Czy Donald Trump przegrał wtorkowe wybory? – pytał dziennikarz radia Europe1 i odpowiedział, że "raczej tak", ale zaraz zastrzegł, że "pod pewnymi względami to głosowanie wzmocniło prezydenta".

Dziennik "Le Monde" pisze w komentarzu redakcyjnym o "zakotwiczeniu trumpizmu", a to dzięki temu, że "amerykański prezydent ma teraz za sobą całkowicie posłuszną mu Partię Republikańską".

Redakcja "Le Monde", zdecydowanie nieprzychylna Trumpowi, przyznaje, że wybory pokazały, jak amerykańska "demokracja nie daje się wygasić", a świadczy o tym bezprecedensowa frekwencja w tego rodzaju głosowaniu. Według gazety pokazało ono również "trwałość głębokiego podziału, jaki charakteryzuje społeczeństwo amerykańskie". Dziennik zapowiada, że "Trump, któremu już udało się przeważyć na prawo Sąd Najwyższy, od jutra może rozpocząć kolejną kampanię prezydencką, gdyż trumpizm jest już dobrze zakorzeniony w amerykańskim krajobrazie politycznym".

"Le Monde" wieszczy "bolesną walkę z Demokratami", mającymi większość w Kongresie. "Checks and balances (mechanizmy kontroli i równowagi), będące siłą amerykańskiej demokracji, użyte zostaną do surowej kontroli wszelkich inicjatyw rządu Trumpa" – czytamy w komentarzu.

Reklama

Choć - jak wskazuje gazeta - "bardziej zrównoważony podział władzy jest na ogół dobrą nowiną dla demokracji (...), to biorąc pod uwagę gwałtowny ton, jaki nadał kampanii wyborczej prezydent Trump, strategia podziału dalej będzie wyznaczać polityczne życie USA".

Telewizja publiczna Euro News przypomniała natomiast w czwartek, że "poprzednie wybory prezydenckie w USA pokazały, że rezultaty wyborów do Kongresu środka kadencji nie mają naprawdę wielkiego wpływu (na następne wybory prezydenckie). Niemniej przez nadchodzące dwa lata Donald Trump nie będzie miał takiej swobody, jaką cieszył się dotychczas".

W dzienniku "Le Figaro" w tekście zatytułowanym "Po wyborach dyplomacja wciąż w rękach Trumpa" komentatorka ds. międzynarodowych Isabelle Lasserre pisze, że "Demokraci mają nadzieję, że ich naciski wpłyną na amerykańską politykę zagraniczną, ale ich pole manewru w rzeczywistości jest bardzo ograniczone".

"Wznawiając dochodzenie w sprawie ingerencji Rosji w ostatnie wybory prezydenckie (w USA), (Demokraci) chcieliby doprowadzić do twardszego stanowiska wobec Moskwy. Pragnęliby też pewnego oddalenia od Arabii Saudyjskiej i lepszych informacji o stosunkach z Koreą Północną, gdyż obawiają się ustępstw zbyt korzystnych dla dyktatora (Kim Dzong Una)" – argumentuje publicystka. Po czym stwierdza, że "w USA to prezydent prowadzi politykę zagraniczną. Ponadto w tej dziedzinie Senat ma większą wagę od Kongresu, gdyż jest izbą ratyfikującą traktaty".

Lasserre, cytując "francuskiego dyplomatę", pisze, że niektóre stolice europejskie, a wśród nich Paryż, mają nadzieję na pewne złagodzenie dyplomacji amerykańskiej. Jej zdaniem jednak "wobec ostrzejszej opozycji wewnętrznej Donald Trump może być zmuszony do poszukiwania nowych starć zewnętrznych (czyli na arenie międzynarodowej)".

Z Paryża Ludwik Lewin (PAP)