Zapewne niewielu obecnych inwestorów giełdowych pamięta, co działo się w 1997 roku. Komunikaty spółek, że powódź je zalała, albo że zakład nie został zatopiony. Pamiętam, że w Raciborzu powódź zalała położone tuż przy Odrze Rafako, ale Mieszka już nie. Nie pamiętam już, czy we Wrocławiu woda zalała Vistil (wydaje mi się, że tak) i Polifarb Wrocław (nie mam pewności). Pamiętam natomiast, że jednymi z najbardziej oczekiwanych komunikatów bieżących ze spółek były informacje właśnie o tym, jak bardzo powódź dotknęła firmy.
Zanosi się na to, że tegoroczne ulewne deszcze dotkną spółki giełdowe. W czwartkowy wieczór nadeszła informacja, że woda zalała Dębicę. Co z TC Dębica? A co ze Śnieżką? W czwartek do późnych godzin nocnych żadnego raportu bieżącego z obu dębickich spółek nie było. W piątek rano też. Czy nie ma ich dlatego, że fabryki nie odczuły skutków opisywanej w mediach ulewy, czy może komunikatu nie ma dlatego, że ulewa je podtopiła? A może dlatego, że nikt z członków zarządów tych spółek nie wpadł na pomysł, by szybko poinformować inwestorów o bieżącej sytuacji firmy wynikającej z warunków pogodowych.
Piątkowy poranek przyniósł informacje o skutkach ulew na Podkarpaciu, w tym w Ropczycach. W radiu słyszałem, że przerwany jest gazociąg, są kłopoty z prądem, a potem, że udał się tam wicepremier.
12 lat temu giełda wymogła na spółkach podawanie komunikatów powodziowych. Czy tak będzie w tym roku? A może pisząc ten tekst uległem niepotrzebnej panice, sugerując się doniesieniami z Czech, gdzie o powodzi mówi się, że jest gorsza niż w 1997 roku. A może oczyma wyobraźni widzę za dużo.
Reklama
W czasie zimowego kryzysu gazowego chwaliłem PGNiG za bieżące informowanie inwestorów o tym, czy gaz płynie, czy nie. Tak jak wówczas, tak dziś twierdzę, że szybkie i pełne informacje o wydarzeniach nadzwyczajnych, takich jak wstrzymanie dostaw gazu, czy o ewen-tualnych skutkach działania żywiołów budują zaufanie do zarządów spółek. To procentuje.