Pieniądze z programu Mieszkanie dla Młodych (MdM) trafiają do osób, które spokojnie poradziłyby sobie bez pomocy państwa.
Banki wznowią jutro nabór wniosków o dofinansowanie wkładu własnego przy zakupie mieszkania w programie Mieszkanie dla Młodych. Do podziału jest ok. 68 mln zł. Pieniądze trafią do osób, które nie ukończyły 35. roku życia i nie były dotąd właścicielem nieruchomości mieszkalnej (ograniczenia nie obowiązują rodzin wychowujących minimum trójkę dzieci). W połączeniu z limitami cen i powierzchni lokali kupowanych z pomocą MdM warunki te mają gwarantować, że po wsparcie sięgną single i rodziny potrzebujące pomocy przy zdobyciu własnego kąta.
Tyle teoria, bo realia okazują się co najmniej dyskusyjne. DGP dotarł do najnowszego raportu NIK, z którego wynika, że w latach 2014–2016 aż 20 proc. pieniędzy trafiło do osób, których sytuacja finansowa umożliwiała zakup mieszkania bez pomocy państwa. Kontrolerzy ustalili, że po 1 września 2015 r., kiedy program zaczął działać na zmienionych zasadach, 151 osób objętych MdM (0,3 proc. ogółu) miało miesięczne zarobki powyżej 20 tys. zł netto. Jak wskazuje NIK, wcześniej nie gromadzono informacji o dochodach, a to oznacza, że takich sytuacji mogło być więcej. Izba zwraca też uwagę na sytuację wśród beneficjentów z co najmniej trojgiem dzieci. Tu deklarowane zarobki aż tak nie szokują – to przeciętnie 8,6 tys. zł netto – ale instytucja kontrolna wskazuje, że większość z nich (1759) dostała dofinansowanie, mimo że już posiadały własne mieszkania.
NIK krytykuje brak w MdM kryterium dochodowego oraz preferencje wprowadzone w 2015 r. dla rodzin wielodzietnych, które wpłynęły na to, że część pomocy trafiła do zamożnej części społeczeństwa. – Stoi to w sprzeczności z jednym z celów polityki mieszkaniowej państwa – stwierdza NIK.
Kiedy w 2015 r. wprowadzano udogodnienia dla rodzin wielodzietnych, rząd uzasadniał to koniecznością zwiększenia prorodzinnego charakteru programu. Nie chciał też wprowadzić kryterium dochodowego, bo uznał, że warunki programu dla osób o zasobnym portfelu nie będą na tyle atrakcyjne, by chciały z niego skorzystać.
Reklama
Jednak nasi rozmówcy z rynku nieruchomości przyznają, że mimo tych obwarowań dobrze sytuowani ludzie i tak sięgają po wsparcie państwa. Według wyliczeń Michała Krajkowskiego z DK Notus przy kupnie mieszania o powierzchni 50 mkw. w Poznaniu singiel może teraz liczyć na dopłatę w wysokości 26 tys. zł, przy jednym dziecku na 39 tys. zł, a przy dwójce na 53 tys. zł. Opiekunów co najmniej trojga państwo wesprze nawet 78 tys. zł.
Efekt jest taki, że część osób, które mogłyby kupić mieszkanie za gotówkę, zaciąga kredyt w wysokości dokładnie 50 proc. ceny – tak aby spełnić wymóg ustawowy i otrzymać dopłatę. To im się opłaca, bo z powodu niskich stóp procentowych koszty kredytów są niskie, a po pięciu latach mogą kredyt od razu spłacić.
W MdM brakuje też odpowiednich mechanizmów kontroli, czy korzystający ze wsparcia spełniają warunki ustawy. Jeśli nie zgłosi tego sam beneficjent, to bank kredytujący lub BGK mogą się w ogóle nie dowiedzieć, że mieszkanie zostało w ciągu pięciu pierwszych lat wynajęte. Albo że jego właściciel kupił kolejne. A wtedy część dopłaty trzeba zwrócić.
Zarzutami stawianymi przez NIK obdzielić można zarówno poprzedni, jak i obecny rząd. Bo mimo że gabinet Beaty Szydło opracował własny program „Mieszkanie plus”, to zdecydował się na utrzymanie MdM do wyznaczonego terminu, czyli 2018 r., nie wprowadzając do niego korekt, które zablokowałyby wspieranie państwowymi pieniędzmi bogatszych ludzi. Resort infrastruktury zapowiada, że nie przewiduje kontynuacji MdM, choć nadal będą przyjmowane wnioski o dodatkowe wsparcie po narodzinach trzeciego dziecka i kolejnych. Takie wnioski będą przyjmowane do 2024 r.
Rozmówcy DGP przekonują jednocześnie, że nie można odmówić MdM pozytywnego wkładu w poprawę warunków mieszkaniowych w Polsce. – Oczywiście może szokować, że kilkadziesiąt tysięcy złotych trafia do osób, które takiego wsparcia nie potrzebują, jednak są to incydentalne przypadki w skali całego programu. Pomaga on osobom, które nie mają wkładu własnego w zaciągnięciu kredytu. Od kilku lat banki nie udzielają kredytów bez wkładu własnego, więc dopłata MdM ułatwia wielu osobom zakup nieruchomości – tłumaczy Michał Krajkowski.
O tym, że krezusi MdM nie zdominowali, mogą świadczyć dane przytoczone przez sam NIK. Przeciętny wiek nabywcy mieszkania z finansowym wsparciem to 28 lat, a jego deklarowane przeciętne miesięczne dochody netto (w grupie nabywców bezdzietnych oraz z jednym i dwójką dzieci) wyniosły 3,7 tys. zł.

>>> Czytaj też: Budżet będzie dopłacał do emerytur dzisiejszych milionerów?