To "fortel, który polega na mówieniu jednej rzeczy, a robieniu drugiej" - powiedział Dastis we francuskim radiu Europe 1.

Szef hiszpańskiej dyplomacji zapytany o możliwość zorganizowania kolejnego, legalnego referendum w Katalonii, odpowiedział, że hiszpańska konstytucja na to nie pozwala. Dodał jednak, że w ramach ustawy zasadniczej jest przestrzeń do rozmów z władzami regionalnymi. "Nie możemy zaakceptować, by część Katalończyków decydowała za całą Hiszpanię" - podkreślił Dastis.

We wtorek wieczorem Puigdemont podpisał deklarację niepodległości wzywającą inne państwa do uznania "republiki Katalonii". Zastrzegł jednak, że skutki tej deklaracji powinny zostać odroczone, aby umożliwić rozmowy z Madrytem o przyszłości regionu.

Nie jest jasne, jaką wartość prawną będzie miała deklaracja, bowiem wcześniej, występując przed parlamentem, szef rządu regionalnego ogłosił niepodległość, ale zaraz potem zaapelował do deputowanych, by odroczyli o kilka tygodni secesję Katalonii, aby umożliwić rozmowy z rządem w Madrycie o przyszłości regionu.

Reklama

Jeszcze we wtorek rząd Hiszpanii ogłosił, że deklarację szefa władz Katalonii uznaje za "niedopuszczalną". Hiszpańska wicepremier Soraya Saenz de Santamaria oświadczyła, że jeśli Puigdemont chce rozmów, to powinien powrócić "na drogę prawa" i zdecydowanie odrzuciła apel katalońskiego premiera o zgodę na mediację w konflikcie. Na środę rano zaplanowano nadzwyczajne posiedzenie rządu centralnego, na którym ma zapaść decyzja w sprawie reakcji na działanie Puigdemonta.

Wcześniej zarówno premier Hiszpanii Mariano Rajoy, jak i przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk wzywali Puigdemonta, aby nie ogłaszał niepodległości.

Konflikt rządu Katalonii z Madrytem jest rezultatem uznanego przez władze centralne za nielegalne referendum z 1 października, w którym 90,18 proc. głosujących opowiedziało się za niepodległością regionu; w plebiscycie wzięło udział ok. 2,28 mln osób spośród 5,3 mln uprawnionych. (PAP)

ulb/ ap/