Przemawia za tym kilka czynników. Po pierwsze fakt, że czwartkowy spadek indeksu WIG20 o 2,6 proc. i WIG o 2 proc., już zdyskontował nienajlepszą sesję w USA. Po drugie, wczorajsza przecena za oceanem może być traktowana jako realizacja zysków przed zbliżającym się długim weekendem (w poniedziałek przypada Memorial Day). I po trzecie, po trzech kolejnych dniach spadków na Wall Street, rodzimi inwestorzy mogą grać pod odbicie.

W piątek nie ma w kalendarium istotnych publikacji makroekonomicznych. Publikacja zrewidowanej wartości brytyjskiego PKB w I kwartale br. (prognoza: -1,6 proc. k/k), będzie bowiem miała wymiar jedynie lokalny. Natomiast dane nt. koniunktury gospodarczej w Polsce, które Główny Urząd Statystyczny opublikuje o godzinie 14-tej, tradycyjnie nie będą mieć wpływu na sytuację warszawskiej giełdy. Dlatego też o losach dzisiejszej sesji zdecyduje to, na ile prawdopodobna jest perspektywa wzrostowego odbicia na Wall Street.

Czwartkowe spadki na GPW nie wpływają w istotny sposób na zmianę sytuacji technicznej na wykresach indeksów WIG20 i WIG. Indeks dużych spółek w dalszym ciągu konsoliduje się tuż poniżej silnej bariery podażowej 1900-2000 pkt., jaką m.in. tworzy linia bessy i szczyt ze stycznia br. Na poziomie analogicznej bariery konsoliduje się indeks szerokiego rynku. Do czasu aż nie nastąpi zdecydowane wybicie z tych konsolidacji, ruch w bok jest najbardziej prawdopodobnym scenariuszem na najbliższe dni.