Około godziny 8 rano czasu miejscowego (godz. 2 w nocy w Polsce) protestujący zablokowali drzwi w wagonach, uniemożliwiając odjazd pociągów. Peron szybko wypełnił się podróżnymi, z których część krzyczała na demonstrantów, a część wyrażała dla nich poparcie – podała publiczna hongkońska stacja RTHK.

Na miejsce przybyła policja, a po ok. 90 minutach pociągi zaczęły znów jeździć normalnie.

Demonstranci zarzucali operatorowi metra (MTR), że nie zapewnił pasażerom bezpieczeństwa w niedzielę wieczorem, gdy dziesiątki ubranych na biało, w większości zamaskowanych osobników uzbrojonych m.in. w bambusowe kije wdarły się na stację Yuen Long i brutalnie zaatakowały uczestników antyrządowej manifestacji i przypadkowych podróżnych.

W ataku rannych zostało co najmniej 45 osób, z czego jedna była w poniedziałek w stanie krytycznym – informowały wówczas służby medyczne. Obrażenia odniesione przez pięć innych osób określono jako ciężkie. Według miejscowych mediów wśród poszkodowanych jest m.in. kobieta w ciąży, poseł lokalnego parlamentu i co najmniej dwoje dziennikarzy.

Reklama

„To niemożliwe do zaakceptowania. Oni korzystali z usług transportu publicznego, który powinien zapewnić im minimalny poziom bezpieczeństwa. Oni (pracownicy MTR) powinni się przynajmniej pojawić i zrobić coś, by chronić pasażerów” - powiedział jeden z protestujących. Niektórzy zarzucali również policji, że zareagowała na zgłoszenia dotyczące przemocy na stacji Yuen Long dopiero, gdy atak się zakończył.

„To, co stało się w Yuen Long, sprawiło, że bardzo niepokoję się o własne bezpieczeństwo (…) Widzę, że siły policyjne już nas nie chronią” - powiedziała RTHK jedna z pasażerek metra.

Przedstawiciele policji tłumaczyli, że funkcjonariusze rozpoczęli interwencję po co najmniej 30 minutach od zgłoszenia, ponieważ duże siły zaangażowane były w tym samym czasie w radzenie sobie z wieloma innymi wydarzeniami w tej okolicy. W związku z atakiem na stację Yuen Long zatrzymano jak dotąd 11 osób, z czego część według policji związana jest z triadami – hongkońskimi organizacjami przestępczymi.

Z Kantonu Andrzej Borowiak (PAP)