Wszystko dzięki nowemu prawu upadłościowemu.
Przyjęta na ostatnim posiedzeniu przez Sejm nowelizacja prawa upadłościowego ma odkorkować sądy. Wiele wskazuje na to, że choć częściowo zamierzenia resortu sprawiedliwości, poparte przez parlamentarzystów, zostaną zrealizowane. Skorzystają na tym obywatele szukający sposobu na oddłużenie.

Potrzeba przyspieszenia

Przeprowadzenie upadłości konsumenckiej powinno trwać kilka miesięcy. Trwa zaś niekiedy nawet dwa lata. Ministerstwo Sprawiedliwości mówi wprost: sądy są zakorkowane. To efekt m.in. tego, że oddłużać chce się coraz więcej Polaków.
Stąd pomysł nowelizacji. Opiera się on w dużej mierze na ustaleniach Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości. Z przeprowadzonych przez niego badań wynikło, że 30 wydziałów upadłościowych nie daje sobie rady z ogromem wpływających wniosków. Przy czym to nie liczba wydziałów upadłościowych jest największym problemem nadmiernie przedłużających się postępowań, ale braki kadrowe, w tym w szczególności deficyt asystentów sędziego i pracowników sekretariatów sądów upadłościowych. To wynik nie tylko niewystarczającej liczby etatów do obsadzenia, lecz także braku zainteresowania pracą w sądach z uwagi na nieadekwatny do zakresu obowiązków poziom wynagrodzeń.
Reklama
Zdaniem ekspertów uchwalone już korekty powinny pomóc w szybszym procedowaniu.
Wierzyciele będą zgłaszać swe wierzytelności nie do sędziego komisarza, lecz do syndyka. Zdaniem dr. Patryka Filipiaka, doradcy restrukturyzacyjnego z kancelarii FilipiakBabicz, pokazuje to zmianę podejścia do doradców restrukturyzacyjnych pełniących tę trudną funkcję.
– Dobre doświadczenia stosowania prawa restrukturyzacyjnego, które przewiduje przygotowanie spisu wierzytelności przez zarządców oraz nadzorców, pozwoliły ministerstwu obdarzyć syndyków zaufaniem, jakiego w poprzednich regulacjach nie było – zauważa.
– Zmiana ta przyspieszy postępowanie, bowiem pominięty będzie długotrwały w niektórych sądach etap, w którym to sędzia komisarz sprawdzał warunki formalne zgłoszenia i dopiero po uzupełnieniu ewentualnych braków przekazywał zgłoszenia syndykowi. W praktyce wydłużało to postępowanie o kilka miesięcy – wyjaśnia dr Filipiak. Ponadto jego zdaniem uzupełnienie braków formalnych na linii wierzyciel – syndyk będzie przebiegało sprawniej i szybciej. Syndycy zapewne będą stosowali mniej formalistyczne podejście aniżeli sądy.
– Obdarzanie doradców restrukturyzacyjnych zaufaniem i odciążanie sędziów to dobry kierunek – przyznaje Jerzy Kozdroń, były wiceminister sprawiedliwości, który odpowiadał za ukształtowanie współczesnego prawa upadłościowego w Polsce.
Choć jak podkreślają eksperci, jest pewna rafa, której trzeba uniknąć. Otóż istotne jest to, by sędziowie komisarze zgadzali się na to, ażeby dodatkowe koszty ponoszone przez syndyków mogły być pokrywane z masy upadłości. Bądź co bądź nie chodzi o to, by pracowali oni za darmo. Wówczas wielu doradców myślałoby jedynie o tym, jak uniknąć dodatkowych obowiązków.

Liberalna upadłość

Kolejna istotna korekta to umożliwienie pełnienia funkcji sędziego komisarza przez referendarza sądowego.
– To zmiana niezwykle pozytywna. Mam nadzieję, że pozwoli ona udrożnić postępowanie upadłościowe, które obecnie charakteryzuje się dużą przewlekłością. Niektóre wnioski rozpoznawane są z wielomiesięczną zwłoką – twierdzi dr Patryk Filipiak. I dodaje, że nie ma wątpliwości, iż referendarze podołają obowiązkom. Tym bardziej że wiele czynności orzeczniczych ma charakter sprawozdawczo-nadzorczy, gdy nie są potrzebne konstytucyjne gwarancje niezawisłości sędziego.
– Natomiast tam, gdzie trzeba rozpoznać sprzeciw co do listy wierzytelności, zarzuty co do planu podziału lub wniosek o wyłączenie z masy upadłości, ustawodawca przewidział wyznaczenie sędziego. Dodatkowo wprowadzono znaną w systemie prawa procesowego skargę na czynności referendarza sądowego, która będzie rozpoznawana przez sąd upadłościowy – informuje ekspert.
Jerzy Kozdroń zaznacza jednak, że zmiany dotyczące funkcji sędziego komisarza są wtórne wobec głównego problemu, czyli niewydolności obsługi sekretarskiej.
– Pracownicy sądów dwoją się i troją, ale się nie rozmnożą. Warunki płacowe zaś są na tyle złe, że trudno tu mówić o szczególnej motywacji i utrzymywaniu najlepszych kadr. Brakuje też pieniędzy na doposażenie sekretariatów – i w ludzi, i w sprzęt – uważa Jerzy Kozdroń.
Ministerstwo Sprawiedliwości co prawda obiecuje, że zadba i o tę kwestię, ale na razie są to zapowiedzi niepoparte konkretnymi działaniami legislacyjnymi.
Najwięcej kontrowersji wzbudza zmiana przewidująca, że będą mogły się oddłużyć osoby, które doprowadziły do swej niewypłacalności lub zwiększyły jej stopień umyślnie lub wskutek rażącego niedbalstwa. Dziś, zgodnie z art. 4914 prawa upadłościowego (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 498), to niedopuszczalne, a sąd jest zobligowany do oddalenia wniosku. Zarazem w nowych przepisach wskazane jest, że sąd oddali wniosek, jeżeli „upadły doprowadził do swojej niewypłacalności lub istotnie zwiększył jej stopień w sposób celowy, w szczególności przez trwonienie części składowych majątku oraz celowe nieregulowanie wymagalnych zobowiązań”.
Z jednej strony więc sądy powinny mieć mniej pracy. Nie będą na etapie rozpoznawania wniosku analizowały, czy doszło do umyślności lub rażącego niedbalstwa. Z drugiej strony – powinny przed rozstrzygnięciem sprawdzić, czy działanie dłużnika nie było celowe i czy np. nie trwonił on majątku ze szkodą dla wierzycieli. Generalnie jednak ustawodawca zdecydował się na liberalizację przesłanek do ogłoszenia upadłości. I tu zastrzeżenia miało Biuro Analiz Sejmowych. W jego opinii czytamy, że „część proponowanych rozwiązań (...) może zachęcić do starania się o upadłość konsumencką nowe grupy osób, a tym samym przyczynić się do wzrostu obciążeń sądów tego typu sprawami, co może być sprzeczne z określonymi celami projektu ustawy”.
Politycy jednak – i to wszystkich partii reprezentowanych w Sejmie, a nie tylko Prawa i Sprawiedliwości – wierzą, że ustawa realnie odciąży wymiar sprawiedliwości, a co najważniejsze – spowoduje, że ci, co chcą ogłosić upadłość, nie będą musieli czekać na to latami.

>>> Czytaj też: Większość firm nie skorzysta z dopłat do rachunków za prąd