euro. Nie jesteśmy więc w sytuacji, że potrzebujemy tych środków natychmiast - dodaje.
Reklama
MF może też kupić potrzebne waluty w NBP za złote.
Według Zajdel-Kurowskiej resort finansów zdaje sobie sprawę, co go może czekać na rynku międzynarodowym.
- Emisji będzie znacznie więcej, inwestorzy będą mogli w nich przebierać - mówi.
Ekonomiści, z którymi rozmawiała GP, są zgodni, że MF powinno jak najszybciej starać się sprzedać obligacje za granicą. Choć dodają, że wyznaczenie najbardziej korzystnego terminu do przeprowadzenia emisji jest wyjątkowo trudne.
- Nie można wykluczyć, że sytuacja w II połowie roku będzie się poprawiać, jeśli inwestorzy dojdą do wniosku, że najgorsze za nami. Z punktu widzenia zapadalności dobrze by było, żeby zostały one przeprowadzone jak najszybciej. W ten sposób ministerstwo może też zapewnić sobie poduszkę płynnościową na wypadek kłopotów budżetu. To byłaby komfortowa sytuacja, choć relatywnie droga - mówi Remigiusz Grudzień z PKO BP.
By poradzić sobie w warunkach zaostrzającej się konkurencji o kapitał, MF musi zaakceptować wyższe koszty pozyskiwania środków z emisji.
- Z pewnością koszty emisji będą większe niż w poprzednich latach. To widać już zresztą od kilku miesięcy - mówi Katarzyna Zajdel-Kurowska.
- Z drugiej strony agencje ratingowe nie obniżyły nam swoich ocen. Nasze obligacje mogą być dobrą inwestycją - dodaje.
OPINIA
Krzysztof Rybiński
partner w Ernst & Young, były wiceprezes NBP
Szacunki banków zagranicznych wskazują, że rząd USA wyemituje w tym roku dług o wartości 2 bln dol., a rządy krajów strefy euro - 1 bln dol. To olbrzymia podaż papierów skarbowych. Na dodatek mają wysoki rating. W kryzysowej sytuacji, jaką mamy, będą pożądane przez inwestorów. To może spowodować, że takie kraje jak Polska czy państwa Ameryki Łacińskiej będą zmuszone do konkurowania na rynku długu. I albo będzie ograniczony popyt na nasze obligacje, albo pożyczanie w ten sposób będzie bardzo drogie. W ciągu roku ta sytuacja nie będzie się poprawiać. Czeka nas prawdopodobnie pogorszenie nastrojów, choćby ze względu na ryzyko załamania dochodów budżetowych w krajach pogrążonych w recesji. Dlatego na miejscu Ministerstwa Finansów starałbym się wyemitować znacznie więcej, niż potrzeba już na początku roku, żeby zbudować poduszkę płynnościową i zabezpieczyć się przed ewentualnymi kłopotami z płynnością. To jest też dobra okazja, by wrócić do dyskusji nad zintegrowanym systemem zarządzania aktywami i pasywami zagranicznymi. Dziś aktywa - w postaci rezerw - są w NBP. Pasywa, czyli obligacje i kredyty, są zarządzane przez rząd. Można by na tym istotnie zaoszczędzić, gdyby zarządzanie było skoordynowane.
ikona lupy />
DGP