Były szef ukraińskiej dyplomacji Pawło Klimkin studzi nadzieje przed poniedziałkowym szczytem w Paryżu, na którym spotkają się przywódcy Ukrainy, Rosji, Niemiec i Francji, by rozmawiać o konflikcie w Donbasie. Zdaniem Klimkina, w interesie Kremla jest podsycanie podziałów.

"(Rosja) chce utrzymać kontrolę nad Donbasem. Jej protektorat w postaci tzw. republik ludowych (donieckiej i ługańskiej) ma nadal trwać. Kreml może ich bowiem używać do realizacji planu federalizacji i rozkładu Ukrainy. Każdy sukces Ukrainy jako państwa europejskiego i demokratycznego, to problem dla modelu władzy prezydenta Rosji Władimira Putina" - pisze Klimkin w poniedziałkowym wydaniu niemieckiego dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung".

Szef ukraińskiej dyplomacji w latach 2014-2019 przewiduje, że prezydent Putin będzie chciał skłonić prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego do niepopularnych kroków, które przez społeczeństwo ukraińskie zostaną odebrane jako kapitulacja. Celem Rosji - według Klimkina - jest wewnętrzne skłócenie Ukraińców, co pozwoli Kremlowi na skuteczne prowadzenie własnej polityki w regionie.

"Należy zdawać sobie z tego sprawę, że Donbas jest dla Rosji tylko środkiem do osiągnięcia innych celów: rozdrobnienia Ukrainy i legalizacji aneksji Krymu. (...) W takich warunkach trudno się spodziewać przełomu w Paryżu" - konstatuje polityk apelując jednocześnie do Niemiec i Francji o wsparcie i solidarność podczas negocjowania takich kwestii jak wymiana jeńców, czy zawieszenie broni.

Regionalny dziennik "Rheinpfalz" z Ludwigshafen zapowiadając szczyt we francuskiej stolicy również obawia się, że Putin "ogra" byłego komika telewizyjnego, a obecnie prezydenta Ukrainy Zełenskiego.

Reklama

"Decydujące będzie to, czy i w jaki sposób (kanclerz Niemiec Angela) Merkel i (prezydent Francji Emmanuel) Macron poprą Zełenskiego. Wizerunek Merkel - jako uczciwej mediatorki w konflikcie - ucierpiał. Dla wielu Ukraińców jest jasne, że Niemcy stoją po stronie swojego dostawcy surowców. Z kolei Macron chce zawrzeć polityczny sojusz z Putinem, by mieć go swojej stronie w konflikcie z prezydentem USA Donaldem Trumpem" - analizuje gazeta.

Monachijska "Sueddeutsche Zeitung" z kolei zwraca uwagę, że "kiedy szefowie państw i rządów zasiadą w Paryżu do negocjacji, to ryzyko będzie rozłożone bardzo nierównomiernie". W przypadku Merkel chodzi o to, czy pod koniec swojego urzędowania pozostawi nierozwiązany konflikt na Ukrainie. "Emmanuel Macron musi pokazać jaki związek z rzeczywistością mają jego działania na rzecz zbliżenia z Rosją. Władimir Putin chciałby pozbyć się sankcji, ale nie kontroli nad wschodem Ukrainy. Dla ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego z kolei gra toczy się o wszystko" - puentuje dziennik.

>>> Polecamy: Wspólny rząd i parlament Białorusi i Rosji? Mińsk opiera się mocno