Kiedy historia narastającej rywalizacji pomiędzy USA a Chinami zostanie spisana, wydarzenia z zeszłego tygodnia prawdopodobnie znajdą w niej miejsce. Departament handlu USA skutecznie zakazał amerykańskim firmom dostarczania technologii i sprzętu komputerowego chińskiemu telekomunikacyjnemu gigantowi Huawei. Zakazał też używania sprzętu tej firmy w USA.

Początkowym uzasadnieniem było to, że Huawei obchodził sankcje USA przeciwko Iranowi. Ale nie dajcie się zwieść: to część większej strategii. Zdarzenie to jest kulminacją znaczącej zmiany w myśleniu USA o współzależności z rosnącym w siłę konkurentem. To hazardowa strategia, w której Waszyngton może wykorzystać swoją siłę, aby zniwelować niektóre najbardziej niebezpieczne aspekty gospodarczej przewagi Pekinu, zanim będzie za późno. Co więcej, gambit Trumpa podkreśla stałe zagrożenia i słabości jego polityki wobec Chin.

W ciągu dwóch i pół roku Trump gruntownie przeorientował politykę USA wobec Pekinu. Przez ćwierć wieku po zakończeniu zimnej wojny oficjalna amerykańska teoria głosiła, że dążenie do pogłębiania współzależności z Chinami jest formą inteligentnej, przebiegłej konkurencji. Integracja z globalną gospodarką miała spowodować, że Chiny uzależniłyby się od pokoju i dobrobytu. Działanie to miało także zachęcić Chiny do liberalizacji politycznego systemu.

Podejście to jest obecnie powszechnie uważane za błędne, a przynajmniej nie na tyle skuteczne, by odpowiednio szybko zapobiec budzącemu podziw rozwojowi Chin. Państwo Środka znacznie wzbogaciło się na globalnym handlu, ale nie stało się przez to bardziej pokojowe i usatysfakcjonowane. Jest także gotowe na wywieranie gospodarczego wpływu na USA i ich sojuszników. Chińskie firmy są głęboko osadzone w łańcuchach dostaw do USA amunicji i innych kluczowych produktów. Natomiast chińskie firmy na czele z Huawei dążą do dominacji w kluczowych technologicznych obszarach takich jak technologia 5G.

Reklama

Jeśli Huawei ustanowi własne standardy i zbuduje fizyczną infrastrukturę sieci 5G na całym świecie, Chiny będą czerpały z tego ogromne profity i zyskają wielki wpływ na kraje, które będą uzależnione od ich technologii. Będą mogły także kraść lub manipulować informacjami, które będą przesyłane tą siecią. Obawy te nasiliły się po tym, jak pojawiły się informacje o powiązaniach Huawei z chińskim wywiadem oraz wprowadzeniu w Chinach przepisów zmuszających prywatne firmy do wspierania bezpieczeństwa kraju i jego działalności szpiegowskiej.

Administracja Trumpa stara się zatem usunąć niebezpieczną zależność i uzyskać autonomię dla siebie i swoich sojuszników. Logika ta uzasadnia dyplomatyczne wysiłki USA w celu przekonania Australii, Polski, Niemiec, Wielkiej Brytanii i innych krajów do zakazania Huawei budowy w nich infrastruktury sieci 5G. Umiarkowany sukces w tym zakresie – Wielka Brytania potwierdziła w zeszłym tygodniu, że samodzielnie podejmie decyzję, po wcześniejszym podaniu informacji, że pozwoli firmie na budowę sieci – prawdopodobnie zwiększył motywację zespołu Trumpa do zakłócenia łańcucha dostaw Huawei.


Eskalacja wspomnianego konfliktu jest oparta również o drugą kluczową ideę, która formuje politykę Trumpa – przekonanie, że osłabiona została niezrównana siła USA. Stany Zjednoczone podpisują jego zdaniem niedopracowane umowy nie dlatego, że są słabe, ale z powodu swojej nieśmiałości. Uwolnienie USA od gospodarczych zależności i militarnego zagrożenia pozwoli Waszyngtonowi oswoić nieprzewidywalne reżimy w Iranie, Korei Płn. i Wenezueli. Zapewni im także lepsze handlowe umowy na całym świecie.

Chociaż administracja Trumpa nie powiedziała tego wprost, to wydaje się, że obstawia, że ogromna gospodarcza siła USA – przejawiająca się w jej zdolności do odcięcia dostępu Huawei do komputerowych chipów Qualcomm, oprogramowania Google’a i tym podobnych – pozwoli jej okaleczyć, a przynajmniej poważnie osłabić chińskiego giganta i jeszcze bardziej zniechęcić strony trzecie do prowadzenia z nim interesów. Ten atak może zakłócić przebieg lub opóźnić zdobycie przez Huawei dominacji na polu 5G i dać szanse jego konkurentom w USA i innym demokratycznych krajach na umocnienie ich własnych pozycji.

Czy to zadziała? Huawei jest mniej podatne na zakłócenia łańcucha dostaw niż ZTE, chińska firma telekomunikacyjna, która została ukarana podobnymi sankcjami w 2018 roku i prawie upadła, zanim Trump złagodził sankcje. Huawei ma ogromne zapasy gotówki i dostęp do ogromnego wewnętrznego rynku. Wraz z narastaniem napięć handlowych Huawei gromadziło kluczowe podzespoły takie jak chipy komputerowe, a chiński rząd od dawna wspierał lokalnych producentów tych części w celu osiągnięcia samowystarczalności. Krytycy decyzji Trumpa ostrzegają, że zakaz może po prostu sprawić, że Pekin będzie ciężej pracował w celu osiągnięcia niezależności, dzieląc świat na konkurencyjne gospodarcze i technologiczne bloki.

Produkty Huawei są jednak nadal w znacznym stopniu zależne od zaawansowanych amerykańskich chipów, których chińskie firmy nie mogą łatwo zastąpić. Poza tym chińska firma zostanie odcięta od niektórych najpopularniejszych aplikacji i oprogramowania stosowanych w smartfonach. Huawei jest silny, ale ma prawdziwe słabości, które zespół Trumpa zamierza wykorzystać.

Niestety, strategia Trumpa ma własne słabe punkty. Jakakolwiek presja ekonomiczna wywierana na Chiny lub dążenie do selektywnej dezintegracji z Pekinem, byłyby najskuteczniejsze w połączeniu z wysiłkami na rzecz pogłębienia integracji z demokratycznymi sojusznikami. Wielu z nich ma własne obawy o wzrost uzależnienia gospodarczego od Chin. Jednak wchodząc w handlowe spory nie tylko z Chinami, ale też z sojusznikami z Europy i regionu Azja-Pacyfik, administracja Trumpa zaogniła waśnie, które muszą być pilnie zażegnane. Spodziewany brak osiągnięcia porozumienia z bliskimi sojusznikami może zwiększyć powszechny gniew Europy na unilateralną politykę Trumpa.

Pozostaje jeszcze pytanie, czy Trump wytrwa przy swojej twardej strategii. Prezydent USA zawsze był wewnętrznie skonfliktowany w myśleniu o rywalizacji z Chinami. Wyraźnie wskazał Chiny jako gospodarczego wroga USA numer jeden. Ale zmaga się także z wielką pokusą zafiksowania się na peryferyjnym problemie (bilateralnym bilansie handlowym), zamiast zajmowania się ważniejszymi sprawami takimi jak system krajowych subsydiów, nieuczciwe praktyki handlowe czy inne kwestie o strukturalnym znaczeniu.

Biorąc pod uwagę, że Trump wcześniej stosował strategię niszczenia ZTE tylko po to, by wycofać się z niej w momencie wstrząsu w jego relacjach z Xi Jinpingiem, może ponownie wycofać się lub po prostu wykorzystać kampanię przeciwko Huawei jako kartę przetargową w handlowych negocjacjach. Wprowadzenie 90-dniowego okresu karencyjnego, który Departament Handlu dał amerykańskim firmom współpracującym z Huawei na dostosowanie się do nowych przepisów wskazuje, że Trump używa ich jako formy nacisku w negocjacjach handlowych. Może to być jednak też tylko próba umożliwienia amerykańskim firmom rozluźnienia relacji w uporządkowany sposób.

Jedna rzecz jest jasna: teraz gdy Trump zaostrzył stosunki z Huawei, zapłaci wysoką cenę za wycofanie się. Trudno jest zmusić Europejczyków i inne kraje do rezygnacji z wykorzystania technologii 5G lub zastosowania gospodarczej kontrofensywy wobec Chin, bowiem przyciągają one chińskie towary i inwestycje. Jeszcze trudniej będzie mu, jeśli pokaże sojusznikom, że pozostawi ich na lodzie, gdy zerwą relacje z Pekinem. Posunięcie Trumpa nie tylko nasiliło intensywność konfliktu USA z Chinami. Postawiło także pod znakiem zapytania jego wiarygodność.

>>> Polecamy: Co, jeśli nie Facebook? Konkurencyjną platformę może stworzyć Apple