W ostatnich latach UE przyczyniła się do pogłębiania nierówności zamiast je niwelować. A w życiu gospodarczym chodzi o bilansowanie różnych tendencji. Jest potrzeba silnej ponadnarodowej władzy publicznej wprowadzającej nie tylko sprawiedliwie reguły konkurencji, ale też redystrybucji pomagającej aktorom słabszym - powiedział PAP prof. Jan Zielonka z Uniwersytetu Oxfordzkiego.

"Nie może być tak, że Unia Europejska przyczynia się do pogłębiania nierówności zamiast je niwelować. Narastały one w ostatnich latach między państwami z centrum Europy, a peryferiami. Ale też wewnątrz poszczególnych społeczeństw. Poprzez różne granice - nie tylko te terytorialne. Przegrani mają tej sytuacji dosyć, a zwycięzcy nie mają nic do zaproponowania" - uważa prof. Zielonka.

Jak podkreślił, państwa rozmontowują systemy opieki społecznej, parlamenty, zajmują się deregulacją rynków, a rolę głównej przestrzeni demokratycznej zajmuje internet. "Dziś nastrój niepewności panuje w całej Europie, ponieważ system liberalny rozpada się nie tylko w Warszawie i Budapeszcie, ale też w Londynie, Madrycie, Rzymie, Atenach i Paryżu" - zaznaczył.

Według niego Europa jest w konflikcie, co wynika z tego, że "zaniedbywano reformy przez wiele lat". "UE miała dbać o konwergencje, wprowadzić +konsensus sztokholmski+, który oparty jest na pewnych świadczeniach społecznych, które generują produktywność. Jednak stał się on kwintesencją +konsensusu waszyngtońskiego+, gdzie wolny rynek ma mało ograniczeń, i w którym problemy społeczne narastają. To wygląda tak, jakby Unia bardziej słuchała ponad 30 tys. lobbystów, którzy mają swoje firmy w Brukseli niż obywateli w różnych zakątkach Europy, zwłaszcza na południu Starego Kontynentu" - ocenił.

Jak zaznaczył, Polska w ostatniej dekadzie jest jednak zwycięzcą, a nie przegranym. "Wzrost gospodarczy był tu ważnym czynnikiem. Ale nierówności narastały między poszczególnymi częściami kraju i grupami społecznymi" - powiedział.

Reklama

Dlaczego liberalizm nie sprawdził się? "W życiu gospodarczym i społecznym chodzi o bilansowanie różnych tendencji. W ostatnich latach równowaga między wolnością a równością została zachwiana na korzyść tej pierwszej. To trzeba odwrócić - musi być więcej równości, a mniej wolności" - ocenił. Wskazał, że w kategoriach gospodarczych jest to trudne do zaakceptowania dla tych, którzy mieli bardzo dużo wolności. "Przyszedł jednak krach i kazano rządom wyłożyć z kieszeni podatnika pieniądze na pokrycie bałaganu gospodarczego. W Polsce się tego nie widzi, ale widać to wyraźnie np. we Włoszech. W czasie kryzysu euro jeszcze trudniejsze problemy narastały np. w Grecji czy Hiszpanii" - przypomniał.

Według prof. Zielonki zawsze szczyciliśmy się tym, że państwa UE są w stanie zapewnić nie tylko wzrost gospodarczy, ale również minimum poczucia bezpieczeństwa społecznego w przeciwieństwie do krajów Ameryki Południowej, Azji czy USA, gdzie toleruje się nierówności. Jak powiedział, wymknęło się to jednak spod kontroli. "Ale po części była to celowa polityka. To kraje europejskie wszystko prywatyzowały, deregulowały. Pozbawialiśmy organy publiczne kontroli nad działalnością gospodarczą. Globalizacja to jest nasz pomysł, który z entuzjazmem wprowadzaliśmy w życie. Resztę zrobiła technologia. Nie jestem przeciwnikiem otwarcia granic, handlu, prywatnych przedsiębiorstw. Ale nie może być tak, że mała cząstka społeczeństwa zyskuje na tym modelu gospodarczym, a wielu innych traci, albo jest w zastoju" - podkreślił.

Jak tę tendencję odwrócić? "Na krótką metę można stosować np. to, co neoliberałowie nazywają wyrzucaniem pieniędzy z helikoptera. Tzn. przyznawać w sposób arbitralny różnym grupom społecznym pieniądze, żeby to napędzało konsumpcję, a przez to gospodarkę. Np. we Włoszech były premier Matteo Renzi dał wszystkim 18-latkom pieniądze do kieszeni, w Polsce mamy program 500 plus. Są kolejne zapowiedzi podobnego wsparcia" - powiedział. Jak podkreślił, to nie są złe działania, ale krótkofalowe. "Nie rozwiązują podstawowych strukturalnych problemów współczesnego kapitalizmu". Prof. Zielonka podkreślił, że nie da się tego problemu rozwiązać jednym dekretem, czy posunięciem instytucjonalnym. "Np. Silvio Berlusconi jeździł ostatnio po kraju i opowiadał, że wszystkie problemy gospodarcze rozwiąże podatek liniowy. "To jest myślenie szkodliwe. Tak, jak nie ma jednego środka na problemy migracyjne, tak nie ma jednej odpowiedzi na kłopoty gospodarcze i nierówności społeczne" - podkreślił.

Według niego "musimy eksperymentować". "500 plus był jednym pomysłem, ale powinniśmy też wprowadzić podatki od transakcji finansowych, podatki od dziedziczenia czy płacę minimalną. Niektóre z tych sposobów mogą nie wypalić, trzeba próbować" - podkreślił. Zdaniem prof. Zielonki wartości liberalne, które sprawiły, że Europa kwitła przez wiele dziesięcioleci "zostały zdradzone".

"Paradoks polega na tym, że z dwóch słynnych dziś liberałów Karla Poppera i Friedricha Hayeka to nie Popper zawładnął myśleniem rządzących w Europie, tylko Hayek. A reprezentował on dogmatyczną doktrynę liberalizmu gospodarczego: im mniej państwo interweniuje, tym lepiej. Wiemy z komunizmu, że interwencja państwa nie jest często dobra, ale wiemy też z historii kapitalizmu, że rynki pozostawione same sobie potrafią zrobić ogromny bałagan, a koszty jego uprzątnięcia, szczególnie społeczne, są ogromne" - podkreślił.

Dodał, że w tych porządkach przeszkadza m.in to, że myśleniem gospodarczym zawładnęła statystyka. "Myślenie gospodarcze musi mieć na uwadze człowieka, a nie tylko liczby. Kłopot w tym, że w pewnym momencie pozbawiliśmy się instrumentów, żeby rynek regulować. A dziś w trakcie kryzysów i rosnących nierówności jest trudniej się z tym mierzyć niż wtedy, kiedy rozbieżności były mniejsze" - zaznaczył. Przypomniał, że jeszcze 12 lat temu bezrobocie w Niemczech było równe temu w Hiszpanii. "Dziś w Niemczech praktycznie nie ma bezrobocia (poniżej 5 proc.), a w Hiszpanii czy Grecji sięga ono nawet 20 proc." - powiedział.

Jak wskazał, kolejne trzy dziesięciolecia będą okresem sztucznej inteligencji i robotów. "To też będzie miało wpływ na gospodarkę, demokrację i nasze myślenie na temat tożsamości. Instytucje powinny się do tego przygotowywać. Trzeba nasze myślenie dopasować do nowego świata" - powiedział.

Ważne jest, jak zaznaczył, by znaleźć odpowiednie instytucje władzy publicznej na poziomie odpowiadającym wszystkim nowym wyzwaniom, czyli ponadnarodowym. "Ironia losu polega na tym, że kiedy to jest najbardziej potrzebne jedyna z prawdziwego zdarzenia instytucja publiczna na poziomie ponadnarodowym, czyli UE, jest w głębokim kryzysie" - powiedział. Ocenił, że receptą na te problemy nie jest powrót do tego, co było - czyli państw narodowych. "One w małym stopniu kontrolują przepływy gospodarcze, komunikacyjne. Nadal są ważnym podmiotem, ale dzisiaj wiemy, że wiele innych organów - firmy przemysłowe, miasta, zwłaszcza duże aglomeracje - lepiej sobie radzą z rozwiązywaniem obecnych problemów" - powiedział.

Jego zdaniem należy dać więcej decyzyjności i środków nowemu pokoleniu. "Ono lepiej rozumie świat internetu i sztucznej inteligencji" - wskazał. Takie działanie doprowadzi do powstania "nowej jakości". "Podstawowe zasady liberalizmu są nadal aktualne. Chodzi o regulowanie społeczeństw, rynków poprzez dialog i przetarg społeczny. Ale nie w sposób rewolucyjny, a stopniowo, metodą prób i błędów, by przegrani nie tracili wszystkiego, a zwycięzcy nie brali wszystkiego" - powiedział. Kluczowe jest, jak dodał, by rozwiązywać problemy w sposób ugodowy. "Powinniśmy być tolerancyjni i otwarci, żeby ludzie nie bali się przedstawiać nowatorskich pomysłów" - powiedział.

Zdaniem prof. Zielonki przedsiębiorcy zawsze powiedzą, że mają za mało wolności, że państwo, czy unijne instytucje ingerują za bardzo. "Problem polega na tym, by wprowadzać regulacje, które pomagają i przedsiębiorcom, ale równocześnie nie napędzają nierówności społecznych czy regionalnych. Prawdopodobnie trzeba będzie ograniczyć parę wolności, by przywrócić równowagę. To nie będzie z entuzjazmem przyjęte przez podmioty gospodarcze" - ocenił.

"Nie proponuję szturmu na współczesny odpowiednik Pałacu Zimowego, niezależnie od tego, czy byłaby to londyńska dzielnica Canary Wharf czy La Defense w Paryżu" - zaznaczył prof. Zielonka. "Chciałbym wezwać liberałów do powstrzymania neoliberalnej strategii deregulacji i prywatyzacji. Ci, którzy posiadają pieniądze nie powinni móc bezkarnie wyzyskiwać pracowników czy niszczyć środowisko. Powinni zostać odpowiednio opodatkowani i pociągnięci do odpowiedzialności, jeśli łamią prawo. Firmy powinny się zobowiązać do umieszczania w swoich zarządach przedstawicieli pracowników i konsumentów. Powinno się śmielej rozważać projekt uniwersalnej płacy minimalnej" - podkreślił prof. Zielonka.

>>> Polecamy: Przekierowanie środków na południe Europy? UE będzie miała poważny problem z budżetem