Status azylanta czy uchodźcy nie jest dożywotni. Po upływie trzech lat od otrzymania nad Renem ochrony międzynarodowej Federalny Urząd ds. Migracji i Uchodźców (BAMF) powinien sprawdzić, czy konkretnej osobie wciąż grozi niebezpieczeństwo w jej ojczyźnie. Jeśli nie - powinna ona stracić swój status i wrócić do kraju pochodzenia. Z odpowiedzi rządu udzielonej na zapytanie poselskie frakcji FDP w Bundestagu, do której w poniedziałek dotarł dziennik „Die Welt”, wynika jednak, że w ubiegłym roku jedynie wobec 1,2 proc. weryfikowanych przypadków ochrona międzynarodowa została cofnięta, i to prawie wyłącznie tym migrantom, którzy popadli w konflikt z prawem.

Jak wskazuje posłanka liberałów Linda Teuteberg, w 2015 roku 89 proc. wniosków azylowych złożonych przez Irakijczyków zostało rozpatrzonych pozytywnie. W 2018 roku - jedynie 32 proc. Mimo to w tym samym roku jedynie 1,7 proc. pochodzących z tego kraju migrantów, których BAMF zweryfikował, straciło prawo do ochrony międzynarodowej. „Nie jest to sensowne, że 450 urzędników sprawdza jedynie, czy ktoś popadł w konflikt z prawem, i następnie odhacza kolejne nazwiska” - oburza się polityk FDP cytowana przez „Die Welt”.

Zgodnie z przepisami BAMF może cofnąć status osoby chronionej w trzech przypadkach: jeśli nie ma już powodu do ochrony (np. wojna się skończyła); jeśli ktoś wyłudził status uchodźcy czy azylanta podając fałszywe dane na swój temat; trzeci przypadek to popełnienie przestępstwa przez migranta.

Jak wynika z interpretacji rządowych danych przez FDP, urzędnicy traktują te przepisy wybiórczo i umożliwiają pozostanie migrantom w Niemczech na stałe. Po trzech latach od uzyskania statusu uchodźcy czy azylanta migranci mogą ubiegać się o pozwolenie na osiedlenie się. Odmawia się go jedynie osobom, które nie znają niemieckiego i nie radzą sobie na rynku pracy. Jednak po dwóch kolejnych latach również one dostają zezwolenie, o ile nie zostały skazane za popełnienie przestępstwa lub nie są całkowicie uzależnione od pomocy socjalnej.

Reklama

Opublikowane dane mogą świadczyć, że obawy krytyków polityki migracyjnej kanclerz Angeli Merkel od 2015 roku mogły być uzasadnione - system azylowy jest wykorzystywany jako furtka do imigracji do Niemiec, a nie jako instrument ratowania ludzi przed prześladowaniami.

W 2016 roku szefowa niemieckiego rządu przekonując do swojej decyzji otwarcia granic i wpuszczenia do RFN prawie miliona migrantów mówiła w swoim okręgu wyborczym w Meklemburgii-Pomorzu Przednim: „Mówimy tym ludziom, że jest to tymczasowy status pobytu. I oczekujemy, że kiedy w Syrii zapanuje pokój, kiedy Państwo Islamskie w Iraku zostanie pokonane, to ze zdobytą u nas wiedzą wrócą do swojej ojczyzny.”

Z Berlina Artur Ciechanowicz (PAP)