Gdy w zeszłym tygodniu grupa doradcza Accenture ogłosiła plany przeniesienia swojej oficjalnej siedzimy z Bermudów do Dublina, podała jednocześnie, że do przyczyn tej decyzji należą obawy przed amerykańskim sankcjami podatkowymi wobec tych ośrodków oraz – w ich efekcie – ograniczeniem szans firmy na uzyskiwanie kontraktów w sektorze publicznym. W oficjalnym komunikacie firmy można przeczytać: „Utrzymująca się krytyka i negatywny wizerunek publiczny firm, zarejestrowanych w krajach, które nie mają porozumień podatkowych ze Stanami Zjednoczonymi, w tym Bermudów, mogłyby się na nas odbić”.

Strach przed Obamą

Takie posunięcia to znak, do jakiego stopnia sprawy podatkowe stają się dla wielkich firm problemem etycznym. – Kwestia społecznego odbioru postępowania staje się coraz ważniejsza – mówi Patrick Stevens, partner ds. podatkowych w firmie usług profesjonalnych Ernst & Young. – W świecie biznesu jest mnóstwo ludzi, którzy przykładają do tego wagę o wiele większą niż dwanaście miesięcy temu.
Ogromny wpływ na postrzeganie tego problemu miał wybór na prezydenta USA Baracka Obamy, który wielokrotnie potępiał rozpowszechnione wśród amerykańskich firm korzystanie z rajów podatkowych, nazywanych przez niego „największym podatkowym łajdactwem świata”.
Reklama
Równie silnie zadziałały negatywne czołówki w mediach, związane z kryzysem finansowym, a dotyczące premii i wykroczeń w świecie korporacji, które spowodowały, że wiele firm stało się bardziej wrażliwych na opinię o sobie.
Recesja spowodowała także usztywnienie stanowiska władz podatkowych. Południowoafrykański minister finansów, Pravin Gordhan, nazwał ostatnio agresywne unikanie podatków „rakiem”, stwierdzając jednocześnie, że pojęcie społecznej odpowiedzialności przedsiębiorstw nabiera obecnie „nowego znaczenia”. – Jeśli chce się, żeby rządy pełniły rolę gwaranta ostatniej szansy – którą zresztą właśnie pełnią – to muszą one dysponować możliwościami budżetowymi, które zapewnią im wykonanie tego zadania – stwierdził.

Patriotyczny obowiązek

Nawet w świecie biznesu istnieje pogląd, że niektóre firmy posunęły się za daleko. Chis Spooner, wyższy funkcjonariusz w banku HSBC, od dawna krytykuje sztuczność przyjętego przez niektóre firmy – zwłaszcza banki – podejścia do podatków. – Ono nie ma sensu – mówi. – Działa na władze podatkowe jak płachta na byka i powoduje szkody w świecie, w którym żyje reszta z nas.
Jednym ze sposobów reakcji rządów na tę sytuację jest tworzenie klimatu, skłaniającego firmy do samoograniczeń w unikaniu podatków. Jak twierdzi Reuven Avi-Yonah, specjalista ds. podatków międzynarodowych w University of Michigan, w przypadku takich dobrowolnych ograniczeń ogromne znaczenie mają kulturowe aspekty podejścia do podatków. – W ściąganiu podatków należnych USA mają znacznie większe sukcesy niż kraje takie jak Włochy, gdzie ich płacenie nie jest traktowane jako patriotyczny obowiązek – mówi.
Ogólnie biorąc, podejście firm do podatków zmieniało się wraz z szerzej zakrojonymi tendencjami w biznesie. Do lat 90. XX wieku firmy uważały płacenie podatków za część ich „ogólnej odpowiedzialności wobec społeczeństwa”. Zdaniem prof. Avi-Yonaha to się jednak zmieniło, gdy „maksymalizacja zysku dla akcjonariuszy stała się jedynym uprawomocnionym celem działalności przedsiębiorstw”.
Jednym z oczywistych skutków agresywnego unikania podatków jest fakt, że – jak dodaje prof. Avi-Yonah – rządy mają zbyt małe wpływy, żeby pieniądze z nich wydawać na potrzebną biznesowi infrastrukturę. Inne konsekwencje polegają na tym, iż stwarza ono większe wyzwania dla władz podatkowych i powoduje generalne pogorszenie stosunków między biznesem i rządem.

Publiczna niechęć

Istotna jest również dezaprobata opinii publicznej dla takich poczynań, zwłaszcza w przypadku firm produkujących towary dla gospodarstw domowych. Znaczenie tego czynnika może rosnąć, gdyż niektóre grupy nacisku, politycy i związki zawodowe palą się do walki z unikaniem podatków. Dowodzą, że podatki powinny stanowić jądro umowy społecznej między biznesem a resztą społeczeństwa.
Zdaniem jednak Judith Freedman z Centre for Business Taxation w Oxford University wskazywanie na klimat moralny stanowi tylko część odpowiedzi. Zaleca ona, żeby rozpatrując ten problem, posługiwać się raczej prawnym pojęciem „generalnego przeciwdziałania unikaniu”.
– Widać subtelną zmianę w podejściu firm do własnej reputacji, ale nie jestem pewna, czy to rozwiąże problem – mówi. – Firmy oczywiście powinny płacić przypadające na nie podatki. Nie ma jednak żadnej oprócz prawa normy, która określałaby, jaki ma być ich poziom.