Jak powiedział w środę w Brukseli rzecznik KE Eric Mamer, unijny komisarz ds. rynku wewnętrznego Thierry Breton odbył telekonferencję ze znaczącymi producentami sprzętu ochrony osobistej w UE. "Wyrazili oni zamiar zwiększenia produkcji, by zaspokoić rosnący popyt" - powiedział Mamer dodając, że Breton będzie w kontakcie z przedstawicielami branży.

W najbliższych dniach Breton ma rozmawiać w tej samej sprawie z przedstawicielami sektora medycznego i farmaceutycznego. Tematem będzie między innym sprzęt medyczny, w tym respiratory, jak i produkty farmaceutyczne.

Cześć krajów, takich jak Niemcy czy Francja, w związku z epidemią zablokowała wcześniej eksport środków ochrony osobistej. Ta sprawa była m.in. tematem ubiegłotygodniowego spotkania w Brukseli ministrów zdrowia państw członkowskich.

W UE został ostatnio uruchomiony mechanizm wspólnych zamówień, w ramach których państwa członkowskie mogą wspólnie kupować m.in. środki medyczne. Unijne przetargi na maseczki czy sprzęt ochronny odbywały się już wcześniej. Dla krajów, które uczestniczą w mechanizmie, jego główną zaletą jest to, że mają dostęp do wyrobów takich jak leki czy szczepionki, co może mieć znaczenie w przypadku braków w dostawach lub przy większym zapotrzebowaniu na określone towary.

Reklama

Do tej pory Polska była poza tym mechanizmem, przez co nie mogła wziąć udziału w zamkniętym już przetargu na materiały ochronne, które mają chronić obywateli innych państw członkowskich przed rozprzestrzenianiem się koronawirusa. W piątek Polska przystąpiła do mechanizmu, co pozwoli jej brać udział w kolejnych przetargach przewidzianych przez KE.

Mechanizm wspólnych przetargów powstał po wybuchu epidemii świńskiej grypy. Podobnie jak teraz koronawirus, choroba z 2009 r. również stanowiła zagrożenie dla życia osób starszych i z obniżoną odpornością.

Nowy koronawirus SARS-CoV-2 wywołuje chorobę o nazwie Covid-19. Objawia się ona najczęściej gorączką, kaszlem, dusznościami, bólami mięśni i zmęczeniem. Ciężki przebieg choroby obserwuje się u ok. 15-20 proc. zakażonych osób. Do zgonów dochodzi u 2-3 proc. chorych, ale eksperci oceniają, że dane te mogą być zawyżone, bo wielu osobom z lekkim przebiegiem najpewniej nie wykonano badań laboratoryjnych, gdyż mogły się nie zgłosić do lekarzy.

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)