Szefowie Budimeksu przewidują, że nie uda się wydać ogromnych środków przeznaczonych z tej perspektywy unijnej na drogi i kolej. Wszystko przez narastające problemy w branży budowlanej i związane z tym kłopoty z rozstrzyganiem oraz realizacją przetargów.

Przedstawiciele Budimeksu mówili o swoich obawach w czasie prezentacji najnowszych wyników finansowych spółki. Zeszły rok zakończył się dla niej wynikiem 464 mln netto na plusie. Firma uczestniczy zarówno w boomie w budownictwie mieszkaniowym, jak i infrastrukturalnym. W kolejnych latach na drogi i remonty torów ma być przeznaczanych coraz więcej pieniędzy. Do 2023 r Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad ma do wydania na inwestycje 135 mld zł, a spółka PKP Polskie Linie Kolejowe 66 mld zł. Szef PKP Krzysztof Mamiński w zeszłym roku założył się, ze na pewno uda się wydać te pieniądze. Budimex jest innego zdania. – Zarówno w drogach, jak i na kolei nie będzie takiego boomu, jak przewidują plany. Na pewno nie uda się wydać wszystkich pieniędzy. Harmonogramy będą spowalniane. Już coraz więcej przetargów jest unieważnianych – mówi Radosław Górski z zarządu Budimeksu.

Przedstawiciele firmy ostrzegają przed rosnącymi problemami w branży budowlanej. Po pierwsze są to szybko rosnące ceny materiałów – stali, betonu czy asfaltu. Do tego dochodzi długi czas od momentu składania ofert do rozstrzygnięcia przetargu. W efekcie firmy coraz częściej uznają, że nie opłaca im się realizować przetargu za zgłoszoną wcześniej cenę. Tak było niedawno w przypadku przetargu na budowę trasy S3 w woj. Dolnośląskim, od Kamiennej Góry do granicy z Czechami. Budimex, który zgłosił najniższą cenę, uznał, że nie przedłuży ważności oferty.

Coraz częściej zdarza się, że w przetargach nie zgłasza się żadna firma lub składana jest tylko jedna oferta. Propozycje zaczynają znacznie przekraczać kosztorys. Tak jest np. w przypadku przetargu na budowę i rozbudowę dróg 681 i 682 na Podlasiu. W pierwszym przetargu zgłoszono cenę 150 mln zł. Został unieważniony, bo kwota o 20 proc. przekroczyła kosztorys. W drugim przetargu zamawiający znacznie ograniczył zakres prac, a mimo to cena podskoczyła do 200 mln zł.

Firmy budowlane od pewnego czasu apelują, by zmienić sposób waloryzacji kontraktów, bo ten istniejący nie oddaje rzeczywistego wzrostu cen.

Reklama

>>> Czytaj też: Popyt na mieszkania rośnie. Zdolności produkcyjne 70 proc. firm budowlanych są w pełni wykorzystane

Do podwyżek cen materiałów przyczynia się kumulacja prac w dwóch-trzech latach. Przykładowo spółka PKP PLK zaplanowała, że wydatki na inwestycje wzrosną z 5,5 mld zł w 2017 roku do 13,5 mld w 2019 r.

W Budimeksie przyznają, że branży coraz bardziej doskwiera brak firm podwykonawczych i ogromny niedobór pracowników. Brakuje ich mimo rosnących płac. Budimex liczy teraz na przejęcie części robotników od ograniczającej działalność w Polsce firmy Skanska.

Przedstawiciel Budimeksu przyznaje tez, że wciąż nie rozwiązano problemu dowozu kruszyw – jednego z najważniejszych materiałów wykorzystywanych na budowach dróg czy przy remontach linii kolejowych. Najłatwiej jest je przewieźć koleją, ale wiele linii jest w remoncie. – Dostajemy znacznie dłuższe trasy objazdowe, które często nie są zelektryfikowane. Brakuje zaś spalinowych lokomotyw. Na południu Polski ratujemy się dowozem kruszyw ciężarówkami bezpośrednio z kopalń. Największy problem jest jednak w centralnej Polsce – mówi Artur Popko, dyrektor budownictwa infrastrukturalnego w Budimeksie.

>>> Polecamy: Ambitne plany rządu. W 2020 r. chce budować ok. 200 tys. mieszkań rocznie