Traci waluta
Waluty - hrywna i rubel - tracą z dnia na dzień nawet do słabego dolara. Godzi to w eksport, oparty w Rosji głównie na ropie i gazie, a na Ukrainie na rudach metali, stali i wyrobach chemicznych.
Tylko 26 maja rubel stracił do dolara 1 proc. i za jednego „waszyngtona” płacono aż 31,3109 rubla. - Jest to wynik bardzo wrażliwej i bardzo słabej gospodarki. Chociaż wciąż wierzymy w lepszy kurs w średnim terminie - przekonuje Ivan Tchakarov, ekonomista w londyńskim oddziale banku Nomura Holding. Uważa, że rosnące powoli ceny ropy wpłyną na poprawę kursu rosyjskiej waluty.
Rosja – jest coraz gorzej
Na razie stan gospodarki Rosji jest fatalny. Jak podało ministerstwo gospodarki w ciągu 5 miesięcy br. skurczyła się aż o 9,8 proc. i był to pierwszy spadek od 1998 r., największego kryzysu po rozpadzie Związku Radzieckiego. Tylko w kwietniu br. PKB Rosji spadł aż o 10,5 proc.
- Kryzys globalny jest daleki od zakończenia - mówił dzień wcześniej prezydent Dmitrij Miedwiediew podczas spotkania z rządem na Kremlu w obecności premiera Władimira Putina. – Rok 2009, niestety, będzie gorszy niż początkowo przewidywaliśmy - dodał.
Już wcześniej minister gospodarki Elvira Nabullina zapowiedziała spadek o 8 proc. w całym 2009 r., choć jeszcze w styczniu prognozy resortu wspominały o spadku tylko 2,4 proc.
Inny przedstawiciel resortu zapowiedział, że w skali całego 2009 r. deficyt budżetowy Rosji może wzrosnąć nawet do 9 proc. PKB. W poniedziałek prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew mówił, że deficyt budżetu federalnego wyniesie co najmniej 7 proc. PKB.
Władza zapowiada cięcia w regionach
Dlatego strategia budżetowa kraju na lata 2010-2012 skupi się na koniecznych wydatkach socjalnych, ograniczaniu deficytu i zaprowadzeniu “ostrego” reżimu w przekazywaniu środków poszczególnym regionom, zapowiedział Miedwiediew. – Nie oznacza to automatycznych cięć, ale w wielu obszarach, które są priorytetowe w obecnych warunkach, uczynimy to co będziemy musieli – zapewnił.
Bez pracy prawie 8 mln Rosjan
W Rosji rośnie błyskawicznie bezrobocie. Najnowsze dane mówią, że w kwietniu bez pracy było już 7,7 mln Rosjan czyli 10,2 proc. z 75,2 mln ludzi zdolnych do pracy. Aż 3 mln osób straciło pracę od jesieni ub. roku. To efekt spadku cen ropy oraz malejących możliwości skorzystania z kredytów przez przedsiębiorców.
Sektor prywatny zwalnia i coraz mniej produkuje
Przedsiębiorcy, nawet ci najwięksi zwani oligarchami zamykają firmy, jak okiennice na silnym wietrze, a ludzie idą na bruk. Tylko w kwietniu produkcja przemysłowa Rosji spadła o 17 proc. w porównaniu z ub. rokiem.
Trwa wielka wyprzedaż jachtów i rezydencji
Odbija się to na konsumpcji. W kwietniu sprzedaż detaliczna skurczyła się o 5,3 proc. Było to już trzeci z rzędu miesiąc spadków po 9 latach systematycznych wzrostów. Mówi to jednoznacznie, że rosyjski konsument - wcześniej podziwiany jako nie liczący się z wydatkami czy wręcz szastający pieniędzmi - to już przeszłość. Coraz mniej nowobogackich Rosjan jeździ też za granicę. W dobie kryzysu nawet bogacze muszą oszczędzać. Pozbywają się willi w Monte Carlo, luksusowych jachtów, a w lombardach zastawiają kolekcje biżuterii.
- Nie ulega wątpliwości, że Rosja cierpi na głęboką depresję – mówi Neil Shearing, ekonomista ds. rynków wschodzących w znanej firmie londyńskiej Capital Economics.
Jego zdaniem odbudowa gospodarki „zależy w dużym stopniu od szerszego napływu kapitałów, odbudowy możliwości kredytowania i odrodzenia się popytu zewnętrznego (na ropę i gaz). Przewiduje, że gospodarka rosyjska w tym roku może skurczyć się nawet o 10 proc..
Zabraknie kapitału
Zwłaszcza, że kraj będzie cierpiał na brak kapitałów, gdyż w kwietniu rząd zrewidował budżet włączając doń pakiet ratunkowy wartości 3 bilionów rubli czyli 97 mld dolarów.
Rosja, zdaniem ministra finansów Aleksieja Kudrina, będzie musiała pożyczyć tylko w 2010 r. ponad 7 mld dolarów, a w 2011 r. nawet 10 mld, aby pokryć wydatki. Na ten cel pójdzie też część środków z utworzonego w czasach prosperity Funduszu Rezerwowego, sięgającego 3,6 biliona rubli czyli ok. 100 mld dolarów, bo w 2010 r. deficyt budżetowy ma wynieść 5 proc..
Wszystko wisi na ropie
Wszystko zależy od cen ropy na rynku światowym. Rząd konstruował budżet na 2010 r. przy założeniu, że baryłka ropy będzie kosztować 50 dolarów. Na następny podniósł cenę do 52 dolarów. Budżet na 2012 r. ma być budowany w oparciu o ceny ropy na poziomie 53 dolarów, podkreśla min. Kudrin.
Pochwalił to prezydent Miedwiediew. - Planowanie budżetu musi opierać się na konserwatywnych założeniach co do przewidywanych cen surowców, w tym energetycznych. Nie mamy prawa ryzykować - podkreślił. Oznacza to dla Rosjan od dawna nie widziane nad Wołgą zaciskanie pasa, ale są do tego przyzwyczajeni. Nie takie rzeczy już robili.
Ukraina po prostu tonie
Przyznał to otwarcie na stronie internetowej prezydent Wiktor Juszczenko, który uważa, że w I kwartale br. gospodarka ukraińska skurczyła się nawet o 23 proc. - Gospodarka nasza w ciągu pierwszych trzech miesięcy br. spadła od 20 proc. do nawet 23 proc. Droga spadku jest najszybsza w Europie – podkreślił.
Prezydent wezwał rząd premier Julii Tymoszenko do rewizji tegorocznego budżetu, gdzie nadal obowiązuje założenie, że ekonomia kraju będzie rosnąć w tempie 0,4 proc. Dziwi to niepomiernie, gdyż już w ostatnim kwartale 2008 r. gospodarka naszych wschodnich sąsiadów obsunęła się o 8 proc. i był to pierwszy spadek od 1999 r.
Te alarmujące dane nie powinny zaskakiwać. Gdyż w I kwartale produkcja przemysłowa spadła o 32 proc. w porównaniu z tym samym okresem ub. roku.
Na efekty nie trzeba było czekać. Sprzedaż detaliczna w kwietniu zmalała o 16,9 proc. w skali rok do roku, a bezrobocie sięga (przynajmniej formalnie) 2,9 proc. czyli ponad 800 tys. Ukraińców jest bez pracy.
Jednak znawcy nie bardzo ufają tym danym, bo ich zdaniem bezrobocie jest o wiele wyższe i przekracza grubo 1 mln osób. Zwłaszcza, że tutejszy GUS ujawni oficjalne dane o poziomie PKB i inne dane o stanie gospodarki dopiero pod koniec czerwca.
Sporna pomoc
Już dawno gospodarka ukraińska załamałaby się, gdyby nie pomoc Międzynarodowego Funduszu Walutowego. W listopadzie ub. roku fundusz przyznał jej 16,4 mld dolarów. Już wypłacono pierwszą transzę 4,5 mld dolarów. Ale wypłatę kolejnych MFW uzależnia od opracowania planu ratunkowego dla banków. Rząd obiecał to uczynić w do połowy maja, ale są problemy.
Eksperci Narodowego Banku Ukrainy wyliczyli, że w siedem największych banków detalicznych kraju należałoby wpompować 5,5 mld dolarów. Jednak władze w zamian za pomoc chcą otrzymać 60 proc. plus jedna ich akcji i prawo do decydowania o poczynaniach banku. Te nie bardzo się godzą. Czas ucieka, kryzys narasta.