Nasi inwestorzy zareagowali wczoraj dość nerwowo, a ruch w dół okazał się jednym z mocniejszych na świecie. Trudno to było tłumaczyć czymś innym, jak mocnym zachowaniem warszawskiej giełdy w minionym tygodniu, kiedy byliśmy wśród najlepszych rynków świata. Takie „równanie do średniej” wskazuje na ponownie rosnącą zależność koniunktury na giełdzie w Warszawie od wydarzeń na świecie.

W mediach najbardziej dyskutowana jest kwestia wpływu świńskiej grypy na globalną koniunkturę oraz rynki akcji. W kontekście stonowanych reakcji amerykańskiej giełdy, która ze względu na bliskość i powiązania z Meksykiem powinna najwyraźniej reagować na takie zagrożenie, trudno brać na poważnie tłumaczenie słabych nastrojów w tym tygodniu nasilającą się epidemią. Inwestorzy mają na głowie znacznie poważniejsze problemy.

Z centrum uwagi nie znikają domysły dotyczące wyników stress testu w Stanach Zjednoczonych. Analitycy i inwestorzy próbują domyśleć się ostatecznych wniosków z tego badania. Nie wydaje się, by mogło ono nieść ze sobą negatywne przesłanie, bo zapewne jednym z jego celów było uspokojenie inwestorów i odbudowanie zaufania w sektorze bankowym. Niepokojąco jednak wyglądają przypuszczenia, że część banków będzie musiała podnosić kapitał (spekuluje się głównie o Bank of America, miałby być zmuszony do pozyskania kilkudziesięciu miliardów dolarów). Nowe emisje stwarzają presję na ceny akcji.

Kolejna porcja danych gospodarczych nie wniosła wiele nowego. Odbicie indeksu nastrojów, czy niewielkie ograniczenie skali spadków cen domów w USA, nie oznaczają odwrócenia niekorzystnych tendencji. Przemawiają raczej za tezą o powolnym, a nie szybkim wychodzeniu z problemów.

Reklama

Dziś wiadomości gospodarczych będzie dużo, a do tego mamy decyzje RPP oraz Rezerwy Federalnej w sprawie stóp procentowych. Nie wydaje się jednak, by mogły one czymś zaskoczyć. W kontekście decyzji o koszcie pieniądza w naszym kraju zwraca uwagę ostatni stopniowy wzrost 3-miesięcznego Wiboru, co może być odbiciem oczekiwań na wzrost stóp procentowych w przyszłości.

Wykres dnia

Na wielu serwisach informacyjnych królowała wczoraj informacja, że poprawa nastrojów amerykańskich konsumentów, sygnalizowana przez indeks Conference Board, była największa od lat. Warto jednak zwrócić uwagę, że dla innego indeksu, obliczanego przez Uniwersytet Michigan, majowy odczyt był jednym z najgorszych w jego historii. Poprawa nastrojów ma zatem bardziej statystyczne niż realne znaczenie. Główną różnicą między wskaźnikami nastrojów konsumentów jest to, że wskaźnik Uniwersytetu Michigan uwzględnia nastroje giełdowe.

Rynek złota

Notowania złota z trudnością odbudowują się po zniżce, jaka miała miejsce od połowy lutego do początków kwietnia. Wiązała się z ogólnym wzrostem apetytu na ryzyko. Nie bez wpływu były też nasilające się w największych gospodarkach zjawiska deflacyjne. Są one jednak połączone głównie z taniejącymi surowcami (głównie paliwami), więc można dziś przypuszczać, że nie będą miały trwałego charakteru. Nie widać jednak też czynników przyspieszenie inflacji. W tych warunkach brakuje argumentów wskazujących na możliwość trwałego ruchu w górę cen złota. Nie sprzyja mu też stopniowe umacnianie się dolara na świecie. Bardziej realne wydaje się umiarkowane obniżanie się notowań złota.

Zachowanie jego ceny będzie jednocześnie odzwierciedleniem postrzegania przez inwestorów kwestii ryzyka i zagrożenia deflacją.