Firmy, które chciałyby rozwiązać problem opcji, zarzucając zagranicznym bankom manipulację kursem złotego, mogą mieć kłopot. Musiałyby udowodnić związek między działaniem takiej instytucji a stratami płynącymi z opcji.
Pojawiają się opinie, że trwające od kilku miesięcy gwałtowne osłabienie złotego jest skutkiem działań m.in. zagranicznych banków, które były głównymi wystawcami opcji walutowych sprzedawanych polskim firmom. Według nieoficjalnych informacji głównymi wystawcami opcji były brytyjski HSBC, niemiecki Commerzbank i londyńska filia amerykańskiego JPMorgan. Konstrukcja umów ma zachęcać instytucje, które tworzyły te produkty, do osłabiania złotego, gdyż wtedy na nich zarabiają.
Na rynku pojawiły się niedawno informacje, że gwałtownym osłabieniem złotego zajęła się ABW. Ta nie udziela jednak na ten temat żadnych informacji. Podaje tylko, że do jej zadań należy m.in. rozpoznawanie, zapobieganie i wykrywanie przestępstw godzących w podstawy ekonomiczne państwa. ABW twierdzi także, że sprawa opcji walutowych nie znajduje się w kręgu jej zainteresowania.
- Jeśli chodzi o opcje walutowe, to informuję, że w tej sprawie Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie prowadzi żadnych czynności procesowych - mówi rzecznik ABW, mjr Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska.
Próba rozwiązania problemu opcji ze względu na manipulację kursem instrumentu bazowego, jakim jest złoty, może być skazana na porażkę.
W przypadku rynku walutowego nie ma m.in. instytucji, które nadzorują go jako całość.
- W przypadku nieregulowanego rynku walutowego, na którym zachodzi podejrzenie ataków na walutę lub spekulacyjnych ruchów mających wpłynąć na jej wartość, nie da się bronić tego rynku instytucjonalnie, w sposób podobny do tego, jaki może mieć miejsce na rynku papierów wartościowych. Nie ma stricte prawnych instrumentów i konkretnej instytucji państwowej, które pozwalają bronić się przed taką sytuacją czy ścigać podejrzenia o manipulację tak jak na rynku papierów wartościowych - mówi Artur Zapała, partner w kancelarii Dewey & LeBoeuf.
Przepisami jest ograniczona m.in. KNF, której uprawnienia obejmują rynek kapitałowy i instrumenty finansowe notowane na rynkach regulowanych. A opcje walutowe, z którymi borykają się obecnie polskie firmy, do takich nie należą. Dlatego nie mogą mieć do nich zastosowania przepisy m.in. ustawy o obrocie instrumentami finansowymi, które regulują kwestie manipulacji i kar za manipulację instrumentami finansowymi.
- Jeżeli chodzi o przedsiębiorstwa i instytucje, które poniosły straty na skutek gwałtownych zmian wartości walut, mogą oczywiście próbować dochodzić roszczeń w sądzie od podmiotów, które podejrzewają o celowe doprowadzenie do takiej sytuacji przez działania na rynku walutowym, jednak może to być zadanie niezwykle karkołomne, szczególnie jeśli podejrzenie dotyczy instytucji z siedzibą poza granicami Polski. W takim przypadku na pozywającym będzie spoczywał ciężar udowodnienia związku przyczynowo-skutkowego między działaniem danej instytucji, zmianami kursów walut a szkodą - mówi Artur Zapała.
Wielu prawników wstrzymuje się od opinii dotyczących sposobu rozwiązania problemu opcji korzystnego dla firm, bo coraz częściej trafiają do nich sprawy z nimi związane.
- Konkluzja jest jedna. Nasze przepisy nie są przygotowane na to, co wydarzyło się na rynku w związku z opcjami. Nie chodzi tylko o kwestie ewentualnej manipulacji, ale również możliwości rozwiązania tych kwestii między stronami umowy - mówi prawnik jednej z największych firm doradczych w Polsce.
ŚLEDZTWO W SPRAWIE 12 LISTOPADA TRWA
Zamknięcie sesji 12 listopada było jednym z najgłośniejszych wydarzeń na GPW w ubiegłym roku. Tego dnia duże zlecenie kupna akcji spółek z WIG20 wyciągnęło indeks tuż przed zamknięciem o ponad 4 proc. w górę. Złożył je londyński JPMorgan Securities. Komisja Nadzoru Finansowego uznała, że postępowanie osoby działającej w imieniu JPMorgan mogło być manipulacją i przekazała sprawę Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. Teraz śledztwo pod jej nadzorem prowadzi Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Jak informuje Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, dochodzenie w sprawie podejrzenia o manipulację wszczęte zostało 5 grudnia. Prokuratura uzyskała dodatkowe materiały z Komisji Nadzoru Finansowego, a za jej pośrednictwem, z brytyjskiego odpowiednika KNF, Financial Services Authority. Teraz dochodzenie toczy się na terenie Polski. Prokuratura planuje jednak skorzystać z pomocy zagranicznych organów ścigania.