Ambasador USA w Unii Europejskiej Gordon Sondland zasugerował możliwość sankcji wobec firm, które są zaangażowane w budowę Nord Stream 2. KE przypomniała w środę, że to projekt komercyjny.

Krytyczne słowa Sondlanda padły we wtorek w think-tanku European Policy Centre (EPC) w Brukseli. "Nasz sprzeciw wobec takich projektów jak Nord Stream jest czymś długotrwałym. Opiera się on na obawach geostrategicznych, a nie - powtarzam to po raz kolejny - na (chęci) sprzedaży gazu LNG z USA" - podkreślił.

Stenogram z jego wystąpienia został zamieszczony na stronie internetowej amerykańskiego przedstawicielstwa przy UE. Dyplomata zwrócił uwagę, że Nord Stream 2 zagraża bezpieczeństwu transatlantyckiemu, czyniąc wschodnią flankę Europy bardziej podatną na zagrożenie ze strony Rosji.

"Stany Zjednoczone - i wiele państw członkowskich UE - są przekonane, że jedynym rozwiązaniem dla Europy jest dywersyfikacja dróg i dostaw energii" - zwrócił uwagę dyplomata.

Wydawany w Brukseli portal "Politico" relacjonując dyskusję w EPC napisał, że prezydent Donald Trump ma możliwość stosowania rozlicznych środków, aby zatrzymać projekt Nord Stream 2.

Reklama

Amerykański prezydent wielokrotnie krytycznie odnosił się do planów zwiększenia przesyłu rosyjskiego gazu do Niemiec i dalej do innych państw UE. Choć nieoficjalne informacje w sprawie pakietu sankcji ze strony USA, które mogłyby być użyte przy próbie wstrzymania budowy rosyjsko-niemieckiego gazociągu Nord Stream 2 pojawiają się od miesięcy, do tej pory administracja amerykańska nie zdecydowała się na ich wdrożenie.

"Istnieje kilka narzędzi, które są w dyspozycji Stanów Zjednoczonych – powiedział cytowany przez "Politico" ambasador. - Nie wdrożyliśmy jeszcze pełnego zestawu takich narzędzi, a będą one mogły znacznie podkopać, jeśli nie po prostu zakończyć projekt".

Z wcześniejszych informacji wynika, że amerykańskie sankcje miałaby być skierowane przeciwko firmom uczestniczącym w realizacji Nord Stream 2 oraz ewentualnie przeciwko finansującym tę inwestycję bankom. Ambasador nie powiedział, czy dokładnie taki krok ma na myśli i kiedy miałby on zostać podjęty.

Rzecznik Komisji Europejskiej Margaritis Schinas mówił w środę odnosząc się do tej sprawy, że stanowisko KE w sprawie Nord Stream 2 jest dobrze znane od dawna. "Wiele razy podkreślaliśmy, że to projekt komercyjny. Przyznaliśmy, że mamy luki we wspólnotowej legislacji, których zamknięcie pozwoliłby nam mieć większy wpływ. Przedstawiliśmy propozycję mandatu, który zwiększyłby możliwość działań KE w sprawie tego projektu" - zaznaczył.

Zarówno propozycja zmian w prawie, która pozwoliłaby objąć morski odcinek Nord Stream 2 restrykcjami unijnego prawa, jak i projekt mandatu do rozmów KE z Rosją nie zyskały na razie akceptacji państw członkowskich. Głównym hamulcowym w tej sprawie są Niemcy.

W sierpniu ubiegłego roku, w reakcji na doniesienia o ingerencji Rosji w amerykańskie wybory, Kongres USA upoważnił prezydenta Donalda Trumpa do nałożenia sankcji na firmy i osoby fizyczne związane z budową gazociągu.

Zgodnie z obecnym planem Nord Stream 2 ma być gotowy pod koniec 2019 r. W jego budowę oprócz rosyjskiego Gazpromu zaangażowanych jest pięć zachodnich firm energetycznych: austriacka OMV, niemieckie BASF-Wintershall i Uniper (wydzielona z E.On), francuska Engie i brytyjsko-holenderska Royal Dutch Shell.

>>> Czytaj też: Gazowy problem Wielkiej Brytanii? Norwegia szykuje się na „twardy” Brexit