Francuskie gazety, radio i telewizja wiele uwagi poświęcają we wtorek Brexitowi. Wyrażają obawy o przyszłość negocjacji z Unią Europejską w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty i zastanawiają się, czy utrzyma się rząd Theresy May.

Po rezygnacji w ostatnich dniach ministra ds. Brexitu Davida Davisa i szefa brytyjskiej dyplomacji Borisa Johnsona prawie wszystkie media francuskie powtarzają za AFP, że "dymisja dwóch bardzo ważnych ministrów na niecałe dziewięć miesięcy od przewidzianego na koniec marca 2019 r. Brexitu pogłębia kryzys w brytyjskim rządzie, który i bez tego uwikłany jest w podziały dotyczące przyszłości Zjednoczonego Królestwa poza Unią".

Badacz z paryskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Strategicznych (IRIS) Olivier de France uznał w wywiadzie dla dziennika "20 Minutes", że "Zjednoczone Królestwo nie potrafiło naprawdę ustalić, o czym ma negocjować z UE". "W kraju jest większy niż kiedykolwiek rozłam między frakcją zwolenników jak najtwardszego Brexitu a tych, którzy woleliby, by był on nieco mniej twardy" - dodał de France.

Zdaniem politologa chodzi o to, by "spełnić oczekiwania ludu, którego wolą jest Brexit", ale w taki sposób, by uniknąć niemożliwych do naprawienia szkód gospodarczych. "Oznacza to trudne gospodarczo i społecznie czasy na średnią i długą metę. A naród głosował za Brexitem nie z przyczyn ekonomicznych, ale z przyczyn ideologicznych i z powodu kwestii migracyjnej" - ocenia ekspert z IRIS.

"Ostatnie wydarzenia wykazują, że łagodny Brexit jest nie do przyjęcia dla członków partii Theresy May" – podsumowuje de France.

Reklama

"Okoliczności nie sprzyjają premier. Kilka dni wcześniej Theresa May, uzyskując zgodę na wspólną linię dalszych negocjacji z UE, była przekonana o zwycięstwie. Tymczasem, na cztery dni przed pierwszą wizytą (prezydenta USA) Donalda Trumpa w Londynie i zaledwie na dziewięć miesięcy przed wejściem w życie Brexitu, pani premier pokazuje, że coraz trudniej jej panować nad rządem" – mówiła komentatorka w porannej audycji radia RTL.

"Ta nowa porażka jeszcze bardziej osłabia ją (May) wobec państw UE, które od dawna domagają się jasnego stanowiska Londynu w sprawie Brexitu" - oceniła. Jej zdaniem odejścia ministrów "stawiają pod znakiem zapytania pozostanie Theresy May na czele rządu". "Deputowani konserwatywni, idąc za przykładem ministrów, którzy zrezygnowali, mogą zdecydować się na usunięcie premier" – przewiduje dziennikarka.

Z kolei profesor Christian Lequesne z paryskiego Instytutu Nauk Politycznych w rozmowie z radiem France Info przyznał, że nie jest przekonany, "czy to naprawdę tak złe wiadomości", bo "May już od miesięcy traciła panowanie nad Davidem Davisem, naprawdę bardzo zatwardziałym eurosceptykiem".

Politolog przyznaje, że brytyjska premier może mieć trudności z uzyskaniem zaufania eurosceptycznych deputowanych. "Konserwatywna większość zdaje sobie jednak sprawę, że jeśli nie uzyska jakiejś, choćby minimalnej zgody, Partia Pracy ma wszelkie szanse wygrania wyborów. Dlatego pewna liczba zwolenników twardego Brexitu może poprzeć kompromis zaproponowany w piątek przez panią premier" – tłumaczył profesor.

Na pytanie, czy wobec rozłamów wokół Brexitu można sobie wyobrazić, że Brytyjczycy zatrzymają się w pół drogi, Lequesne odpowiedział: "Życie polityczne Wielkiej Brytanii obecnie jest tak zmienne, że wszystko jest możliwe".

"Osobiście uważam, że doprowadzą sprawę (Brexit) do końca i dojdzie do kompromisu zgodnego mniej więcej z tym, co UE gotowa jest zaakceptować. Brytyjczycy od początku byli na słabej pozycji negocjacyjnej, po prostu dlatego, że ich gospodarka jest zbyt mocno związana z wewnętrznym rynkiem europejskim. Niezauważenie tego było wielkim błędem zwolenników Brexitu, którzy absolutnie nie docenili współzależności między ich krajem a resztą UE" – ocenił politolog.

Wielu francuskich obserwatorów wątpi jednak w powodzenie negocjacji w sprawie Brexitu i możliwość dotrzymania planowanego terminu opuszczenia Wspólnoty. Zwracają oni również uwagę, że w kwestii Brexitu podziały w Partii Pracy są równie dramatyczne co wśród konserwatystów, więc zmiana większości parlamentarnej w Londynie niewiele by tu zmieniła.