Pierwszy dzień tygodnia, wbrew oczekiwaniom, nie przyniósł odreagowania na amerykańskich giełdach. Główne indeksy kontynuowały spadki schodząc do blisko dwunastoletnich minimów. Pomimo otwarcia na plusach, zarówno Dow Jones jak i S&P500 spadły wczoraj o ponad 3,4%, Nasdaq natomiast zniżkował o 3,7%.

Parkiety pociągnęły w dół głównie spółki technologiczne takie jak Apple, Intel czy Microsoft, (wszystkie ponad 4% spadków), za nimi zaś podążyła reszta rynku. Wśród spółek wchodzących w skład indeksy DJIA najsilniej tracił największy amerykański producent aluminium, czyli Alcoa (7,63% spadku). Nie pomogło nawet masowe kupowanie akcji bankowych gigantów, po oświadczeniu rządu Stanów Zjednoczonych, iż nacjonalizacja banków, której tak obawiają się inwestorzy, nie wchodzi w rachubę. Biały Dom zapewnił również, że zadba, aby w systemie bankowym było wystarczająco dużo kapitału, by zapewnić płynność niezbędną do przezwyciężenia kryzysu.

Ponure nastroje przeniosły się również na giełdy azjatyckie, a skala wyprzedaży prawie w całości zniwelowała poniedziałkowe wzrosty indeksów. Nikkei225 zniżkował o 1,46%, KOSPI o 3,24%, zaś Shanghai Composite o 4,56%.

„Na czerwono” rozpoczęła się także sesja europejska. Na warszawskiej giełdzie od początku dnia inwestorzy sprzedają głównie akcje banków. Przed południem WIG20 notował spadek o ok. 2% i z pewnością trudno mu dziś będzie zebrać siły na odbicie. Krajowa giełda wciąż pozostaje bowiem pod silnym wpływem rynków zagranicznych, gdzie w dalszym ciągu dominują sprzedający.



Reklama