- Staramy się wspierać byłych współpracowników - mówi Wendy Miller, która w Blainie jest głównym specjalistą ds. marketingu. - Jeden z byłych „ludzi z Blain” wyprodukował film „Bottle Shock”, a my włączyliśmy się w jego promocję.
Sieć eksblainowców funkcjonuje od 22 lat.
- Jest częścią naszej działalności i koncepcji wartości - wyjaśnia pani Miller. - Uważamy byłych pracowników za członków rodziny. Są naszymi strategicznymi aktywami.
Znaczenie stowarzyszenia rośnie, w miarę jak model rozwoju zawodowego poprzez pracę w różnych organizacjach zyskuje prawo obywatelstwa.
Reklama
- Dziś jesteśmy znacznie bardziej otwarci na pogląd, że można się przyjaźnie rozstać z pracodawcą, niż byliśmy 30 lat temu - dodaje Wendy Miller.
Firma nie jest w tym rozumowaniu Blain odosobniona. W dzisiejszych czasach wiele organizacji stara się wykorzystywać wartość nie tylko obecnych, lecz i byłych pracowników. Uważają, że utrzymywanie takich kontaktów może być korzystne i dla ludzi, i dla interesów.
W Wielkiej Brytanii chyba najbardziej znaną organizacją byłych pracowników jest stowarzyszenie działające przy firmie doradczej McKinsley, w której pracowali, między innymi były przywódca Partii Konserwatystów William Hague, prezes organu nadzoru nad rynkiem usług finansowych (Financial Services Authority), lord Turner i prezes banku HSBC Stephen Green. Spółka pomaga 18 tysiącom rozrzuconych po całym świecie byłych konsultantów utrzymywać kontakty z dawnymi kolegami i z branżą. Inne przykłady to firma Deloitte, działająca w sektorze doradztwa profesjonalnego, firma prawnicza Allen & Overy oraz Google, która zorganizowała grupę tzw. „eksgooglowców”.
Powodów, dla których organizacja utrzymuje kontakty z diasporą, jest wiele. John Kerr, partner w Deloitte (ta firma organizuje rocznie kilkadziesiąt imprez z udziałem byłych pracowników), mówi, że chodzi o utrzymanie kontaktu z ludźmi, którzy mogą stać się klientami albo wrócić do organizacji. Z kolei dla byłych pracowników takie relacje, choć mają głównie towarzyski charakter, niekiedy okazują się przydatne przy szukaniu pracy - bo wspólna przeszłość zawodowa bywa bardzo cenną rekomendacją.
Don McGown, partner w Allen & Overy, także jest tego zdania.
- Jeśli chodzi o sprawy branżowe, organizujemy seminaria dla byłych pracowników. Warto odnawiać takie znajomości. Może dawni pracownicy zdecydują się skorzystać z naszych usług? Było też kilka przypadków powrotu do firmy.
Dla pewnego rodzaju firm stowarzyszenia byłych pracowników mają szczególnie znaczenie.
- Spółki takie jak nasza rekrutują wielu zdolnych młodych ludzi, którzy u nas zdobywają kwalifikacje - wyjaśnia John Kerr. - Potem część zostaje, a inni ruszają w komercyjny świat. Mamy wysoką rotację.
System na ogół sprawdza się także w większych firmach i branżach usług profesjonalnych, gdzie networking jest normą. Z kolei w branżach, skoncentrowanych pod względem geograficznym, organizacje byłych pracowników są mniej potrzebne, ponieważ i bez tego dawni koledzy dość często wpadają na siebie.
Obok formalnych sieci funkcjonuje także wiele grup nieformalnych. Przykładem jest wielka niezależna sieć byłych pracowników Hewlett-Packard.
Zdarza się, że organizacja byłych pracowników żyje dłużej niż spółka, z której się wywodzi. Byli pracownicy ICI spotykają się nadal, mimo że wielka część koncernu została włączona do Akzo Nobel. W internecie działa kilka grup byłych pracowników Bear Stearns.
Rozwój społecznościowych serwisów, takich jak Facebook i LinkedIn, także sprzyja zrzeszaniu się byłych współpracowników. Dziesięć lat temu założenie takiej grupy wymagało wiele wysiłku i zabiegów organizacyjnych, dziś natomiast jest proste - wystarczy założyć stronę internetową.
- Kiedyś trzeba było organizować imprezy, dziś natomiast jest nieporównanie łatwiej - mówi John Kerr.
W czasach obecnego kryzysu sieci byłych pracowników są źródłem wielu wysoce pożądanych zjawisk - od czegoś w rodzaju giełd pracy, zastrzeżonych tylko dla członków, po szansę trzymania ręki na pulsie w sprawach branży.
Jednak Carole Stone, która bada zjawisko networkingu, twierdzi, że choć nigdy dotąd utrzymywanie kontaktów nie było równie łatwe, najważniejsze kontakty nawiązuje się bezpośrednio.
- Nie ma jak wziąć udział w imprezie. Tego nic nie zastąpi - mówi.
Podkreśla też, że nie można ograniczać się do podtrzymywania znajomości z tymi z dawnych kolegów, którzy - jak uważamy - mogą się przydać.
- Ludzie nie stoją w miejscu, lecz rozwijają się. Często się zdarza, że ktoś nielubiany stał się sympatyczniejszy, ktoś, kto zajmował znacznie niższe stanowisko, awansował - a okazje przychodzą czasem z zupełnie nieoczekiwanej strony.