Ostatni tydzień kwietnia zdominowała dyskusja nad wpływem nasilającej się epidemii świńskiej grypy na globalną koniunkturę gospodarczą i giełdową. Dominowało przekonanie, że choroba stanie się dodatkowym wyzwaniem przy zwalczaniu recesji. Tymczasem inwestorzy nie wystraszyli się epidemii. Ceny akcji szły w górę. Co więcej, cały rynek zyskał nawet więcej niż spółki farmaceutyczne, które wskazywano jako beneficjentów choroby. Indeks spółek farmaceutycznych w Ameryce zyskał od ostatniego piątku około 0,5 proc., nieco mniej niż S&P 500.
Jednocześnie to giełda w Stanach Zjednoczonych wydawała się najbardziej odporna na doniesienia związane ze świńską grypą. To mogło dziwić. Wszak ze względu na bliskość położenia i powiązania gospodarcze z Meksykiem, to ona powinna najwyraźniej reagować na takie zagrożenie. Dlatego trudno było na poważnie brać tłumaczenie słabszych nastrojów na początku kończącego się tygodnia nasilającą się epidemią. Dla inwestorów znacznie ważniejsze pozostają inne kwestie.
W kontekście reakcji inwestorów na wiadomości ciekawa była szczególnie środowa sesja w USA. Pod jej koniec podniesiono alarm związany ze świńską grypą do poziomu 5. To również przeszło bez echa. Inwestorzy zignorowali również złe dane o PKB w I kwartale, jak również informacje o tym, że przynajmniej 6 z 19 badanych podczas stress testu banków potrzebować będzie wzmocnienia kapitałowego. Rynek wykonał tego dnia jednak jeszcze jedną nieoczekiwaną woltę. Po tym, jak Rezerwa Federalna wlała w serca inwestorów trochę optymizmu dotyczącego perspektyw gospodarki USA, wskazując na spowalnianie tempa negatywnych zjawisk, kursy akcji obniżyły się. W czwartek inwestorzy nie przejęli się słabszymi od oczekiwanych danymi o wydatkach i dochodach Amerykanów.
To wszystko przypomina, że w czasie dobrej koniunktury inwestorzy mają skłonność do wyolbrzymiania znaczenia dobrych wiadomości i ignorowania złych. W bessie jest odwrotnie. Obserwacja reakcji inwestorów jest więc pomocna przy określaniu panujących na giełdach średnioterminowych tendencji. Te z ostatnich dni potwierdzają obecność trendu wzrostowego. Wyraźnie widać, że inwestorzy żyją nadziejami na lepszą przyszłość. Takie podejście ma jednak tę wadę, że nadzieje nie zawsze znajdują potwierdzenie w rzeczywistości. Ostrzeżeniem jest pojawiająca się coraz większa liczba złych informacji (niektóre dane makroekonomiczne czy rosnąca rentowność obligacji).
Reklama