Prasa amerykańska tonie w długach. Zamykają się lub ogłaszają bankructwo kolejne dzienniki i wydawnictwa. Analitycy banku JPMorgan szacują, że o ile w 2000 r. wpływy z reklam w prasie sięgały jeszcze 50 mld dolarów, to w 2008 r. spadły do 35 mld dolarów, a w tym roku ma być jeszcze gorzej. - To za mało, aby utrzymać redakcje - konkludują.

Papier woła o wsparcie

W końcu lutego formularze z prośbą o ochronę przed wierzycielami wypełnili wydawcy „Philadelphia Inquirer” i „New Haven Register”. Firma Journal Register z Yardley w stanie Pensylwania, właściciel ok. 20 gazet codziennych, w tym „New Haven Register” oświadczyła, że zmusił ją „ostry spadek przychodów z reklam”, stąd słynny formularz nr 11.

Podobnie postąpilo wydawnictwo Philadelphia Newspapers, właściciel „Inquirera” i „Philadeplhia Daily News”. - Nie ma realnych sygnałów, że w tym roku nastąpi odrodzenie gospodarcze w kraju - mówi Ken Doctor, analityk w firmie medialnej Outsell Inc. z Kalifornii. – Te przedsiębiorstwa, które tracą z powodu niskiej sprzedaży reklam, muszą podejmować trudne decyzje co do przyszłości - dodaje.

Reklama

Złe czasy nie omijają największych

Informacje o bankructwie wspomnianych wydawców poprzedziły formalne zgłoszenia wydawnictwa Tribune Co., które ma trzy wielkie gazety „Los Angeles Times”, „Chicago Tribune” i „Minneapolis Star Tribune”. Nie było w stanie sprostać rosnącym kosztom, gdyż warunki kredytowania zaostrzyły się, a coraz więcej czytelników i reklamodawców przenosi się do internetu.

Główny winny – spadek reklam

Jak twierdzi Newspaper Association of America, spadek ogłoszeń w prasie drukowanej był w 2008 r. największy od 37 lat. To zaś grozi totalną zapaścią na rynku informacji pisanej.
Analityk agencji Fitch Ratings z Chicago Mike Simonton potwierdza. - Spodziewamy się, że więcej wydawców i kredytobiorców z branży stanie w obliczu podobnych decyzji w 2009 i 2010 r. Jest w USA bardzo wielu wydawców, którzy mają problemy, a którzy będą starali się za wszelką cenę utrzymać na powierzchni, spłacając w jakiś sposób długi lub przesuwając ich spłatę na późniejszy termin – dodaje.

Firma Philadelphia Newspapers podała w formularzu przedłożonym w sądzie ds. bankructw w Filadelfii, że posiada aktywa oraz długi szacowane po 500 mln dolarów każde. Dlatego występuje o „restrukturyzację ksiąg finansowych”, a nie o „restrukturyzację operacyjną”.

Właściciele - Brian Tierney i Bruce Tool, założyciel znanej firmy budowlanej Tool Bros., nie mieli doświadczenia w kierowaniu gazetą nim nabyli „Philadelphia Inquirer” w maju 2006 r. Tierney, odpowiedzialny za reklamę, uważał nawet, że kupno gazety powinno przekonać „myślących po obywatelsku długofalowych inwestorów” do dziennika.

Koszty, koszty, koszty….

W 5 miesięcy po kupnie, z racji słabych wpływów z reklamy, zwolniono 17 proc. dziennikarzy. W styczniu 2008 r. kolejne 10 proc., by uniknąć „przykrej sytuacji”.
„Inqurier” powstał w 1829 r., jest trzecią co do wieku gazetą w USA.

Z kolei „Daily News” jako tabloid założono w 1925 r. Obie gazety należały do znanego wydawnictwa Knight Ridder Inc., Latem 2006 r. zostały one sprzedane za 4,1 mld dolarów.

Wydawnictwo Journal Register musiało zbyć udziały, bo zostało przejęte przez wierzycieli w ramach reorganizacji zaproponowanej w sądzie ds. bankructwa w Nowym Jorku. Jest zadłużone na 1 mld dolarów, a dysponuje aktywami tylko 100-500 mln dolarów.

- Z racji rosnącej konkurencji ze strony innych mediów (internet, TV) i spadku wpływów z reklam, presja na dochody gazety będzie rosnąć w najbliższym czasie – przyznał w sądzie jego prezes James Hall. Od 2006 r. wpływy spadły o ponad 20 proc.

Inne wydawnictwa, jak New York Times Co. czy Media General, wstrzymały w tym roku wypłatę dywidendy za 2008 r. Zaś wydawnictwo Gannett Co,. już w 2008 r. zwolniło 4 tys. pracowników, a teraz pozbywa się różnych aktywów.

Wydawnictwo Journal Register zatrudnia ok. 3,5 tys. osób, m.in. w stanie Michigan, gdzie z racji załamania w przemyśle samochodowym reklamy od producentów aut po prostu znikły. Firma sprzedała odrzutowiec prezesów, zlikwidowała premie dla menedżerów i członkostwo w różnych klubach.

Zaś nowojorskie wydawnictwo Hearst obcięło o połowę personel dziennika „San Francisco Chronicle”, który w 2008 r. wygenerował 50 mln dolarów strat. W br. mogą się pogłębić, gdyż reklam jest jak na lekarstwo. Zamknie też wydawany w Seattle dziennik „Post-Intelligencer”, jeśli nie znajdzie szybko kupca, bo straty przekroczyły już 14 mln dolarów.

Ratunek w internecie

Od połowy marca ukazuje się tylko wersja internetowa „Post-Intelligencer”. – To nie jest zwykła gazeta w systemie online. Chcemy uruchomić nowy typ biznesu cyfrowego z mocnymi wiadomościami lokalnymi i ogólnymi informacjami niezbędnymi dla każdego, jako główną przesłanką działania – mówi prezes ds. prasy Steve Swartz.

Zamierza zatrudnić najlepszych specjalistów: 20 dziennikarzy w zespole redagującym i 20 osób do sprzedaży ogłoszeń. Rozważa też podwyżkę cen pozostałych gazet w prenumeracie i pobieranie opłat za korzystanie z ich treści w internecie.

Wsparcie idzie od Obamy

To właśnie internet może być medium, które uratuje przyszłość prasy amerykańskiej. Zwłaszcza, że może z niego korzystać każda redakcja, nawet najmniejsza na najgłębszej prowincji. Prezydent Obama wie co mówi, gdy obiecuje dostęp do szerokopasmowego, a więc szybkiego internetu, każdemu za 2-3 lata. Może to kosztować podatnika kilkanaście mld dolarów, ale warto.

Google też wietrzy interes

Interes już zwietrzył koncern Google, gotów obsługiwać nawet za darmo (na razie) lokalne redakcje internetowe. Podają informacje z tzw. sąsiedztwa o życiu mieszkańców i obsługujących ich firm.

Do wspierania jednej z nich - a Maplewood blog. - powołanej przez nowojorskie wydawnictwo Patch Media w małej miejscowości Maplewood w stanie New Jersey przyłączył się prestiżowy „New York Times”. Akcję wspiera też (ponoć bezinteresownie) wiceprezes Googla Tim Armstrong.

Lokalne informacje najważniejsze

To właśnie reklamy w systemie online od miejscowych firm są teraz ważnym źródłem przychodów branży. – Ten rodzaj reklamy w sieci tylko w tym roku wzrośnie o 5,3 proc. do 7,1 mld dolarów - mówi Kip Cassino, dyrektor firmy badawczej Borrel Associates z Willimasburga w stanie Wirginia. – Popyt na lokalne ogłoszenia w sieci rośnie, gdy o zasięgu ogólnokrajowym drastycznie spada – tłumaczy.

- Lokalne informacje są najważniejsze. Tutaj ludzie spędzają najwięcej czasu, posyłają dzieci do szkoły i płacą podatki. Jesteśmy więcej niż blogiem. Ale nasze koszty to niewielka część z mediów tradycyjnych. Dlatego nie martwimy się o zyski – mówi Jon Brod, szef Patch Media. Ogłoszenia kosztuje tylko 5 dolarów, gdy w prasie już 299 dolarów. Na kryzys, jak znalazł.

Tradycyjną prasę mogą uratować tylko fundacje

Obecnie toczy się dyskusja, jaki model prasy wybrać? Proponuje się dwa modele.
Pierwszy to zastąpienie komercyjnego podejścia prywatnych właścicieli wsparciem fundacji charytatywnych. „Filantropi powinni wspierać kluczowy element demokracji amerykańskiej, aby prasa nie popadła w obojętność wobec spraw ważnych dla kraju”, napisali w „New York Timesie” prof. David Swensen i Michael Schmidt z Yale University.

Ich zdaniem, sprawne funkcjonowanie newsroomu gazety, którego roczne koszty przekraczają 200 mln dolarów, powinna zapewnić fundacja z kapitałem 5 mld dolarów. Analitycy firmy Nieman Journalism Lab wyliczyli, że aby obronić każdą gazetę w USA, należałoby dysponować 114 mld dolarów. Z podobnego rozwiązania korzystał dziennik „Christian Science Monitor”, teraz ukazuje się wyłącznie w internecie.

Ratunek - ogłoszenia od państwa

Inni powołują się na rozwiązania europejskie. We Francji państwo wspiera prasę poprzez zamieszczanie płatnych ogłoszeń. W ciągu ostatnich 3 lat wpompowano w ten sposób ok. 600 mln euro, podwajając ich ilość. Na wydawców rozwijających internet czekają też spore ulgi podatkowe.

I płatna sieć

Idea pomocy państwa czy fundacji budzi sporo zastrzeżeń. Subsydia mogą budować konkurencję nie fair, a fundacje promować wygodne dla jej członków wiadomości. Dlatego idea płacenia za informacje online ma wielu zwolenników. Przykładem jest wydawnictwo Hearst, które pobiera opłaty od użytkowników prasy w internecie.

Rysuje się więc perspektywa spadku liczby tytułów, ich zasięgu i słabszej konkurencji. Wydawnictwa zatrudniać maja skromniejsze zespoły dziennikarzy i pobierać od użytkowników wydań internetowych pewne opłaty, choć skusiły ich najpierw darmowymi wejściami. Może to być jedyne wyjście, by gazety pozostały na rynku.

Dzienne nakłady gazet w USA w 2008 r. w porównaniu do 1990 r.


Redakcja Nakład (mln) Spadek lub wzrost (w proc.)
US Today 2,293 69,2
Wall Street Journal 2,011 6,6
New York Times 1,000 - 11,3
Los Angeles Times 0,739 -36,3
Washington Post 0,622 -22,3
Chicago Tribune 0, 516 - 29,3
San Francisco Chronicle 0,339 - 40,0
Philadelphia Inquirer 0,300 - 41,3
Detroit Free Press 0,292 - 53,3










Źródło: US Bureau of Circulations