PIT zero dla młodych już od 1 września tego roku, a obniżenie pierwszej stawki podatku dochodowego do 17 proc. i wyższe koszty uzyskania przychodu od października – taki scenariusz rozpatrywany jest w Prawie i Sprawiedliwości – dowiedział się DGP. Politycy chcą też, żeby Polacy odczuli korzystne zmiany już w tym roku.
W rządzie trwają prace nad wdrożeniem podatkowych obietnic z piątki Kaczyńskiego. Pierwsza z nich – PIT 0 dla młodych – miałaby wejść w życie już od września. Zakłada ona, że osoby do 26. roku życia nie płaciłyby PIT do wysokości progu podatkowego, czyli 85 528 zł.
W poprzedniej wersji, przygotowywanej przez Teresę Czerwińską, która do wtorku kierowała resortem finansów, próg miał być niżej – w połowie obecnego, czyli na poziomie 42 764 zł. Wprowadzenie granicy ma zabezpieczyć fiskusa przed optymalizacją podatkową. Z tego samego powodu z tego rozwiązania nie będą mogły korzystać młode osoby prowadzące działalność gospodarczą. Ma ono objąć pracowników na etatach, umowach o dzieło czy zleceniach.
Od października mają wejść szersze zmiany, czyli obniżka PIT do 17 proc., obejmująca wszystkich podatników, i podwyżka kosztów uzyskania przychodu – mają wzrosnąć ponad dwukrotnie, która adresowana jest do osób na etatach. Jak wynika z naszych informacji, dla osób zatrudnionych na jednym etacie, które pracują w miejscu zamieszkania, wzrosłyby one z obecnych 1335 zł do 2085–2900 zł. Z kolei dla tych, którzy pracują na jednym etacie, ale dojeżdżają do pracy, zwiększyłyby się z 1668 zł do 3350–3400 zł. Z przyczyn technicznych podwyżka w tym roku może być niższa, bo będzie dotyczyła tylko ostatniego kwartału.
Szczególnie istotne jest to, że wszelkie zmiany miałyby być odczuwalne przez podatnika od momentu wprowadzenia, a nie dopiero w rocznym rozliczeniu podatkowym, jak pierwotnie zakładał resort finansów.
Reklama

Jakie korzyści?

Największymi beneficjentami będą młodzi ludzie. Osoba na pensji minimalnej 2250 zł zyska w tym roku od września 500 zł. W przyszłym, gdy zerowa stawka będzie działała cały rok, a pensja minimalna wzrośnie do 2450 zł, będzie to już 1800 zł. Z kolei młody człowiek z pensją 7127 zł, czyli w okolicach progu podatkowego, może zyskać 2256 zł do końca roku i 6768 zł w całym przyszłym roku. Oczywiście skromniejsze będą korzyści reszty podatników, którym PIT spadnie o 1 pkt proc. Np. osoba zarabiająca 2450 zł, czyli proponowaną od przyszłego roku pensję minimalną, zyska 100 zł rocznie. Pracownik z pensją 4000 zł brutto wzbogaci się o 191 zł rocznie. Osoba z wynagrodzeniem 5000 zł dostanie 250 zł więcej w skali roku, a z zarobkami w okolicach progu podatkowego, w wysokości 7 tys. zł – 368 zł więcej rocznie. Podwyżka kosztów uzyskania przychodu to dodatkowe minimum 281 zł rocznie w portfelu.

Kłopoty z wdrożeniem

Prace nad ustawami trwają, gdyż najtrudniejsze jest wypracowanie mechanizmów, które pozwolą zastosować odliczenia już w tym roku. Bo choć zaliczki na PIT są odprowadzane co miesiąc, to jest on podatkiem rozliczanym w skali roku. Dlatego pierwotnie resort finansów zakładał, że nowe rozwiązania będzie można zastosować w 2020 r. przy okazji rocznego rozliczenia podatku za 2019 r. Teraz eksperci rządowi zastanawiają się, jak to zrobić już teraz. Jednym z pomysłów jest stosowanie nowych rozwiązań tylko do miesięcy, w których weszły w życie. Ale to może być niesprawiedliwe np. dla młodych ludzi, którzy pracowali w wakacje i zapłacą 18 proc. podatku, podczas gdy ich rówieśnicy pracujący jesienią nie zapłacą PIT wcale. Stąd pomysł, by zwolnić z płacenia PIT od września, ale dokonać ostatecznego rozliczenia przy okazji rocznego zeznania podatkowego i wówczas policzyć zerowy PIT za jedną trzecią rocznego limitu. W przypadku PIT 17 niższa stawka ma być naliczana od października, ale jest pomysł, by roczne rozliczenie odbyło się nie według stawki 18 proc., a 17 i trzy czwarte, czyli odpowiadającej obniżce za jeden kwartał.

To będzie kosztowało

Zmiany w podatkach w nowym rządowym scenariuszu będą miały wpływ na budżet i finanse publiczne. Jeśli większość propozycji miałaby wejść w życie jeszcze w tym roku, to również ubytek w dochodach zobaczymy w tegorocznych wynikach. W wariancie Teresy Czerwińskiej rozwiązania najbardziej obciążające państwową kasę – czyli podniesienie kosztów uzyskania przychodów i wprowadzenie stawki 17 proc. w PIT – miało obowiązywać od stycznia 2020 r. Tylko PIT dla młodych miał zacząć działać od 1 października, a i on był nieco inaczej skonstruowany niż najnowsza propozycja rządowa. O ile się zmniejszą dochody? Gdyby liczyć proporcjonalnie, to MF musi się liczyć z ubytkiem już w tym roku rzędu 2,5 mld zł. Ale możliwe, że będzie to nieco więcej. Cały pakiet zmian w PIT w wydaniu Czerwińskiej miał kosztować 10 mld zł w 2020 r. Rozwiązania w obecnej wersji są bardziej radykalne, więc i ich cena może być większa. O ile? To się okaże po skalibrowaniu na nowo propozycji podniesienia kosztów uzyskania przychodów. W tej części resort pod poprzednim kierownictwem poszedł dalej, niż zapowiadał premier, proponując niemal potrojenie kosztów. A w zapowiedziach premiera mowa była o ich podwojeniu.
Drugi obszar, gdzie zmiany będą miały wpływ, to firmy – płatnicy podatku dochodowego. Jednym z najważniejszych argumentów za wprowadzeniem nowej stawki i wyższych kosztów z początkiem roku było ryzyko chaosu, jaki mógłby zapanować w razie zmiany reguł w trakcie roku podatkowego. – Zmiany o takiej wadze co do zasady powinny obowiązywać przez cały rok podatkowy, bo inaczej będziemy mieli dwa różne systemy w jednym roku obrotowym. Przyspieszenie wejścia w życie jest korzystne dla podatników, ale dla płatników to kłopot – mówi Łukasz Kozłowski, ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. ©℗