O to, jak podzielić ubiegłoroczny zysk PKO BP, od miesiąca spierali się publicznie prezes banku z radą nadzorczą i Komisją Nadzoru Finansowego, a za ich plecami ministrowie skarbu, finansów i gospodarki. A było o co, bo w 2008 r. PKO należące w połowie do skarbu państwa pochwaliło się rekordowym, blisko trzymiliardowym zarobkiem! Czy te pieniądze powinny zostać w banku i go wzmocnić w czasach kryzysu, czy też trafić jako dywidenda do akcjonariuszy, czyli zasilić budżet państwa? Wtorkowe walne zgromadzenie akcjonariuszy miało rozstrzygnąć ten spór.

Zanim doszło do głosowania, prezes PKO BP przekonywał, że bank byłoby stać na wypłatę 2,88 zł dywidendy. Szefowa rady nadzorczej Marzena Piszczek oświadczyła, że rada jest przeciwna. Dzień wcześniej rada przedstawiła własną propozycję - zatrzymanie całego ubiegłorocznego zysku w banku i sprzedaż 9,99 proc. z pośród 51 proc. akcji skarbu państwa którejś z państwowych firm (chodziło o Bank Gospodarstwa Krajowego). To zdaniem Piszczek pozwoliłoby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu - zapewnić bankowi bezpieczeństwo finansowe, a budżetowi potrzebne pieniądze.

Ostatecznie akcjonariusze ustalili, że jednozłotowa dywidenda zostanie wypłacona pod koniec września.

Więcej w "Gazecie Wyborczej"

Reklama