● Po co nam ERM2? Płynny kurs złotego świetnie się sprawdza...
- Wchodząc do Unii Europejskiej, podjęliśmy pewne zobowiązania. Musimy się z nich wywiązywać. Jeśli chcemy w przyszłości przyjąć euro, musimy wprowadzić złotego do ERM2, bo taki jest unijny wymóg.
● Ostatnio wywiązała się dyskusja na temat możliwości łagodzenia kryteriów konwergencji, w tym kryterium stabilności kursu. Jakie są na to szanse?
- W przypadku ERM2 Komisja Europejska powiedziała jasno, że nie zgadza się na żadną zasadniczą reformę. To trzeba uszanować. Pamiętajmy, że to my wchodzimy do strefy euro i nawiązanie konstruktywnego dialogu z Komisją Europejską i Europejskim Bankiem Centralnym leży w naszym interesie. Tym bardziej że mamy sygnały, że Komisja jest otwarta na dialog.
Reklama
● A co możemy negocjować przed wejściem do ERM2 oprócz poziomu parytetu centralnego?
- Teoretycznie mechanizm kursowy miał umożliwiać odchylenia od parytetu centralnego o plus minus 15 proc. Jednak już po uruchomieniu ERM2 Komisja Europejska w swoich opiniach zaczęła mówić o poważnych napięciach wewnątrz korytarza, które powinny skutkować interwencjami banku centralnego. Te trwałe napięcia - severe tensions - definiuje się jako trwałe odchylenie kursu od parytetu centralnego o 2,25 proc. po stronie deprecjacyjnej. Jednak brak jasnych kryteriów, według których można by jasno określić, kiedy osłabienie złotego o 2,25 proc. jest severe tension, a kiedy nie. To jest jeden z wielu elementów, o których chcielibyśmy rozmawiać.
● Skąd taka asymetryczność korytarza?
- Bierze się to z początków istnienia kryterium kursowego. Traktat z Maastricht wyraźnie sygnalizował, że należy wyeliminować praktyki dewaluacyjne stosowane przez kraje, które w nim uczestniczą. Chodziło o to, żeby żaden kraj uczestniczący w tym przedsięwzięciu nie zdobywał w ten sposób przewagi konkurencyjnej. W czasie pierwszego ERM była ciągła walka o to, żeby dewaluacje nie były nadmierne. Kraje nie wstydziły się dewaluować swoich walut, bo postrzegały to jako narzędzie służące do przywracania konkurencyjności gospodarki.
● ERM2 dopuszcza umocnienie waluty praktycznie bez ograniczeń?
- Skoro kraj kandydujący nie powinien dewaluować waluty, to można tę zasadę potraktować jako przyzwolenie na podnoszenie jej wartości.
● Złoty jest obecnie dość słaby - czy Polska nie powinna dążyć do tego, żeby wejść do ERM2 w połowie roku, jak zaplanował to sobie rząd?
- Rozumiem stanowisko rządowe, ale nie wolno zapominać, że w sprawie wejścia do ERM2 musi być kompromis. To, co dla rządu może wydawać się atrakcyjne, niekoniecznie musi być atrakcyjne dla partnerów europejskich. Jeszcze żadna waluta, która znalazła się korytarzu, nie straciła 1/3 swojej wartości w ciągu roku przed wejściem do niego. Jeżeli waluta traci 1/3 wartości, to zawsze może się pojawić zarzut, że nie jest ona wystarczająco zdrowa, aby mogła ubiegać się o członkostwo w mechanizmie, nie mówiąc już o członkostwie w strefie euro. Ponadto trudno będzie uzasadnić bieżący kurs, skoro jeszcze do niedawna pojawiały się badania, które wskazywały, że kurs równowagi znajduje się między 3,5 a 3,6 zł za euro.
● Jaki w takim razie powinien być poziom parytetu?
- Idealnym rozwiązaniem byłoby, gdyby kurs równowagi pokrywał się z kursem rynkowym. Natomiast musimy pamiętać, że od jesieni ubiegłego mamy zupełnie nowe okoliczności. To powinna być zachęta do prowadzenia nowych badań nad kursem równowagi. Dobrze by było, żeby one były konsultowane ze stroną europejską. Dopiero wtedy, gdy zobaczymy, że jest jakaś zbieżność między kursem równowagi a tym co ma do zaoferowania rynek, możemy rozpocząć rozmowy o członkostwie w strefie euro.
● Jak NBP jest przygotowany do tych rozmów?
- Przede wszystkim NBP jasno sformułował swój punkt widzenia w sprawie wchodzenia do ERM2: rok 2009 to nie jest dobry czas, żeby wejść do mechanizmu kursowego. Gdy zostały ukończone prace nad raportem o korzyściach i kosztach przyjęcia w Polsce euro, w banku centralnym zostały powołane komisje, które mają przygotować nas do rozmów na temat włączenia naszego kraju do ERM2, a potem do strefy euro. Na razie te prace mają charakter wewnętrzny i ich wyniki nie będą upubliczniane. Ich celem jest przede wszystkim przygotowanie techniczne NBP do rozmów ze stroną europejską. Ważne jest, aby w tym procesie brało też udział Ministerstwo Finansów. Te dwie instytucje powinny mówić w tej sprawie jednym głosem. To jest w ogóle warunek rozpoczęcia rozmów z instytucjami UE.
● Na razie między NBP a MF w sprawie korytarza jest poważny rozdźwięk. Czy to uniemożliwia rozmowy?
- Jest nie do pomyślenia, żeby którakolwiek ze stron podawała datę wejścia do strefy euro, nie konsultując tego z pozostałymi partnerami. Komisja Europejska i Europejski Bank Centralny nieraz dawały do zrozumienia, że nie będą rozmawiać z którąkolwiek ze stron reprezentujących nasz kraj z osobna. My będziemy dokładali wszelkich starań, żeby nasze sugestie zostały uwzględnione. Największy ciężar odpowiedzialności za utrzymanie złotego w ERM2 będzie spadać na NBP.
● Czy Europejski Bank Centralny nie będzie musiał automatycznie bronić złotego w korytarzu wspólnie z NBP?
- EBC niczego nie będzie musiał. Zgodnie z zasadą może on tak długo uczestniczyć w interwencjach, dopóki nie uzna, że będą one zagrażały stabilności monetarnej strefy euro. Innymi słowy EBC zawsze będzie mógł powiedzieć, że interwencja w obronie złotego jest sprzeczna z jego celem. Mogą więc pojawić się sytuacje, kiedy to NBP będzie osamotniony. A to, czy może do tego dojść, czy jednak za NBP zawsze będzie stał EBC - to zależeć będzie od negocjacji prowadzonych przed ERM2. EBC nie ma obowiązku obrony kursu złotego.
● Skoro według NBP niewskazane jest wprowadzanie złotego do ERM2 w tym roku, to czy jest szansa na przyjęcie euro z początkiem 2012?
- Jeżeli uczestnictwo w mechanizmie ERM2 musi wynosić przynajmniej dwa lata - a w praktyce jakieś 2,5 roku - to sprawa staje się oczywista. NBP na pewno będzie chciał, żeby jakiekolwiek daty były ustalane w czworokącie NBP - rząd - KE-EBC. Wejście do korytarza teraz jest niewskazane ze względu na duże napięcia na rynku walutowym. Pamiętajmy o severe tension. Nawet gdybyśmy weszli do mechanizmu przy obecnym kursie rynkowym, to jakiekolwiek osłabienie złotego o 10 gr może oznaczać severe tension. A ostatnio złoty może tyle stracić w ciągu jednego dnia. Na razie rynek nie ma przeciwko czemu spekulować, bo kurs jest płynny. Gdy wejdziemy do ERM2, będzie parytet i granica 2,25 proc. po deprecjacyjnej stronie - to będzie duża pokusa, żeby to przetestować.