Prozorow wystąpił w poniedziałek na konferencji w centrum prasowym państwowej rosyjskiej agencji informacyjnej RIA Nowosti. Jego wypowiedzi obszernie relacjonuje także rosyjska telewizja państwowa Rossija24. Prozorow przedstawił się jako pracownik Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) w latach 1999-2018. Przyznał, że od kwietnia 2014 roku "dobrowolnie, kierując się motywami ideologicznym okazywał pomoc Rosji w otrzymaniu informacji". Dotyczyły one działalności ukraińskich struktur siłowych w strefie operacji antyterrorystycznej (ATO) w Donbasie, koordynowanej w tym czasie przez SBU.

Po konferencji Prozorowa SBU potwierdziła, że był on jej pracownikiem, i podała, że został zwolniony ze stanowiska starszego konsultanta jednego z wydziałów sztabu ATO. Powodem było systematyczne nadużywanie alkoholu w miejscu pracy i dyskredytacja stopnia oficerskiego - oznajmiła SBU.

Prozorow oskarżył stronę ukraińską o przestępstwa w Donbasie. Zapewnił o istnieniu tajnego więzienia w Mariupolu, przez które przeszło w ciągu dwóch miesięcy w 2014 roku trzysta osób. Oświadczył, że dwóch ludzi zmarło w tym obiekcie w czasie tortur i że ofiar "może być więcej". O organizowanie własnych więzień Prozorow oskarżył jeden z ochotniczych ukraińskich batalionów w Donbasie - Azow.

Były pracownik SBU oświadczył, że w rejonie ATO powstały struktury korupcyjne związane z przemytem, które sięgały - jak zapewnił - do administracji prezydenta Petra Poroszenki.

Prozorow wyraził przekonanie, że strona ukraińska ma związek z zestrzeleniem malezyjskiego samolotu pasażerskiego nad Donbasem latem 2014 roku. Argumentował m.in., że władze Ukrainy zareagowały bardzo szybko na katastrofę; oświadczył, że "powstało wrażenie, że prezydent Poroszenko i jego służby prasowe wiedzieli o tym wcześniej". Jako argument podał także fakt, że Ukraina nie zamknęła w owym czasie swojej przestrzeni powietrznej.

Były funkcjonariusz SBU powiedział również, że to służby specjalne Ukrainy stoją za zamachami, w których zginęli dowódcy prorosyjskich separatystów w Donbasie. Oświadczył, że kontrwywiad SBU zajmuje się organizowaniem dywersji i aktów terrorystycznych na terenach kontrolowanych przez separatystów.

Prozorow nawiązał do wyborów prezydenckich na Ukrainie, które odbędą się 31 marca. Oświadczył, że Poroszenko "ma bogate doświadczenie fałszerstw, kontroluje służby specjalne i wszystkie zasoby finansowe w kraju". Oświadczył, że wzywa swych dawnych kolegów w SBU, a także w siłach zbrojnych i gwardii narodowej Ukrainy, by zastanowili się nad możliwością dalszej służby dla obecnych władz. "Wielu zdaje sobie sprawę w głębi duszy, że władzę w lutym 2014 roku przejęła garstka łajdaków (...).. Pomyślcie o tym, co będzie z wami. Trzeba coś robić" - zaapelował.

To kolejne głośne wydarzenie w stosunkach rosyjsko-ukraińskich w ostatnich tygodniach kampanii wyborczej na Ukrainie. W miniony piątek premier Dmitrij Miedwiediew przyjął w swej rezydencji pod Moskwą jednego z kandydatów w wyborach Jurija Bojkę, na Ukrainie określanego jako polityk prorosyjski. Komentatorzy w Moskwie wskazują, że spotkanie może być sygnałem ze strony Moskwy, iż jest ona gotowa porozumiewać się z otwartymi na dialog z nią politykami, co mogłoby zachęcić wahających się ukraińskich wyborców do poparcia konkurentów Poroszenki.

Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)