W artykule na łamach centrowego dziennika "The Times" Andrew Foxall z konserwatywnego think tanku Henry Jackson Society przekonuje, że "transakcyjne podejście (Trumpa) do biznesu znajduje swoje odzwierciedlenie w polityce zagranicznej - chodzi tylko o pieniądze".

Ekspert przypomniał, że amerykański prezydent wysłał w ubiegłym tygodniu serię listów do sojuszników w NATO, wzywając ich do zwiększenia wydatków na obronność, a podczas pierwszej wizyty niemieckiej kanclerz Angeli Merkel w Białym Domu wręczył jej "amatorsko przygotowaną fakturę na 300 miliardów USD, czyli kwotę, której jego zdaniem Niemcy nie wpłacili (na obronność) w ostatnich latach".

"Zachowanie Trumpa sprawiło, że jest trudniej przekonywać opinię publiczną do NATO, ale to nie jest jedyny powód. Nowy włoski rząd chce mieć lepsze relacje z Rosją, a w Turcji (prezydent) Recep Tayyip Erdogan skierował kraj na ścieżkę autorytaryzmu. W całym Sojuszu populizm zyskuje na znaczeniu" - ostrzegł.

Foxall zaznaczył jednak, że pomimo politycznego osłabienia NATO "odbudowuje swoją siłę wojskową po latach zaniedbań", zwiększając stopniowo wydatki na obronność, a także mając do dyspozycji kilka tysięcy żołnierzy z 25 armii w Polsce i krajach regionu bałtyckiego. "Te rozlokowane siły są niewielkie, ale mają za zadanie odstraszyć rosyjski atak, a nie obronę przed nim" - ocenił.

Reklama

"Pomimo retoryki Trumpa, Stany Zjednoczone odegrały kluczową rolę w tym procesie" - przyznał analityk, zwracając uwagę na zwiększenie wydatków na Europejską Inicjatywę Odstraszania (EDI) i ponowne stworzenie II Floty USA. "Amerykańscy żołnierze mogą nie być na stałe w Europie, ale są nieustannie na kolejnych rotacyjnych ćwiczeniach" - napisał.

Nawiązując do przyszłotygodniowego spotkania amerykańskiego przywódcy z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem, do którego dojdzie w Helsinkach, komentator podkreślił, że "Trump (...) powinien pamiętać, że wielkość Ameryki - wraz z całym globalnym powojennym porządkiem - opiera się na budowaniu sojuszy, a nie ich zrywaniu".

W podobnym tonie sytuację scharakteryzował komentator dziennika "Daily Telegraph" Con Coughlin, który ocenił, że przyszłotygodniowy szczyt NATO będzie "prawdopodobnie najpoważniejszym testem" dla Sojuszu ze względu na "głęboką nieufność" amerykańskiego prezydenta.

"Biały Dom wdał się w wojnę handlową z Unią Europejską dotyczącą tego, co Trump postrzega jako antyamerykański protekcjonizm UE i wydaje się, że jest gotowy przyjąć równie zdecydowaną linię działania wobec europejskich członków NATO ze względu na ich wieloletnie zaniedbania dotyczące realizowania zobowiązań finansowych" - napisał. Wskazał na ryzyko, że lider USA opuści szczyt bez szerszego porozumienia z partnerami.

Jednocześnie ostrzegł Trumpa przed wymianą Wielkiej Brytanii na Francję jako najbliższego partnera Stanów Zjednoczonych na Starym Kontynencie, wskazując na to, że "biorąc pod uwagę ich niechlubną niesłowność w sprawie współpracy wojskowej, np. w Iraku, Afganistanie i na Bałkanach, to kusi, żeby powiedzieć Amerykanom: +bon courage+ (fr. powodzenia - PAP)".

Coughlin ocenił, że "prawda jest taka, że jeśli transatlantycki sojusz ma przetrwać to potrzebuje Wielkiej Brytanii i brytyjskiego wojska jako swojej opoki w Europie".

Szczyt NATO w Brukseli zaplanowany jest na 11-12 lipca.

Z Londynu Jakub Krupa (PAP)