„Jeśli nie ma rządu, to nie ma kogo prosić o pozwolenie na ochronę północnego wybrzeża Libii. Zatem europejskie siły zbrojne powinny się tam udać i chronić je” – oznajmił Orban.

Przyznał, że „rodzi to problemy pod względem prawa międzynarodowego”. „Nie bagatelizuję ich, ale są one do rozwiązania. Jeśli jest wola, znajdzie się rozwiązanie” - ocenił.

Orban podkreślił, że można lubić lub nie byłego libijskiego dyktatora Muammara Kadafiego, i on także ma o nim swoje zdanie, ale gdy żył, „nie było wędrówki ludów i nie było fali imigrantów”, gdyż obowiązywało porozumienie libijsko-włoskie.

Odniósł się w ten sposób do włosko-libijskiego traktatu o przyjaźni z 2008 roku, który przewidywał, że Libia będzie walczyć z nielegalną imigracją i nie dopuszczać do odpływania łodzi ze swoich wybrzeży.

Reklama

„Nie trzeba było zabijać Kadafiego. Nikt nie twierdzi, że w Libii rządził dawniej europejski demokrata i dżentelmen bez skazy, ale przynajmniej był rząd” – powiedział Orban.

Węgierski premier podkreślił też, że jeżeli w UE będzie się mówić o rozdzielaniu uchodźców między państwa członkowskie, będzie to interpretowane przez mieszkańców Afryki jako „zaproszenie”.

Według Orbana „wszyscy już wiedzą, że Węgry miały rację”, zamykając swoje granice. Zarzucił przy tym Brukseli, że realizuje "plany imigracyjne (finansisty George’a) Sorosa”, który według jego opinii chce ściągnąć do Europy milion uchodźców.

O ile liczba imigrantów przedostających się do Europy przez Turcję w zeszłym roku radykalnie spadła, to szlakiem morskim z Libii do Włoch przeprawia się ich rekordowa liczba. W ubiegłym roku tą trasą przybyło do UE około 181 tys. osób - najwięcej od 2013 roku.

Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska

>>> Polecamy: Kryzys katarski zagraża państwom Rogu Afryki. To tu może wybuchnąć pierwsza wojna