Na naszym parkiecie proces odwracania trendu zwyżkowego z ostatnich miesięcy jest najmniej zaawansowany. WIG20 wczoraj co prawda wyraźnie stracił, ale przyczyną tego było odjęcie prawa do dywidendy z akcji TP. WIG, który jest indeksem dochodowym (uwzględniającym nie tylko zmiany kursów, ale też dywidendy, czy prawa poboru), a nie cenowym, stracił wczoraj relatywnie niewiele. Dziś w pierwszej części dnia też trzyma się mocno i pozostaje na wysokości 32 tys. pkt. Przypomnijmy zaś, że krótkoterminowym wsparciem są okolice 30,5 tys. pkt. Dopiero zamknięcie notowań poniżej tej bariery będzie zapowiadał zakończenie trwającego od wiosny ruchu w górę.

Zachowanie naszego parkietu jest dość typowe dla niego. W momentach zwrotnych najczęściej czeka na rozstrzygnięcia na świecie, a nie je wyprzedza. W związku z tym kluczem do rozszyfrowania przyszłej koniunktury u nas jest to, jak rozwinie się sytuacja za granicą. Napływające wiadomości ostatnio nie są krzepiące, a jeśli już za takie można je uznać, to inwestorzy nie reagują na nie zbyt optymistycznie. To zaś oznacza, że zakończył się pewien etap na rynkach, związany z nadziejami na poprawę koniunktury gospodarczej i radością tego, że bieżąca sytuacja nie jest tak zła, jak w I kwartale. Jednocześnie widzimy coraz większy rozdźwięk między wskaźnikami „ankietowymi”, obrazującymi nastawienie przedsiębiorców, analityków, czy inwestorów, a „twardymi” danymi. Te pierwsze, jak wczorajszy indeksy ZEW w Niemczech i strefie euro, które były najwyższe od 3 lat, wypadają znacznie lepiej od drugich (tu przykładem może być amerykańska produkcja przemysłowa w maju, której spadek w skali roku przyspieszył do 13,4%, poziomu ostatni raz widzianego w latach 40. XX wieku). Potwierdzeniem zakończenia etapu zadowolenia z tego, że sytuacja gospodarcza nie jest tak zła, jak w I kwartale, była też reakcja na dane z rynku nieruchomości w USA. Wypadły lepiej od oczekiwań, ale nie wystarczyło to do utrzymania indeksów na plusie do końca dnia. Trzeba jednocześnie przyznać, że obiektywnie patrząc liczby pozwoleń na budowę i rozpoczętych budów były nadal słabe—wskazują nie na poprawę sytuacji, a jej stabilizację na niskim poziomie. To nie może cieszyć.

Czerwcowy skok indeksu ZEW w Niemczech do najwyższego poziomu od 3 lat, wpisuje się w serię ostatnich danych mówiących o rosnących nadziejach analityków i inwestorów na ożywienie koniunktury gospodarczej w kolejnych . Pojawia się jednak pytanie, na ile takie oczekiwania wynikają z realnych przesłanek, a na ile są pochodną generalnie dobrej w ostatnich miesiącach atmosfery na rynkach finansowych. Wartość ZEW pokazuje, że sytuacja gospodarcza będzie musiała poprawić się bardzo, by sprostać oczekiwaniom. Na razie można przyjąć, że nadzieje są na wyrost.

Notowania polskich obligacji

Reklama

W dalszym ciągu niewiele się dzieje na rynku polskich obligacji. W ostatnich dniach widać co prawda niewielkie pogorszenie nastrojów, skutkujące niewielkim wzrostem dochodowości i zwiększeniem się premii za ryzyko, ale nie jest to ruch, który wskazywałby na trwalszą tendencję. Widać, że piętno na cenach naszych obligacji odciskają zarówno utrzymująca się presja na złotego, jak również pogarszająca się kondycja budżetu, skutkująca w przyszłości większymi emisjami długu.

W takich warunkach, przy dodatkowo niesprzyjającym klimacie na rozwiniętych rynkach obligacji, trudno liczyć na wyraźne zyski z papierów skarbowych. Nadal to wysokooprocentowane lokaty bankowe wydają się bardziej atrakcyjną propozycją niż obligacje. Największe zagrożenie dla nich stanowi odwrót globalnych inwestorów od bardziej ryzykownych rynków, czyli na przykład akcji, a w kontekście geograficznym od emerging markets.