O problemach hiszpańskich rolników i hodowców napisał dziennik "El Confidencial".

Zamknięcie granic kraju z powodu epidemii uniemożliwia przyjazd pracowników sezonowych z innych krajów, a zbiory owoców i warzyw rozpoczną się w Hiszpanii już w połowie kwietnia. Producenci rolni dysponują tylko połową potrzebnych pracowników, pochodzących głównie z Maroka, Algierii, Bułgarii i Rumunii. Jeszcze kilka lat temu do pracy przy zbiorach truskawek w Huelvie, na południowym zachodzie kraju, przyjeżdżało wiele Polek, ale dobra sytuacja na polskim rynku pracy spowodowała, że teraz nie ma ich wiele.

W Huelvie potrzeba od zaraz 16 tys. pracowników do zbiorów truskawek, tymczasem jest ich mniej niż 8 tys., to osoby przybyłe z Maroka, jeszcze zanim ten kraj zamknął granicę z Hiszpanią (13 marca). Niedobory siły roboczej występują także w regionie madryckim, gdzie zbiory sałaty, pomidorów i papryki rozpoczną się za niecały miesiąc.

Reklama

„W tym roku nie będziemy mieli pracowników sezonowych. Obyśmy nie musieli wyrzucać naszych plonów, bo jutro może się okazać, że jako żywność są niezbędne” - powiedział przewodniczący Związku Rolników, Hodowców i Leśników Wspólnoty Madrytu (Ugama) Alfredo Berrocal.

Według "El Confidencial" zapotrzebowanie na część produktów żywnościowych, w tym owoce i warzywa, wzrosło w Europie w ostatnich dniach o 18 do 40 proc.

Zdaniem związkowca hiszpańskie ministerstwo pracy powinno skierować do zbiorów długotrwałych bezrobotnych, tak jak to jest we Francji i Portugalii. „Jeżeli nie ma (zagranicznych) pracowników sezonowych do zbiorów, to muszą pracować Hiszpanie, bo konsekwencje gospodarcze tego kryzysu będą brutalne” - ostrzegł.

Przewodniczący Stowarzyszenia Młodych Rolników (Asaja) Pedro Barato zaapelował do rządu o zniesienie barier administracyjnych, aby bezrobotni mogli podjąć pracę sezonową przy zbiorach, nie tracąc zasiłku. „Jeżeli nic się nie zmieni, będziemy mieli poważne problemy przy zbiorach, a w konsekwencji braki w zaopatrzeniu w konkretne produkty, takie jak szparagi, cytryny czy owoce miękkie” - powiedział.

Barato podkreślił, że rząd uznał producentów rolnych i hodowców bydła za niezbędnych dla funkcjonowania kraju, ale nie dał im żadnej tarczy ochronnej.

"El Confidencial" zwrócił uwagę, że nie lepsza jest sytuacja w sektorze hodowli bydła, którego produkcja w znacznej części skierowana jest do gastronomii związanej z turystyką. Wielu hodowców powinno już dokonać uboju zwierząt, ale sektor gastronomii hotelowej ich nie kupuje. Rząd hiszpański nakazał zamknięcie wszystkich hoteli w kraju, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się koronawirusa.

W takiej sytuacji niektórzy hodowcy wypuszczają młode zwierzęta w pole, gdyż nie ma komu ich sprzedać. „Mnóstwo koźląt i jagniąt jest wypuszczanych w pole w regionie Madrytu” - powiedział Berrocal. „Na rynku jest pełno +hien+, które za niską cenę szukają mięsa na zamrożenie, aby później, jak będzie dobra koniunktura, rzucić je drogo na rynek” - dodał.

Grażyna Opińska (PAP)